Tego zespołu chyba nie trzeba przedstawiać – to weterani metalowego grania. Po ostatniej studyjnej płycie nagranej z Lou Reedem, która poniosła klęskę, zespół próbuje naprawić mocno szarpniętą reputację. Najpierw na początku roku był „Beyond Magnetic”, czyli 4 kawałki, które się nie zmieściły na „Death Magnetic” z 2008 roku, a w grudniu pojawiła się płyta koncertowa.
Jak można wywnioskować z tytułu, „Quebec Magnetic” to zapis dwudniowego koncertu w Colisse Pepsi w Quebecu z 31 listopada/1 grudnia 2009 z trasy promującej album „Death Magetic”, zaś setlistę (piosenki śpiewane na koncercie) wybrało 35 tysięcy fanów w głosowaniu na stronie internetowej zespołu. Bardzo ciekawa i oryginalna koncepcja. Oczywiście nie mogło zabraknąć największych i najbardziej rozpoznawalnych utworów jak „Enter Sandman”, „Sad But True”, „Master of Puppets” czy „Nothing Else Matters”, które brzmią świetnie i słuchanie ich sprawia mega wielką przyjemność, zwłaszcza gdy publika śpiewa razem z Hetfieldem. Jednak co najciekawsze pojawia się też parę starszych piosenek znanych tylko najwierniejszym fanom zespołu jak „The Shortest Straw”, „Damage Inc.” czy „Killing Time”, które nadal robią wrażenie i działają piorunująco. Skoro to jednak trasa promująca ostatni (wówczas) studyjny album, to musiały pojawić się utwory z „Death Magnetic” – bardzo rozbudowane, ale nie pozbawione poweru i energii jak zaczynający koncert „That Was Just Your Life”, „Broken, Beat & Scarred” czy największy przebój z tego albumu „The Day That Never Comes” . Reszta prezentuje się na wysokim poziomie, tworząc mocną mieszankę wybuchową.
Nie wspomniałem o tym, że koncert wyszedł na dwóch płytach DVD, zaś został on wyreżyserowany przez Wayne’a Ishama – bliskiego współpracownika zespołu. Nie ma tu żadnych fajerwerków (poza laserami i czarnymi balonami ), choć jest jedna ciekawa sytuacja – zespół przez kilka minut nakłada maski jak muzyki Slipknota przed i w trakcie „Seek & Destroy”.
Pogłoski o skończeniu się zespołu (dla wielu nadal się skończyli z debiutem „Kill’em All”) są mocno przesadzone, a ten koncert pokazuje, że granie nadal sprawia zespołowi mega frajdę. 3-godzinna metalowa rozpierducha w wielkim stylu.
9/10 + znak jakości
Radosław Ostrowski
