

Mówi wam coś nazwa Ladyhawk? Nie mylić z wokalistką, która ma jeszcze „e” na końcu pochodzącą z Nowej Zelandii. Ladyhawk to kanadyjski zespół rockowy w składzie: gitarzyści i wokaliści Duffy Driediger, Darcy Hancock, basista Sean Hawryluk oraz perkusista Ryan Peters. I do tej pory panowie nagrali 2 płyty studyjne i jedną EP-kę wydane przez wytwórnię Jagjaguwar. I teraz wyszła ich nowa płyta tym razem pod szyldem Triple Crown Audio.
Na „No Can Do” znajduje się 10 piosenek utrzymanej w stylistyce idącej w stronę punk rocka. Ponieważ nie znam ich wcześniejszego dorobku, nie wiem czy to poważna zmiana. Jednym słowo jest to bardziej melodyjny punk, w którym nie brakuje surowych, szybkich gitar („Rub Me Wrong”, „Sinking Ship”), spokojniejszych i powolnych, ale melodyjnych kompozycji („Footprint” z delikatnie brzmiącą gitarą oraz mocną perkusją czy „Eyes of Passion”). Jest to płyta dość zróżnicowana, gdzie środek jest bardziej punkowy i ostry. Trochę przypomina to muzykę z lat 70-tych, co także pokazuje wokal, który jest retro. Zaś warstwa tekstowo jest bardzo w porządku, nie brakuje zgrabnych fraz. Tematyka nie zaskakuje, jest bardziej o tym, o czym większość pisze, ale nie drażni to.
Może i to nie jest pozycja zaskakująca czy wybitna, ale czy zawsze musi taka być. To po prostu kawał porządnego i fajnego grania. Może i niewiele, ale to jest dobre.
7/10
Radosław Ostrowski
