Dead Can Dance – In Concert

in_concert

Podobno martwi potrafią tańczyć, jednak zrobili sobie długą przerwę i nie wiadomo, co mogło z tego wyjść. Duet Brendan Perry/Lisa Gerrard po 16 latach powrócili z bardzo ciepło przyjętą płytą „Anastasis”. Potem była trasa koncertowa, której zapis został wydany na płycie kompaktowej.

Ja posiadam edycję deluxe, która zawiera 16 piosenek pochodzących z całego dorobku duetu. Choć trochę się różnią od wersji płytowych (różnice są naprawdę subtelne), to jednak udaje się wytworzyć magię i tajemniczą atmosferę, co jest absolutnie zaletą. Nadal mamy podróż po etnicznych dźwiękach – perkusje, bębny, tamburyny, elektronicznie brzmiące smyczki, imitacja cymbałów, wokalizy Lisy Gerrard („Apage, „Kiko”), która pojawia się raczej sama, ale bywa też i w tle („Rakim”) – czy to mogło nie wypalić? Mogło, ale tym razem się udało. Jedyne do czego mógłbym się przyczepić, to trochę bierność publiczności, ale w przypadku takiej muzyki jest to uzasadnione, bo jest to bardziej do słuchania niż tańczenia czy śpiewania. Zwłaszcza, że w sporej ilości, utwory te są tylko wokalizami („The Host of Seraphin”, gdzie słychać obydwa głosy) – jest to bardziej muzyka do przeżywania niż słuchania i odstawienia później na półkę. W zasadzie mógłbym opowiedzieć o każdym utworze, ale to się mija z celem. Radzę każdemu z was samemu przesłuchać ten album, bo jest to doświadczenie bardzo indywidualne. Dlatego też wyjątkowo oceny nie będzie.

Dodaj komentarz