
Pamiętacie taki film „Troja”? Film Petersena był dość solidną wariacją na temat wojny trojańską i próbą bardziej realistycznego pokazania historii. Moim zdaniem całkiem udaną, dobrze zagraną (z jednym wyjątkiem, o którym nie będę wspominał) i zrealizowaną z odpowiednim rozmachem.
Chciałbym powiedzieć to samo na temat muzyki, ale James Horner nie popisał się zbytnio. Muzyce brakowało rozmachu i epickości, w dodatku kompozytor kopiował samego siebie (z niezbyt dobrym skutkiem). Ale tak naprawdę Horner zastąpił pewnego kompozytora, którego praca została odrzucona. Był nim Gabriel Yared, który po premierze filmu na swojej stronie internetowej zbierał podpisy do producentów z prośba o wydanie jego muzyki. Nie zrobiło to jednak na nich żadnego wrażenia, jednak muzyka ta została wydana w formie bootlegu (nieoficjalnie – zazwyczaj takie wydania są nie najlepszej jakości dźwięku). To wydanie zawiera 77 minut muzyki i po jej przesłuchaniu zastanawiam się jakim cudem można było to odrzucić?
To, co zrobił Yared pasowało wręcz idealnie do filmu i było takie jak być powinno – z rozmachem, potężnymi uderzeniami dęciaków i perkusji, liryczna i stonowana tam, gdzie taka być powinna a emocje leją się tu strumieniami. Już to słychać w otwierającym album „Approach of the Greeks” z ponurymi dęciakami i smyczkami (lekko walcowate), wspieranymi przez chór i równo walące kotły. Dalej jest jeszcze bardziej epicko, rzadko zdarzają się momenty wyciszenia (połowa „Achilles’ Destiny”), wsparcia instrumentami etnicznymi (flety i perkusja w „Sparta” czy wrzask kobiecy w „Mourning Woman”) i nie obyło się bez liryki („Helen and Paris” z harfą, fletami i delikatnymi smyczkami oraz „Achilles and Briseis”), akcji („D-Day Battle”, „Thousand Ships” czy „Battle of the Arrows”, gdzie instrumenty pędzą na złamanie karku i towarzyszy im chór). Tu się dzieje wiele, a nawet pojedynek Achillesa z Hektorem dostał odpowiedni i bardzo dynamiczny temat, a zmiana tempa w przypadku długich kompozycji to norma („The Sacking of Troy” i „Achilles’ Death & Finale”). Najciekawsze jest jednak to, że tego słucha się z niekłamana przyjemnością i naprawdę szkoda, że ta muzyka nie pojawia się w filmie.
Yared po raz kolejny udowodnił, że jest jednym z najciekawszych kompozytorów. Aż dziwnym się wydaje, że muzyka ta została odrzucona. Brzmi rewelacyjnie, ma epicki rozmach, jest podniosła tam, gdzie trzeba i wyciszona w odpowiednich miejscach. Naprawdę chciałbym obejrzeć „Troję” ze zmontowaną muzyką Yareda, bo odbiór wtedy byłby lepszy.
9/10 + znak jakości
Radosław Ostrowski
