
Był kiedyś taki czas, że każdy szanujący się artysta lub zespół nagrywał płytę z utworami w wersjach akustycznych. Zresztą nadal tak jest, ale robione były kiedyś dla MTV. Rok po swojej ostatniej płycie i parę lat po nagranej dla tej serii płyty Nirvany do tego grona postanowiło dołączyć Alice in Chains.
Album jest zapisem koncertu, który odbył się 10 kwietnia 1996 roku w Brooklyn Academy of Music w Majestic Theater w Nowym Jorku, zaś za realizację odpowiadał Alex Coletti – uznany reżyser koncertów z serii MTV Unplugged, a całość zawiera 13 piosenek. Zaś zespół był wspierany przez Scotta Olsena, który grał na gitarze, tworząc ciekawy duet z Jerrym Cantrellem. Utwory te w tych wersjach nabrały nowej siły, a jednocześnie pozwalają bardziej się skupić na tekstach. Może i środki się zmieniły, ale ponury i melancholijny klimat pozostał („Sludge Factory” poprzedzone zagranym na basie wstępem „Enter Sandman” Metalliki). I nie mogło zabraknąć największy przebojów jak „Rooster”, „Would?” czy „Brother” – perkusja uderza naprawdę mocno, gitara akustyczna brzmi naprawdę pięknie, nawet lekko westernowo („Down in a Hole”), a Layne śpiewa po prostu wybornie. Czy można się tu do czegoś przyczepić? Ja nie potrafię, dlatego ten tekst jest taki krótki. I szczerze polecam ten album każdemu, kto uważa się za fana muzyki rockowej.
9/10 + znak jakości
Radosław Ostrowski
