Pet Shop Boys – Electric

Electric

Ten duet to jedna z legend muzyki elektronicznej lat 80. i 90., kiedy to święcili triumfy takimi przebojami jak „Go West”, „Always on My Mind” czy „It’s a Sin”. Neil Tennant i Chris Love, czyli Pet Shop Boys niezmordowanie nagrywa płyty raz na kilka lat od 1986 roku. Rok po „Elisium” objawili swój najnowszy, 12-ty krążek.

Za produkcję „Electrica” zawierającego 9 piosenek, odpowiada zespół i Stuart Price – specjalista od elektroniki, który produkował płyty m.in. New Order, Madonny czy Lady Gagi. Ale nie ma się co dziwić, czemu tak szybko duet nagrał nowy album. Od pewnego czasu jest zauważalna moda na muzykę z lat 80., z czego chcą skorzystać ci, co ją tworzyli (ostatnie płyty Ultravox, New Order czy OMD). Innymi słowy syntezatory tutaj tworzą całość i nie da się od tego uciec. Muzyka to delikatne syntezatory, nafaszerowane różnymi dodatkowymi dźwiękami (odlatujące samoloty w „Axis” czy rosyjskie słowa w „Bolshy”), w dodatku przeplatając to trochę mocniejszymi uderzeniami, których nie można rozdzielić od siebie. Innymi słowy to Pet Shop Boys, choć czasem brzmi to dość topornie. Czasami wykorzystane inne utwory jak w „Love is a Bourgeois Construct”, bazujący na „Chasing Sheep Is Best Left to Shepherds” Michaela Nymana z filmu „Kontrakt rysownika”, a nawet pojawia się cover i to całkiem („The Last to Die” Bruce’a Springsteena). Z jednej strony wydaje się to dość toporne i naszpikowane dźwiękami, z drugiej wchodzi do łba i wyleźć nie chce, choć w trochę lżejszej formie mieliśmy to w „Elysium”.

Wokal Neila Tennanta nie zmienił się i nadal jest znakiem rozpoznawczym zespołu. Teksty nie są zaś zbyt istotne, ale są.

Gdyby ta płyta wyszła kilka tygodni wcześniej miałbym wrażenie, że to Pet Shop Boys zamiast Daft Punk latałoby po stacjach radiowych. Naprawdę dobry album, choć dla wielu może się wydawać zbyt agresywny.

7/10


Dodaj komentarz