
Western to gatunek, który w kinie od pewnego czasu jest na wymarciu, a ilość kręconych produkcji na Dzikim Zachodzie maleje i jest dość niewielka. Niemniej raz na jakiś czas pojawia się opowieść o kowbojach, Indianach itp. („3:10 do Yumy” czy „Appaloosa”). Teraz do kin zbliża się „Jeździec znikąd”. Kosztujący 250 mln dolarów film jest opowieścią o zamaskowanym szeryfie (Arnie Hammer), który razem z Indianinem Tonto (Johnny Depp ukryty za kilogramami charakteryzacji) chce pomścić śmierć swoich kompanów. Jednak wieści zza Oceanu nie są zbyt przychylne dla filmu, a jak wypadnie u nas przekonamy się w piątek.

Ale za to już mamy muzykę z filmu, którą wydał Disney. Początkowo reżyser Gore Verbinski zatrudnił jako kompozytora Jacka White’a, ale ten zrezygnował. Więc jego miejsce zajął stały współpracownik Verbinskiego – Hans Zimmer, który ostatnio nie jest w zbyt dobrej formie, jednak ciągle udaje mu się zdobyć zatrudnienie. Już po pierwszych dźwiękach, słychać, że to Zimmer – tego nie można pomylić z nikim innym, nawet jeśli ma to być praca w westernie. Mieszanie instrumentów z elektroniką, dużo sampli i dynamiczna muzyka akcji polegająca na „dociskaniu gazu” – to wszystko już było wcześniej. O dziwo Zimmer radzi sobie naprawdę dobrze, choć nie obyło się bez autocytatów i inspirowania się ostatnimi pracami, zaś instrumentarium jest typowe zarówno dla kompozytora, jak i dla gatunku (smyczki, dęciaki, flety, gitara elektryczna, elektronika).
Otwierające album „Never Take Off the Mask” jest tak naprawdę przystawką – krótką i dość spokojną. Ale już w „Absurdity” następuje przyśpieszenie (przeciągające dęciaki, szybka perkusja i smyczki), a pierwsze takty przypominają „Discombobulate” z „Sherlocka Holmesa”. Nie brakuje podniosłości (smyczki w „Silver”), czysto westernowego brzmienia (gitara elektryczna i dęciaki w „Ride”) czy kompletnego luzu i szaleństwa („Red’s Theater of the Absurd” – jedyny utwór White’a, grany na banjo, dęciaki, skrzypce i fortepian czy „Finale”, będący przearanżowaną wersją uwertury z „Wilhelma Tella” Pucciniego). Żeby jednak nie było tak dobrze pojawiają się też suspensowe fragmenty (smyczki i kotły w „You’ve Looked Better”) czy pełna dynamiki muzyka akcji („The Railroad Waits for No One”), gdzie Zimmer serwuje bardzo charakterystyczne dla siebie momenty chaotycznego rozgardiaszu, zmianę tempa, trzaski, szybkie smyczki i mocną perkusję, a także cytuje fragment tematu pana Harmonijki z filmu „Pewnego razu na Dzikim Zachodzie” (pod koniec „The Railroad Waits for No One” i „You’re Just a Man in the Mask”).
Jak sprawdza się sama muzyka w filmie, będziemy mogli się przekonać już w najbliższy piątek, kiedy „Jeździec znikąd” trafi do naszych kin. Poza ekranem prezentuje się całkiem przyzwoicie i potrafi zagwarantować niezłą zabawę. Nie jest to może najlepszy Zimmer, ale nadal potrafi stworzyć solidną pracę.
7/10
Radosław Ostrowski
