
Brian De Palma to filmowiec, który od kilkunastu lat nie jest w najlepszej formie, o czym świadczą nieprzychylne recenzje i słaby odbiór wśród publiczności. Sytuację miał zmienić „Passion” – nakręcony w Europie thriller, będący remakiem francuskiego filmu „Crime d’amour”, w którym czuć rękę reżysera. Postanowił też zatrudnić sprawdzonego kompozytora, z którym zrobił wiele filmów (ostatni 20 lat temu).

Włoch Pino Donaggio współpracował z De Palmą od „Carrie” aż do „Mojego brata Kaina” (z paroma wyjątkami). Kompozytor podszedł do zadania poważnie, a że jest to thriller wiadomo, że muzyka ma przede wszystkim budować suspens (żegnajcie, melodyjne kawałki), więc poza kontekstem filmowym odbiór będzie dużo gorszy. I jak tu zrobić muzykę? Ano po Bożemu. Smyczki na pierwszym planie, klarnety i fagoty w tle, zmiany tempa – tu się nie tworzy koła. Jest elegancko-dramatycznie, słychać suspens i poza filmem brzmi to całkiem nieźle (w filmie wybrzmiewa to lepiej), zaś jak na thriller jest zaskakująco bogato. I to słychać zarówno w otwierającym „Twin Souls” (smyczki idące w stronę walca i wszelkiego rodzaju dęciaki drewniane) czy „The Breakdown” z ładnym fortepianem. Nerwowo zaczyna się już robić w „Passion Theme”, gdzie podnoszące się i opadające smyczki przygrywają fortepianowi czy w „Know That Know” z pulsującym basem i niskimi dźwiękami smyczek, trochę przypominające temat przewodni z „The Thing” Ennio Morricone. Ale jest jeden utwór, który mocno się wyróżnia na tle reszty.
To napisany wspólnie z Paolo Steffanem (bliskim współpracownikiem Włocha) „Perversions and Diversions”, który łączy w sobie melodyjność z jazzowo-orkiestrową aranżacją (skrzypce, trąbka i saksofon), a jednocześnie buduje suspens (piękne solo saksofonu) i słucha się tego z niekłamaną przyjemnością. Pozostałe utwory napisane ze Steffanem (jazzowo-elektroniczne „Back Issues” z rytmicznym basem oraz „Higher Heels”- elektroniczne cymbałki na froncie), mocno wyróżniają się i robią w filmie za tło, które wybija się. Drugim potężnym kolosem jest mocno suspensowe „Journey Through a Nightmare”, które kapitalnie buduje atmosferę w finale filmu, choć poza nim jest dość trudne w odsłuchu.
Poza tym w filmie jest jedna kompozycja, która pojawia w kluczowym momencie filmu (podzielony ekran, gdzie widzimy balet jak i scenę morderstwa). Wtedy towarzyszy nam kompozycja Claude’a Debussy z „Popołudnia fauna”, która może wydawać się przypadkowa.Debussy napisał ten utwór bazując na poemacie Stéphane’a Mallarmégo. W dziele poety świat rzeczywisty i wyobraźnia mieszają się ze sobą nie do odróżnienia, zaś sam faun zastanawia się, czy nimfy, które gonił nie są tylko wytworem jego fantazji. Utwór towarzyszy w scenie, gdzie przez podzielony ekran widzimy na jednej stronie balet, na drugiej morderstwo, a reżyser zmusza nas do zastanowienia, w którym z tych zdarzeń uczestniczy bohaterka. Jednocześnie w kontekście całego filmu, gdzie reżyser próbuje wodzić za nos i zastanowić się, co jest prawdą, a co iluzją, temat ten może być kluczem do interpretacji filmu.
A teraz najważniejsze pytanie, polecić „Passion” do przesłuchania czy nie. Z jednej strony ta muzyka nieźle się sprawdza w filmie i miewa przebłyski. Z drugiej, nie jest to nic zaskakującego. Jest elegancko, z suspensem i fachowo zrobione oraz kilkoma minutami wartymi czasu.
6,5/10
Radosław Ostrowski
