

Dawno, dawno temu był sobie taki film „Misja”. Historia jezuitów pod wodzą ojca Gabriela, którzy nawracali miejscową ludność Ameryki Południowej oraz nawróconego łowcy niewolników w czasach, gdy zakon tracił wpływy, do tej pory jest poruszającym i jednym z najlepszych filmów jakie widziałem w całym swoim życiu. Fantastyczny scenariusz, piękne zdjęcia oraz wielkie role Roberta De Niro i Jeremy’ego Ironsa przyniosły masę prestiżowych nagród (Oscar za zdjęcia, Złota Palma, nagrody BAFTA), a także pamięć widzów. Ale tym razem skupię się na warstwie muzycznej.
![]()
A jej autorem jest człowiek-legenda, mianowicie Ennio Morricone – osoba, którą każdy fan muzyki filmowej zna i kojarzy. Znany ze współpracy m.in. z Sergio Leone, kompozytor poszedł trochę inną drogą niż Hollywood, idąc w bardziej etniczne brzmienia. W zasadzie „Misja” kojarzy się automatycznie z jednym tematem – „Gabriel’s Oboe”. Piękna melodia zagrana na oboju, gdzie towarzyszą mu kotły i smyczki – to jeden z najbardziej rozpoznawalnych tematów w historii kina. Piękna nie tylko technicznie, ale z bardzo dużym ładunkiem emocjonalnym. Temat ten bardziej lub mnie przewija się w różnych aranżacjach. Drugi temat pojawia się w „On Earth As It Is In Heaven”, gdzie zostaje wpleciony fragment „Oboju Gabriela”, pojawia się chór i delikatnie przygrywa orkiestra. Pojawia się on takze w „Vita Nostra” oraz „River”, gdzie delikatnie przygrywa fletnia Pana, pokazując piękno przyrody czy równie piękne „The Mission”. Tą muzyką po prostu się oddycha i w pełni porywa, mimo pewnej powtarzalności nie nudzi, zostając w pamięci na długo.
Jednak kompozytorowi zdarzały się momenty, które świetnie sprawdzają się w filmie, jednak poza nim mogą nie robić takiego wrażenia, aczkolwiek są dość pomysłowe – śpiewane „Ave Maria Gaudami” i „Miserere” (obydwa mocno sakralne), gitara hiszpańska w „Carlotta”, zaczynające się dość mrocznie „Remorse”, które kończy się fragmentem z „The Mission” czy „Refusal” z nisko granymi fletami i fortepianem. Mogą one drażnić suspensem (zwłaszcza dwa ostatnie), jednak w połączeniu z obrazem brzmią po prostu rewelacyjnie, a to jest najważniejszą kwestią w przypadku muzyki filmowej.
Włoski kompozytor jeszcze raz pokazał klasę oraz wysoki poziom i pomysłowość w pisaniu muzyki filmowej. „Misja” mocno ociera się o geniusz, gdzie nawet dość prosto robiony underscore („Alone” i „Guarani” bazujące na fletach) potrafi zaintrygować i poruszyć. Tej muzyki nie wypada nie znać i tyle.
9/10 + znak jakości
Radosław Ostrowski
