

Zespół ten znany jest z dość prostych aranżacji (wręcz „ogniskowych”) oraz śpiewania poezji, bo tekst zawsze był ważniejszy od warstwy muzycznej. I tak grają już od lat 90-tych. Stare Dobre Małżeństwo po dwóch latach przerwy wraca z nowym albumem.
Krzysztof Myszkowski i spółka grają bardzo oszczędnie i delikatnie, co nie znaczy w żadnym wypadku nudno. Czasem gitara lekko zabrzmi latynosko („Cóż mogę”),pojawia się równie rozpoznawalna harmonijka ustna („Ogień zapłonie w nas”) i bas przewijający się przez większość czasu. Jest lekki skręt w bluesa („Uwaga przyjaciel” z elektryczną gitarą), jednak dominuje tutaj bardziej stonowane i folkowe granie. Nie ma tutaj szaleństw czy fajerwerków, bo zawsze ważny był tekst Bogdana Loebla i Jana Rybowicza – bardzo refleksyjne, pełne metafor utwory o uczuciach, ludziach i całej reszcie, w dodatku dobrze wyrecytowane (niż śpiewane) przez Myszkowskiego, który jest znakiem rozpoznawczym grupy.
Niby nic się tu nie zmieniło, bo i co tu się miało zmieniać. SDM nadal robi swoje i dobrze, że są. Bardzo jesienna płyta, zresztą jedna z wielu jakie pojawia się jeszcze.
7/10
Radosław Ostrowski
