

I zgodnie z tradycją, na kolejny album zespołu Arcade Fire, który zyskiwał coraz większą rzesze fanów, trzeba było poczekać trzy lata. A że poprzednie płyty utrzymywały wysoki poziom, to wiele liczono po „The Suburbs”.
Album zawierał aż 16 utworów, za których produkcje odpowiadał zespół oraz Markus Draws, który współpracował m.in. z Coldplay, Mumford & Sons i The Maccabees. Samo brzmienie stało się prostsze, bardziej chwytliwe, ale jednocześnie mam wrażenie, ze jest to concept-album opowiadający o życiu na przedmieściach. Instrumentarium w zasadzie się nie zmieniło – gitara, elektronika, perkusja. A także obowiązkowo pojawiają się smyczki (szybkie i ostre „Empty Room”), klaskanie („City with No Children”), saksofon („Suburbian War”) i róg francuski („We Used to Wait”). „Przedmieścia” są znacznie spokojniejsze i bardziej stonowane od poprzedników, co pod koniec robi się coraz bardziej nużące, choć zdarzają się próby ubarwienia (punkowe „Month of May”). Niemniej jest to dość spójny materiał z niegłupimi tekstami oraz dobrymi wokalami.
Dla mnie „The Suburbs” jest lekkim krokiem w tył, choć trzyma solidny poziom. Ale liczyłem na coś lepszego i ciekawszego.
7/10
Radosław Ostrowski
