James Horner – Gorky Park

Gorky_Park

W moskiewskim parku Gorkiego zostają znalezione zwłoki trojga ludzi, pozbawiony twarzy, dokumentów i odcisków palców. To śledztwo dla inspektora milicji Arkadego Renko jest dość kłopotliwe, bo w sprawę jest zamieszanych wiele wpływowych osób. Tak w skrócie można przedstawić fabułę „Parku Gorkiego” – jednego z zapomnianych, ale bardzo interesujących kryminałów lat 80-tych. Mroczny klimat komunistycznej Rosji, piętrowa intryga i wyborne aktorstwo (William Hurt, Lee Marvin, Brian Dennehy czy nominowana do Złotego Globu Joanna Pacuła) to tylko kilka z mocnych punktów tego filmu. Swoja także robi oprawa muzyczna, która skupiona jest przede wszystkim na budowaniu napięcia.

To zadanie stanęło przed Jamesem Hornerem i wyszedł z tego obronną ręką. Wcześniej album z muzyką do tego filmu wydało Varese, ale w 2011 roku niejaka wytwórnia Kritzerland postanowiła wznowić tą ścieżkę i zremasterować dźwięk. Jakby było tego mało, to mamy tutaj umieszczone utwór w kolejności chronologicznej zgodnie z filmem. Ale też dostępna jest wersja pierwotna i to umieszczona na jednej płycie. To jak będziecie chcieli odsłuchać muzyki jest waszym wyborem, choć w zasadzie nie ma to żadnego znaczenia.

hornerW zasadzie całość jest tutaj budowana na action i underscorze, więc jest to mocno powiązane z ekranem. Jest tu charakterystyczny jazgot oparty na dęciakach (puzon), nerwowej grze smyczków oraz bardzo rytmiczna perkusja, nadająca całości bardziej agresywnego brzmienia. Większy wpływ mają też syntezatory – to wszystko buduje bardzo posępny klimat. Słychać to już w „Main Title”, gdzie typowo hornerowskie brzmienie (trzaski smyczek, ciągnące się dęciaki i mroczna elektronika) przeplata się z kompozycjami Piotra Czajkowskiego (kluczowe dla filmu). Typowo akcyjne zagrywki kompozytor umieszcza w scenach pościgów czy śledzenia, polewając je czasem „rosyjskim” sosem wykorzystując bałałajkę („Main Title”) czy akordeon, zaś budowanie tutaj akcji łudząco przypomina „48 godzin”. Słychać to najbardziej w „Following Kirwill”, gdzie przewijają się echa „48 godzin” (spokojne wejście smyczków, które zostaje gwałtownie przerwane przez mocny rytm perkusji) czy bardzo krótkim „Chase Through the Park” (nerwowe i „opadające” smyczki w tle). Takie dysonanse Horner wygrywa naprawdę mocno, choć najlepiej sprawdzają się tylko na ekranie. W podobnym tonie szaleje „Irina’s Chase”, który zaczyna się dość spokojną gra perkusji i ponurej elektroniki. Ale już od drugiej minuty wszystko ulega przyśpieszeniu i dochodzi do gwałtownego uderzenia (smyczki, marszowa perkusja i puzony zmieszane z elektroniką), by znów się wyciszyć oraz znowu zaatakować z większym impetem.

Na szczęście „Gorky” to nie tylko efektowna akcja i dynamiczna „rozwałka” dźwiękowa. Jest tutaj jedna bardzo liryczny temat skupiony na postaci Iriny. Bardzo delikatny i spokojny, dający chwilę na złapanie oddechu. Plumkające smyczki, delikatny fortepian, cymbałki, harfa i pogodniejsza elektronika tworzą bardzo piękny, choć dość tajemniczy motyw, który jeszcze pojawi się w „Airport Farewell”, smętnym „Arkady and Irina” i połowie finału „Releasing the Sables/End Titles”. Poza tym jest jeszczem mroczne „Faceless Bodies” bazujące na bardzo nieprzyjemnej elektronice, która się zapętla

Jednak prawdziwą wisienką jest tutaj „The Sable Shed”, pojawiające się w kluczowej scenie „rekonstrukcji” zbrodni dokonanej przez Renkę, gdzie „łamię” Irine pokazując głowę jej martwej koleżanki. Początek to temat akcji grany na perkusję i różnego rodzaju „gitarowo-plumkające” dźwięki. Ale gdzieś w okolicy półtorej minuty następuje wyciszenie i zaczyna robić się dużo mroczniej – snujące się smyczki, nerwowe fagoty i elektronika, a także co chwila trzask. Wszystko się zapętla, atmosfera gęstnieje i nawet fortepian, choć delikatny brzmi tu złowrogo, razem z imitującą dźwięk syreny smyczkami, które pod koniec zapętlają się. Niby nie ma tu zaskoczenia, ale czuje się niepokój. Naprawdę świetna robota.

Więc jak tu ocenić „Park Gorkiego”? Samej muzyki nie jest tu zbyt (dwa razy po 35 minut), co wywołuje pewien niesmak, ale wybrano najważniejsze tematy, przez co nie ma tu zbędnych powtórek czy zapychaczy. Jednak wydanie to ma swoje wady. Po pierwsze, w zasadzie dostajemy dwa razy to samo, choć inna kolejność (film and album presentation) mogą zaważyć na odsłuchu, na mnie nie robi to żadnego wrażenia. Słuchanie drugi raz tego samego, nawet w innej kolejności to strata czasu i miejsca na płycie. Po drugie, Horner tutaj dość mocno bazuje na „48 godzinach”, polewając w zasadzie mroczniejszym underscorem i dodając „rosyjskie” smaczki. I po trzecie, dość archaiczna elektronika. Jest tu pewien widoczny progres, ale ta muzyka lepiej sprawdza się na ekranie.

7/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz