
Kolejni debiutanci chcą zaistnieć w tym roku. Grupę założyli pięć lat temu, pochodzą z Anglii i Australii, nagrali do tej pory pięć EP-ek. Jest ich trzech: wokalista Olly Alexander, basista Mikey Goldsworthy i klawiszowiec Emre Turkmen. Więc czy panowie mają coś do powiedzenia?
Też bawią się elektroniką, ale wolą bardziej popowe zacięcie, co już słychać w intrygującym „Foundation” z pulsującymi klawiszami w tle. A dalej są próby różnorodności – klaskanie („Real”), dyskotekowa elektronika z lat 80. (pulsujący „Take Shelter”), łagodne pasaże („Shine”), przytulańce w estetyce r’n’b („Worship”), delikatny fortepian („Eyes Shut”) i niebezpieczne skręty w tandetny pop (banalne „Ties” czy dyskotekowy „Desire”). Nudno zaczyna się robić w środku płyty, gdyż piosenki zaczynają się zlewać, jednak pojawia się zarówno niezła melodia, jak i wyraźniejsze uderzenia perkusji („Border”). Najciekawsze są jednak utwory z wersji deluxe, z czego aż dwa w wersji akustycznej. Chilloutowe „1977”, imprezowe „I Want to Love” (całkiem niezłe) czy etniczny „Lion” sprawiają, że „Communion” są całkiem przyzwoitym albumem na lato.
Nie jest to jakiś album, który zostanie na długo, ale stanowi całkiem niezłe tło dla obecnej pogody – pełnej słońca i ciepła. I tyle wystarczy.
6,5/10
Radosław Ostrowski
