
Zdarza się, że zagraniczny zespół zdobywa rozgłos poza swoim krajem, dzięki jednemu przebojowemu singlowi. Tak stało się z utworem „War” holenderskiego kwartetu Kensington, który w swoim kraju wydał jeszcze dwie płyty. Ale to dwa lata temu usłyszał o nich świat (Polska też).
„Rivals” to bezpretensjonalna, czysta rockowa energia, chociaż słuchając można odnieść wrażenie deja vu. „Streets” z ciepłym klawiszowym wstępem ociera się trochę o 30 Seconds To Mars, U2, a nośny refren tylko utrzymuje w tym potwierdzeniu. Ale najbardziej rzuca się w oczy głos Eloi Youssefa, który przypomina Caleba Followilla z Kings of Leon. Wolniejszy „All of Nothing” przykuwa uwagę metalicznym basem i delikatniejszym tłem. Podobnie szybki „Done With It”, „System” czy wspomniany „War”. Zespół nie wymyśla prochu i nie tworzy niczego nowego, ale czy zawsze tak musi być. Panowie mają dryg do pisania prostych, ale bardzo chwytliwych melodii, które na pewno sprawdzą się w radiowych rozgłośniach. Tutaj najbardziej szaleje perkusja, co słychać m.in. w „Little Lights” czy mrocznym „You Don’t Know”.
„Rivals” ma jedną poważną wadę – jednym uchem wchodzi, a drugim wychodzi jeszcze szybciej. Dlatego nie zostanie z nami na dłużej. Ale nadal jest to solidne wydawnictwo, świetnie sprawdzające się na koncertach.
6,5/10
Radosław Ostrowski
