
Śniegu nie ma, ale to nie znaczy, że nie można sięgnąć po album z białym puchem w tytule. Odpowiadają za nią rodzeństwo Angus I Julia Stone z Australii, którzy także wyprodukowali cały materiał, trzymając się kierunku folk-rockowego.
“Snow” mocno czerpie z tego, co już robił duet, jednocześnie idąc w bardziej przystępnej formie. Stąd mamy gitarowo-elektroniczny utwór tytułowy, inspirowany dokonaniami z lat 80. (synthpopowa perkusja). Dalej jest to podtrzymywane przez bardziej dynamiczne “Oakwood”, pełne gitar oraz metalicznego basu. Bardziej stonowane, chociaż równie taneczne jest singlowe “Chateau”, pełne dźwiękowych plumkań, podobnie bardziej melancholijne “Cellar Door” oraz zabarwione fortepianem z szumiącym tłem “Sleep Alone”, gdzie jeszcze jest… śmiesznie zniekształcony głos, jakby śpiewał Alvin, co strasznie psuje efekt. Za to zaskoczenie jest delikatnie plumkające “Make It Out Alive”, będące przyjemną odskocznią I tworzącą wręcz… świąteczny klimat. A potem wchodzi rozkręcający się “Who Do You Think You Are” z bardzo ciepła melodią wygrywaną przez klawisze, gitarę oraz perkusję, by wyciszyć się w delikatnym “Nothing Else” oraz ciepłym, troszkę nostalgicznym “My House Your House”, pod koniec mającym dużego kopa. Odrobina (tylko odrobina) psychodelii towarzyszy w utrzymującym średnie tempo “Bloodhound” oraz pełnego szorstkich, pulsujących klawiszy “Baudelaire’a”, by na koniec dostać pełnego ciepła “Sylvestra Stallone’a”.
Rodzeństwo śpiewa na zasadzie kontrastu: delikatny, wręcz dziecięcy wokal Julii kontrastuje z mocnym Angusem, co bardzo dobrze współgra ze sobą. “Snow” jest bardzo delikatny, ciepły I najlepiej sprawdziłby się do jakiegoś wolnego tańca. Wielu może odrzucić na początku, ale z każdym odsłuchem jest tylko lepiej.
7/10
Radosław Ostrowski


