

Znacie niejakiego Becka? To wokalista i muzyk folkowo-rockowy, któremu rozgłos przyniosła piosenka „Loser” z jego debiutanckiej płyty. Ale to było ponad 20 lat. Do tej pory nagrał 11 albumów, zajął się także produkcją oraz kolaboracjami z takimi zespołami jak The White Stripes czy The Flaming Lips, a także z Charlotte Gainsbourg. Zaś każda płyta była inna brzmieniowo od poprzedniej. Teraz wychodzi jego 12 album „Morning Prase”. Pytanie, czy będzie tutaj drugi przebój na miarę „Loser”?
Trudno powiedzieć, bo jest to bardzo spokojny i wyciszony album. Instrumentalny początek wskazuje, że to będzie bardziej folkowe granie, co potem potwierdza „Morning” z delikatną gitarą elektryczną i akustyczną oraz cymbałkami. Nie brakuje tutaj elektroniki (delikatne tło w „Heart Is a Drum” czy trochę mocniejsze uderzenia w „Unforgiven”), ale brzmienie jest tutaj przede wszystkim akustyczne. I trudno wyróżnić jakiś jeden utwór, który byłby chwytliwy albo miałby potencjał radiowy. Ale trudno się tu do czegokolwiek przyczepić. Dobra gitara nie jest zła, zaś 13 piosenek mija dość szybko.
Beck tez śpiewa solidnie, teksty też są całkiem przyzwoite. Trudno powiedzieć coś sensowniejszego na temat tego materiału, oprócz tego, że jest solidny i pewny. Tylko tyle i aż tyle.
7/10
Radosław Ostrowski
