
Duet Pet Shop Boys to jeden z najsłynniejszych grup zajmujących się muzyką elektroniczną, podbijających parkiety od lat 80. Co prawda, dawna sława już minęła, jednak Neil Tennant z Chrisem Lovem konsekwentnie trzymają się szlaku z początku swojej drogi. Ostatnie lata były zaskakująco udane dla duetu (wyciszony „Elysium” z 2012 r. i bardziej przebojowy „Electric” z 2013 r.) i „Super” tego stanu rzeczy nie zmieni.
„Super” to kolejna kooperacja duetu z producentem Stuartem Pricem, czyli nadal będzie przebojowo i tanecznie. Elektroniczne przejścia i sprawdzone patenty z lat 90. połączone z ciepłym głosem Tennanta także i tutaj działają. Pulsujący „Happiness”, gdzie wszystko poza śpiewem jest poligonem doświadczalnym i dzieje się wiele – pulsujący bas, echa, klaskana perkusja, nasilającej się elektroniki, kosmiczne dźwięki niczym z komputera jakiegoś statku kosmicznego. Panowie nie zapominają o tworzeniu chwytliwych melodii, co słychać w singlowym „The Pop Kids”, melancholijno-tanecznym „Twenty-something” czy wystrzałowym „Groovy”. Bardziej melancholijne „The Dictator Decides” z opadającymi smyczkami w tle pachnie nową falą, a wplecenie przerobionej żeńskiej wokalizy pod koniec robi wrażenie.
Ale nie zawsze jest tak przyjemnie, jak w przypadku „Pazzo!” z grubym bitem i syrenami w tle, który nie pasuje do reszty. Podobnie jak troszkę lepszy „Inner Sanctum”, idący ku bardziej współczesnej robocie. Bardziej podniosły „Undertow” jest na szczęście powrotem do pulsujących podkładów i zatracenia się na parkiecie – po to zresztą panowie grają. Wyjątkiem od tej reguły jest melancholijny „Sad Robot World”, który współgra brzmieniowo z całą resztą.
„Super” to kolejny solidny album Pet Shop Boys. Być może grupa nie stanie się znowu popularna jak na przełomie lat 80. i 90., ale panowie nie zgubili drygu do pisania wpadających w ucho melodii na imprezę. Nie powiedziałbym, że jest super, ale na pewno fajnie.
7/10
Radosław Ostrowski
