Pojedynek

Małe miasteczko gdzieś na pograniczu Teksasu z Meksykiem. To tutaj rządzi „Kaznodzieja” Abraham Blunt, który jest duchowym przywódcą oraz szeryfem. Ale w okolicznej rzece koło miasteczka znaleziono zwłoki Meksykanów, co budzi pewne podejrzenia. Tam zostaje skierowany (pod przykrywką) Strażnik Teksasu razem ze swoją żoną, Meksykanką.

pojedynek_20161

„Pojedynek”, choć jest ubrany w otoczkę westernu, bardziej jest kryminałem i skupia się na śledztwie niż na pojedynkach jeden na jeden czy akcji. Śledztwo prowadzone jest dość spokojnie i ospale, jednak od początku zachowanie gospodarza (Abrahama) wydaje się bardzo podejrzane. Az zbyt przyjazny, sprawia wrażenie godnego zaufania człowieka z przeszłością. Ale im dalej w las, tym dziwaczniej się dzieje – jakieś elementy magii (dziwaczna modlitwa z wężami) i wszystko musi skończyć się w konfrontacji jeden na jeden. Problem w tym, że cała ta historia kompletnie nie angażuje, chociaż stara się mocno ubarwić portret mieszkańców rządzonych przez charyzmatycznego guru. A wszystko to snuje się bez ładu i składu – czary, tajemnicza choroba, zdrada, wreszcie „polowanie” za pieniądze do porwanych Meksykanów. Brzmi to jak z kina klasy B, tylko ubranego w realia Dzikiego Zachodu. I jak na western przystało, film ma znowu przepiękne plenery oraz klimatyczną muzykę, która pasuje do tych realiów. Jest parę pięknych scen jak otwierająca całość scena pojedynku w deszczu czy finałowa konfrontacja na otwartej przestrzeni, ale to wszystko za mało, by poruszyć do końca.

pojedynek_20163

Sytuację próbują ratować aktorzy i do pewnego stopnia dają radę. Liam Hemsworth (tak bardzo podobny do brata Chrisa, lecz bez tej charyzmy) jest całkiem niezły w roli prawego oraz uczciwego Strażnika Teksasu, ale i tak całość kradnie Woody Harrelson. Blunt ma charyzmę oraz silną osobowość, która jest wręcz nie do zdarcia, chociaż sprawia wrażenie sympatycznego oraz głęboko wierzącego. Ta konfrontacja jest siłą napędową tego filmu i wnosi go na troszkę wyższy poziom, czego nie da się powiedzieć o Alice Braga (Marisol, żona Strażnika), mocno obniżająca poziom, a jej ostatnie zachowanie jest co najmniej dziwaczne.

pojedynek_20162

„Pojedynek” brzmiał dobrze i mógł być fajnym westernem, ale tylko nieco ponad przeciętną się wybija. Spokojne tempo potrafi wielu znudzić, czasami dialogi wydają się wzięte z czapy, a rozwiązanie intrygi wywołuje zdumienie. Ale ma swoje momenty, pokazujące ogromny potencjał.

6/10

Radosław Ostrowski

Brooklyn

Irlandia, lata 50. Nie jest to jakiś straszny czy przerażający okres w tym kraju, ale od wielu lat masa Irlandczyków wyjeżdża do Stanów Zjednoczonych. Wśród nich jest Eilis Lacey – skromna dziewczyna, pracująca w sklepiku. Nie jest może to jakiś wielki pieniądz, praca nie należy do łatwych (szefowa nie jest zbyt przyjemną w kontakcie osobą), więc nic dziwnego, że Eilis marzy o wyrwaniu się z tej dziury. I kiedy dostaje szansę na przyjazd, dzięki wsparciu finansowemu mieszkającego w Nowym Jorku księdza, przyjeżdża i dostaje pracę. Dziewczyna coraz bardziej zaczyna się aklimatyzować i w końcu pojawia się mężczyzna z włoskimi korzeniami. I wtedy pojawiają się strasznie wieści z ojczyzny.

brooklyn1

Pozornie film Johna Crowleya wydaje się być opowieścią o imigrantach, czyli tych ludziach, którymi teraz straszy się całą Europę. Wiem, że stawianie katolickich Irlandczyków obok muzułmanów z Syrii czy Afryki, ale i nie to jest najważniejszym wątkiem tego filmu. Eilis dość łatwo aklimatyzuje się z otoczeniem, aczkolwiek pojawia się tęsknota za domem, płacz i zagubienie. Nie trwa to długo, a wtedy całość skręca w stronę melodramatu. Jest to troszkę bajkowa opowiastka (nawet więcej niż troszkę) i nie siląca się na zbytnią oryginalność, ale ogląda się ją naprawdę dobrze. Nawet pojawienie się miłosnego trójkąta jest pokazane w sposób zaskakująco subtelny, delikatny (może troszkę za delikatnie) oraz z odrobiną humoru (obiad Eilis z rodziną przyszłego męża). Trudno powiedzieć coś zaskakującego o warstwie technicznej – to stylowe i eleganckie kino z odrobiną pastelowej kolorystyki (bardzo często pojawia się zieleń) oraz lirycznej muzyki rozpisanej na smyczki.

brooklyn2

Na szczęście, Crowley wie jak poprowadzić aktorów, by uczynić całą tą banalną historię wiarygodną, chociaż powściągliwość odtwórców głównych ról dla wielu może być problemem. Złego słowa nie powiem o Saoirse Ronan, która w roli uroczej i mierzącej się z wielkim światem Eilis odnalazła się dobrze. Mimo że jej bohaterka wydaje się ucieleśnieniem niewinności oraz dobroci, to wypada przekonująco. Podobnie oszczędny jest też Domhnall Gleeson, który coraz bardziej zwraca moją uwagę. Jednak i tak film skradł Emory Cohen – jego Tony to zawadiacki, troszkę nieporadny w kwestiach uczuciowych, ale szczery i oddany facet. Prawie jak ideał.Znacznie lepszy jest tutaj drugi plan ze świetnymi Julie Walters (pani Kehoe, właścicielka domu, w którym mieszka Eilis) oraz empatycznym Jimem Broadbentem (ksiądz Flood).

brooklyn3

„Brooklyn” to sympatyczna i miła w odbiorze opowiastka z miłością, emigracją oraz próbą odnalezienia się w nowym miejscu. Czy taki film powinien walczyć o Oscara za najlepszy film? Wątpię, bo jest wiele ciekawszych, ważniejszych i lepiej zrealizowanych. Niemniej to miłe, ciepłe kino.

6,5/10

Radosław Ostrowski