Frontside – Sprawa jest osobista

Sprawa_Jest_Osobista

Zespół Frontside to jedna z legend polskiego metalcore’u, czyli agresywnego i ciężkiego grania gitarowego. Grupa pod wodzą Aumana w tym roku wydała album „Prawie martwy”, który był przyjemnym albumem. Utwory te zostały nagrane jeszcze w trakcie pracy nad poprzednim materiałem, więc postanowiłem się temu przyjrzeć.

Zaczyna się od krótkiego, ale mocnego wejścia, czyli „Tych kilka słów”. Przesterowana i grająca jak echo gitara elektryczna, mroczne głosy i ciężka perkusja. Potem jest dynamiczne, ostre łojenie z wyrazistym głosem Aumana, zgrana sekcja rytmiczna, a wszystko niepozbawione melodyjności. Czasami jeszcze pojawią się dęciaki („Wszystko albo nic” czy spokojniejsza, garażowa „Ewolucja albo śmierć” z wokalem Piotra Roguckiego), agresywny wokal („Jestem” z growlingiem w refrenie), wolne uderzenia zmieszane z ostrymi gitarami („Mieć czy być”) i pędzenia na złamanie karku („Legenda” z bardzo niskim głosem).  Całość jest tak równa i ostra, a teksty krytycznie i dosadnie mówiące o naszej rzeczywistości.

Frontside poszedł w hard rocka, z naciskiem na hard. Razem z „Prawie martwym” stanowi solidną porcję mocnego rocka. I to takiego, którego nie musimy się wstydzić.

8/10

Radosław Ostrowski

Frontside – Prawie martwy

Prawie_martwy

Jedna z bardziej znanych w Polsce grup metalowych, po rocznej przerwie wraca. na poprzednim albumie, Frontside odciął się od hardcore’u na rzecz szeroko pojętego metalu. Czy „Prawie martwy” będzie kontynuacją tej drogi?

Wygląda na to, że tak, zwłaszcza, że utwory pochodzą z tej samej sesji nagraniowej, co „Sprawa jest osobista”. Demon (gitarzysta) i spółka troszkę łagodnieją. Nie znaczy to, że nie są ostrzy czy ciężcy, co już słychać w otwierającym całość „Tak to się teraz robi” z ciężkimi ciosami perkusji oraz równie mocnymi riffami gitarowymi. Troszkę spokojniejszy jest „Barykady nadal stoją”, gdzie w zwrotkach słychać… banjo. O dziwo, gitary brzmią melodyjnie, jednak samej kapeli nie brakuje jaj. Jak inaczej nazwać promujący całość „Lubię pić” z wplecionym akordeonem oraz przebojowym refrenem. Nawet te spokojniejsze utwory (ponad 5-minutowy „Serca głos” z bardzo łagodnym wstępem), a prawdziwą petardą jest tytułowy utwór pachnący bluesem z gościnnym udziałem Sebastianem „Astka” Flasza – pierwszego wokalisty zespołu. Grupa tnie ostro i hardrockowo jak tylko się da.

Swoje też robi świetny wokal Marcina Rdesta, który nie boi się growlować, zaś w tekstach grupa opowiada o tak poważnych sprawach jak praca w korporacji, brak pracy, picie czy egoizm. Wszystko to jednak jest opowiedziane z dystansem i przymrużeniem oka. Prawdziwe kopyto.

8/10

Radosław Ostrowski