Niepokonana Jane

Znowu wyruszamy na Dziki Zachód, chociaż większość akcji toczy się w farmie gdzieś na uboczu. To tutaj przyszło mieszkać niejakiej Jane razem z mężem i córeczką. Problem w tym, że mąż kobiety kiedyś należał do niebezpiecznego gangu, zostawiając po sobie ogromne spustoszenie. Pewnego dnia wraca na koniu z kilkoma ranami postrzałowymi oraz ostrzeżeniem, że Tom Bishop i jego chłopaki się zbliżają. Kobieta prosi o pomoc swojego dawnego partnera, który – dość niechętnie – zgadza się.

niepokonana_jane1

Film ten powstawał w bólach, mimo iż trafił na tzw. Czarną Listę – spis najlepszych scenariuszy czekających na realizację. I kiedy wydawało się, ze wszystko ruszy z kopyta, producenci wyrzucili przed rozpoczęciem zdjęć reżyserkę Lynne Ramsey, a wraz z nią odeszli autor zdjęć Darius Khondji oraz mający zagrać główne role Karen Gillan i Jude Law. Po wielu perturbacjach ostatecznie przed kamerą stanął Gavin O’Connor, zaś w tytułową Jane wcieliła się Natalie Portman. Sam film nie jest stricte westernem, tylko dramatem (nawet melodramatem) z tajemnicą w tle. Reżyser miesza teraźniejszość z retrospekcjami, pokazującymi losy kobiety oraz związanych z nią (w różnym czasie) dwóch mężczyzn. Jeden został jej mężem, drugi był narzeczonym na wojnie i długo jej szukał. Relacje, pełne żalu, pretensji oraz kilku bardzo brudnych ran to najmocniejszy punkt tego kameralnego filmu. Szkoda tylko, że nie zostało to bardziej rozbudowane, z bardziej iskrzącymi momentami.

niepokonana_jane2

Dla mnie sporym problemem była akcja, a właściwie wszystko, co miało w założeniu, nakręcić całą intrygę. Nie brakuje tutaj strzelanin, chociaż nie mogłem pozbyć się wrażenia, że reżysera realizacja tych scen albo nie interesuje (finałowe oblężenie z paroma wybuchami, które nie zostają pokazane), albo są zrobione w dość klasyczny sposób. Przez co adrenalina miejscami zwyczajnie siada, mimo budującej klimat minimalistycznej muzyki oraz ładnie wyglądającymi zdjęciami. Chociaż sama realizacja wydaje się tylko solidnym rzemiosłem.

niepokonana_jane3

Jedyne, co wypada najbardziej przekonująco to aktorstwo. Początkowo można odnieść wrażenie, że Natalie Portman i western to dziwaczna kombinacja, jednak aktorka bardzo przekonująco pokazuje determinację Jane, jej upór oraz walkę do upadłego, a akcent jest tylko przyjemnym dodatkiem. Troszkę w tle przewija się Noah Emmerich, tworzący dość niejasną postać bandyty, zmieniającego się pod wpływem kobiety. Dla mnie jednak najbardziej interesujący jest Joel Edgerton (także współautor scenariusza), czyli Dan Frost. Bardzo szorstki, skryty, mający wiele pretensji, a jednocześnie jego motywacja wydaje się co najmniej zagadkowa, zaś relacja od wrogości do współczucia pokazana jest bez fałszu. Tylko, ze czarnymi charakterami jest troszkę słabo, bo albo znikają dość szybko (Rodrigo Santoro i Boyd Holbrook), albo są dość przerysowani jak Ewan McGregor, który zakosił wąsy od Toma Sellecka.

Mimo, ze Jane na ekranie w ogóle jest dość niepokonana, sam film jest dość zachowawczy. To całkiem niezłe kino, nie wykorzystujący swojego potencjału. Gdyby bardziej się skupić na tym trójkącie, lekko podrasować sceny akcji, „Niepokonana Jane” mogłaby mieć swój wyrazisty charakter, który dałaby Lynne Ramsey (mimo, iż nie jestem jej wielkim fanem). Kobiece kino zmasakrowane przez producenta-mężczyznę.

6/10 

Radosław Ostrowski

Księgowy

Christian Wolff wydaje się pozornie zwykłym, nudnym księgowym. Troszkę jest wycofany i małomówny, ale na liczbach zna się jak mało kto. To jednak nie jest taki pierwszy lepszy spec od matematyki, gdyż jego umiejętności bardzo chętnie wykorzystuje półświatek. Dlatego nasz bohater znajduje się na celowniku władz, reprezentowanych przez agenta Raymonda Kinga. Wolff dostaje w końcu zadanie przeprowadzenia kontroli w firmie cybernetycznej, zajmującej się m.in. tworzeniem protez oraz sprzętu komputerowego, w czym mu pomaga pracownica firmy Dana. To sprowadza dodatkowe kłopoty, gdyż komuś zależy na śmierci księgowego.

ksigowy1

Sam film Gavina O’Connora to dziwny i pozornie niepasujący do siebie konglomerat dramatu, kina akcji i melodramatu. Dlaczego dziwny? Bo jak na film jest on bardzo spokojny, wręcz usypiający i nigdzie się nie spieszy, a wszystko dotyczy tajemnicy naszego niepozornego księgowego – autystycznego geniusza, który jest bardzo zdystansowany wobec otoczenia i jest świetnie wyszkolonym zabójcą. Tak, nie przewidziało wam się, a przyczyny poznajemy w retrospekcjach, zdradzając powoli kolejne elementy układanki. Nawet pojawia się lekki wątek melodramatyczny, gdyż panna Dana zaczyna lecieć na księgowego z kamienną twarzą oraz spojrzeniem drewna przed obróbką. A jak wiadomo, autyzm to bardzo skomplikowana niewiadoma (podobnie jak kobieta, ale tego nie rozwinę), przez co to uczucie może nie wytrzymać. Jednak ten wątek nie do końca mnie przekonuje, ale do tego wrócę.

ksigowy2

Jednak „Księgowy” jako akcyjniak powinien zawierać sceny, w których nasz księgowy niczym Leon zawodowiec zmniejsza populację bydlaków z zabójczą wręcz skutecznością. I wtedy jest brutalnie, krwawo, ale i pomysłowo (walka z najemnikiem za pomocą… paska od spodni), utrzymując odpowiednie tempo, także trzymając w napięciu, by odkryć głównego masterminda. Ale finałowe rozwiązanie jest tak idiotyczne (szef najemników ochraniających głównego łotra jest… bratem księgowego), że litości. I taka jest sinusoida związana z filmem O’Connora – jest kilka ciekawych pomysłów, ale parę z nich jest kretyńskich, a o logice czasami wolę zapomnieć. Mimo to ogląda się całość naprawdę dobrze, dzięki sprawnej reżyserii oraz kilku nieoczywistym klockom.

ksigowy3

Jeśli chodzi o aktorstwo nigdy nie byłem wielkim fanem Bena Afflecka (do momentu, gdy postanowił wziąć się za reżyserię), ale do autystycznego geniusza pasuje idealnie. Zdystansowany, wycofany i nie zawsze sprawnie odczytujący intencje innych ludzi, z bardzo oszczędną mimiką, wygrywa na każdym poziomie. Ta postać to troszkę miks „Pięknego umysłu” z „Leonem zawodowcem”. Partneruje mu Anna Kendrick jako Dana i tutaj mam problem. Nie chodzi o to, że aktorka nie daje sobie rady, lecz nie czuć chemii między nią a Wolffem (autyzm częściowo, ale nie kompletnie eliminuje problem). I podejrzewam, że tutaj może być winna (bardzo widoczna) różnica wieku między tymi postaciami. Poza nimi na drugim planie jest elegancko ubrany (i trzymający fason) J.K. Simmons jako tropiący księgowego agent King oraz Jon Bernthal, czyli twardy zabijaka Braxton. Z kolei John Lithgow (szef firmy cybernetycznej) jest zbyt oczywistym tropem i łatwo domyślić się jego działań.

ksigowy4

Dziwny konglomerat, który o dziwo zaskakująco dobrze się sprawdza. Przykuwa tajemnicą bohatera oraz kilkoma, mocnymi scenami akcji, a także bardzo nieoczywistymi zaskoczeniami. Wielu będzie narzekać, że za dużo gadania jak na akcyjniaka i za dużo strzelania jak na dramat. Ale doceniam pomysłowość twórców i odwagę w krzyżowaniu nieoczywistych rzeczy.

7/10

Radosław Ostrowski