Herkules we wnętrzu ziemi

Herkules to wdzięczna postać dla filmowców, o czym przekonywali się widzowie wielokrotnie. Nic dziwnego, bo wiele przygód można było zaserwować z bogatego źródła, jakim jest mitologia. Swoje też postanowił zrobić Mario Bava na początku swojej kariery. W tej wersji Herkules razem z przyjacielem Tezeuszem wyruszają do domu. Na miejscu okazuje się, że wybranka naszego herosa wpadła w obłęd, zaś władzę przejął jej wuj. By jednak przywrócić swojej ukochanej władzę na umyśle, Hercules musi wyruszyć do Hadesu i zdobyć Kamień Życia.

herkules_19611

Jak widać sama fabuła przypomina przygodową grę: dotrzeć z punktu A do punktu B, znaleźć przedmiot i po drodze pokonać różne przeszkody. Klasyka gatunku, a całość ubrana w konwencję fantasy. Całość balansuje między akcją, przygodą a komedią (postać Telemacha), bardzo swobodnie czerpiąc z opowieści mitologicznych. Trzeba pokonać nieprzyjemne tereny, paskudne monstra czy posłużyć się podstępem. Tylko, że intryga jest bardziej skomplikowana, chociaż od samego początku wiemy kto jest złym, zaś akcenty komediowe już nie bawią tak mocno. Pochwalić za to trzeba – jak to u Bavy – stronę plastyczną, chociaż niektóre trickowe zdjęcia (przeskok do palącego morza) wydają się mocno przestarzałe. Niemniej sam Hades, pełen mgły oraz jaskiń, ma swój klimat. Scenografia i kostiumy też prezentują się całkiem nieźle (pałac, siedziba wyroczni). Sceny akcji (walka z kamiennym stworem) bardziej śmieszą niż angażują, niemniej ogląda się to bezboleśnie, ale też bez żadnego zaangażowania.

herkules_19612

Sytuację próbują ratować aktorzy, chociaż najbardziej wybija się tutaj Christopher Lee jako król Liko. Typowy czarny charakter, pragnący władzy, jednak posiada najwięcej charyzmy. Złego słowa też nie powiem o Regu Parku, który jest odpowiednio przypakowany, prostolinijny oraz całkiem przekonujący w roli Herkulesa. I czuć też chemię miedzy nim a bardziej wyluzowanym George’m Ardissonem (Tezeusz), będącym mieszanką lojalnego przyjaciela i bawidamka. Jeśli chodzi o panie, najbardziej wybija się George Ruffo (Dejanira), zgrabnie pokazując swój obłęd.

herkules_19613

„Herkules” od Mario Bavy to z dzisiejszej perspektywy bardzo pachnące naftaliną kino przygodowe, mocno zdradzające wiek. Niezbyt angażujące, z kilkoma niezłymi pomysłami operatorskimi, lekkim humorem oraz pewną skromnością budżetową.

5/10

Radosław Ostrowski

nadrabiambave1024x3071


Najeźdźcy

Wikingowie – naród znany z okrucieństwa i przemocy, podbijał kraje w okresie średniowiecznym, siejąc spustoszenie po całej Europie. W roku 786, doszło do opanowania części Brytanii, o czym opowiada ten film. Lud pod wodzą króla Haralda zajmuje Dorset, lecz wskutek podstępu barona Ruthforda, monarcha zostaje zamordowany. Podczas ucieczki jego dwaj synowie zostają rozdzieleni – jeden wraca do ojczyzny, drugi zostaje wychowywany przez królową. Paręnaście lat później wybucha wojna, w której bracia są zmuszeni do walki.

najezdzcy1

Mario Bava kojarzy się wielu widzom głównie z krwawych kryminałów zwanych giallo oraz horrorów, ale to tylko procent jego szerokich zainteresowań. „Najeźdźcy” (albo jak wolą Amerykanie „Eric the Conqueror”) to już historyczny film akcji, który dość umownie traktuje realia historyczne. Fabuła jest niemal żywcem skopiowana z filmu „Wikingowie” z Kirkiem Douglasem w roli głównej (kiedyś sobie ten film odświeżę), lecz to kompletnie nie przeszkadza. Może i reżyser nie miał tak dużego budżetu jak ziomki z Ju Es Ej, jednak udało się zrobić, wciągający, widowiskowy tytuł. Nie zabrakło w nim scen pojedynków (starcie Erona z Garianem o dowodzenie wojsk, morski abordaż czy finałowe oblężenie zamku z dość ciekawym wdrapaniem się na szczyt), solidnie wykonanych kostiumów, ciekawej intrygi pełnej zdrady oraz skomplikowanych losów czy epickiej – jak na lata 60. – muzyki, budującej klimat. Historia potrafi miejscami poruszyć, a bohaterów nie da się nie lubić. Może zbyt łatwo rozpoznać czarne charaktery, a i parę dialogów jest lekko patetycznych, to jednak „Najeźdźcy” potrafią dostarczyć sporo rozrywki.

najezdzcy2

Jednak najbardziej mnie w tym filmie urzekła strona plastyczna, zrealizowana w Technikolorze. Bava potrafi bardzo pomysłowo pokazać zarówno jaskinie Wikingów (bardzo mroczną, chociaż pełną mocnych kolorów), scenę przeprawy przez bardzo cienki most (sfilmowane z daleka niczym w dawnych grach video) czy dynamiczne sfilmowane pojedynki jeden na jeden. Nawet sceny zbiorowe potrafią zaprezentować się imponująco, mimo wieku, co też jest sporym plusem.

najezdzcy3

Równie dobrze prezentują się aktorzy. Zwłaszcza wybijają się Cameron Mitchell (Eron), jak i George Ardisson bardzo dobrze poradzili sobie w rolach dorosłych braci. Pierwszy jest dość pewnym siebie, odważnym wojownikiem, drugi bardziej posługuje się inteligencją, choć nie jest pozbawionym honoru człowiekiem. Solidnie prezentuje się tutaj Andrea Checchi w roli czarnego charakteru, zaś panie stanowią tutaj ładny dodatek, na którym można zawiesić oko.

„Najeźdźcy” to jeden z ładniejszych filmów Bavy, który nawet w kinie akcji osadzonym w realiach historycznych odnajduje się pewnie. Może i jest to troszkę skrótowo przedstawione, jednak dostarcza wiele rozrywki, zachwyca pięknym wyglądem, pomysłową realizacją oraz dobrym aktorstwem. Europejski fresk, nie gorszy od filmów zza Wielkiej Wody.

7/10 

Radosław Ostrowski

nadrabiambave1024x3071