Klątwa skorpiona

Nowy Jork, rok 1940. C.W. Briggs jest detektywem pracującym dla firmy ubezpieczeniowej i zajmuje się odnalezieniem skradziony przedmiotów należących to tej firmy. Od nie dawna pracuje tu panna Fitzgerald, która reorganizuje pracę i nie przepada za Briggsem. Na przyjęciu urodzinowym w klubie, oboje zostają zahipnotyzowani przez magika Voltana i po pokazie niby wracają do normalnego życia. Ale pod wpływem jednego słowa, wpadają w trans i zostają zmuszeni do kradzieży.

skorpion2

Tym filmem Woody Allen wszedł w XXI wiek, tworząc najlepszą historię kryminalną w swojej karierze. Sama intryga wydaje się dość prosta, ale jest genialnie poprowadzona i rozpisana, mimo tego, że znamy sprawę od początku. Udało się dość ciekawie odtworzyć realia lat 40. i wystylizować całość w konwencji kryminału, gdzie detektywi noszą prochowce, kobiety są piękne i niebezpieczne, zaś feminizm jeszcze nie istniał (nawet nie wiem, czy ktoś znał w ogóle to słowo). Pomysłową intrygę dopełniają dialogi pełne ironii i złośliwości, okraszone to jazzową muzyką, budującą klimat i lekko nostalgicznymi zdjęciami Zhao Fei. Ale ten film ma swoje drugie dno – jest nim maskowany wątek miłosny, w którym Allen kolejny raz pokazuje trudność relacji i skrywanie prawdziwego ja za pomocą sarkazmu i drwin. Całość jest przepyszna i ogląda się z wielką frajdą.

skorpion1

To że Allen świetnie prowadzi aktorów i przyciąga bardzo znane nazwiska jest sprawą oczywistą. Tutaj tylko to potwierdza. Znów widzimy samego reżysera w roli głównej – błyskotliwego, staroświeckiego detektywa, który żadnej kobiecie nie odpuści, a jednocześnie boi się ich (przynajmniej tych mądrzejszych). Kompletnym zaskoczeniem jest dla mnie Helen Hunt, która tworzy pewną siebie, inteligentną kobietę, która ma pecha do facetów. Dialogi między tą dwójką nakręcają całą akcję i pokazują dynamikę tej relacji. Poza nimi na drugim planie błyszczą dawno nie widziany i trochę nieobecny na ekranie Day Aycroyd (Chris Macgruder, szef Briggsa), Charlize Theron (Laura Kensington – femme fatale) i David Ogden Stiers (magik Voltan).

Allen zaczął XXI wiek z wysokiego pułapu, choć wielu uważa ten film za jeden ze słabszych Allenów. Moim zdaniem to ścisła czołówka i najlepszy Allen kryminalny.

8/10 + znak jakości

Radosław Ostrowski


Sesje

Mark O’Brien jest 38-letnim poetą, który bardzo chciałby przeżyć swój pierwszy raz z kobietą. To w czym problem? – zapytacie. No jest, bo Mark chorował na polio i jest sparaliżowany (może ruszać tylko głową), poza tym jest bardzo wierzącym człowiekiem, co nie ułatwia sprawy. Skoro próby załatwienia tego w nazwijmy to konwencjonalny sposób zawodzą, Mark korzysta z usług seks terapeutki, która pomaga mu pokonać fizyczne bariery.

sesje1_300x300

Temat tego niezależnego filmu jest dość śliski i bardzo niebezpieczny. Seks + niepełnosprawność – nawet nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić sobie takiego połączenia, a łatwo można było przekroczyć granice dobrego smaku albo wulgarności. Jednak historia pokazana w filmie Bena Levina wydarzyła się naprawdę (bazą był artykuł Marka O’Briena) i pokazuje, że tak naprawdę problemem Marka były jego własne lęki i obawy, a także akceptacja innych ludzi. Cała ta historia opowiedziana jest w bardzo delikatny, a nawet lekko dowcipny sposób (autoironia Marka), zaś golizna nie jest ani wulgarna czy odpychająca, całość jest pełna empatii i ogląda się to bardzo przyjemnie przypominając o tym, że wobec seksu wszyscy jesteśmy równi.

sesje2_300x300

Poza świetnym scenariuszem oraz subtelną reżyserią ten film by się nie udał, gdyby nie świetne aktorstwo. Znakomicie wypadł John Hawkes, który w zasadzie miał do dyspozycji tylko głos i twarz, a jednak stworzył pełnokrwistego bohatera, który chciałby przeżyć swój pierwszy raz, ale boi się i chce wypaść jak najlepiej. Poza tym Mark jest bardzo dowcipny, wierzący, jednak szuka on swojego szczęścia. Kroku dorównuje mu piękna i równie przekonująca Helen Hunt, która w roli terapeutki/sekssurogatki (niepotrzebne skreślić) staje się przewodnikiem w świecie erotyki, a jednocześnie czuć, że może wyjść z tego więcej. Dość kluczową postacią jest ksiądz Brendan, grany przez Williama H. Macy’ego, który jest spowiednikiem i jest dość łagodnym gościem, bardziej kumpel.

Jak widać niepełnosprawność w kinie zaczyna pojawiać się coraz częściej. „Sesje” to kolejny film o tej tematyce. Cieple i sympatyczne, co ze względu na tematykę jest bardzo dużym osiągnięciem.

7/10

Radosław Ostrowski