Jazzombie – Erotyki

066308843ef26843e5cf98ea50b1626f

Kiedy muzycy dwóch popularnych zespołów decydują się połączyć siły, oczekiwania wobec tego projektu są strasznie wysokie. Jazzombie to zgranie się Lao Che z wokalistą Hubertem „Spiętym” Dobaczewskim z jazzowym zespołem Pink Freud. Taki kolaż zapowiadał dzieło nieprzeciętne i takie też są „Erotyki”.

Mamy zarówno wplecione sample i dźwięki archiwalnych fragmentów plus jazzowo-rockowe tło. Zaś teksty z kolei to wiersze przedwojennych autorów. Nie brakuje zarówno skrętów w reggae („Erotyk”), jak i zabawy funkiem jak w „Ty jesteś moją miłością” ze świetnym basem oraz niemieckimi wkrętkami czy jazzowego fusion. Powolny i pozornie spokojny „Sic!”, przyspieszona i lekko psychodeliczna „Dziewiąta”, zrobiony z pazurem (i silnikiem motora na początku) „Z tymi wierszami, to trzeba uważać” czy dziwaczny, niemal kosmiczny „Szał”. Każdy utwór to inna historia i forma, co znamy z dokonań Lao Che, a jazzujący muzycy z Pink Freud dopasowali się świetnie do tego brzmienia. „Dwa serduszka, cztery oczy” mogłyby się śmiało pokazać w „Breaking Bad” („metaliczna” perkusja, dzwonki, bicz), a „Ostatni gang bang” wydaje się tylko spokojniejszym numerem, ale czuć pewną duszną atmosferę (gitara, oniryczna elektronika), pozostającą do samego końca.

Sam Spięty, jak to on – bawi się i zmienia barwę głosu jak w kalejdoskopie. By przejść z szeptu w krzyk, melorecytację i świetnie współgra on z cała resztą, bogato zaaranżowaną muzyką oraz niegłupimi wierszami m.in. Juliana Tuwima czy Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej.

Trudno przewidzieć czy Jazzombie to jednorazowy wyskok czy plan na dalsze lata, ale jedno jest pewne: takiej pociągającej płyty jak „Erotyki” w ostatnim czasie trudno znaleźć. Dla miłośników ciekawych eksperymentów oraz nie bojących się wyzwań.

8,5/10

Radosław Ostrowski

Lao Che – Dzieciom

Dzieciom

Zespół Lao Che to dziwna ekipa, która miesza gatunki, bawi się słowami, a jednocześnie pozostaje melodyjna i dynamiczna. Po szalonym „Soundtracku”, tym razem przekornie wydali album dla dzieci. przynajmniej tak sugerowałby tytuł „Dzieciom”, którą wyprodukował Emade.

Dziwaczność przewija się już w egzotycznym „Dżinie”, gdzie dziwaczna elektronika na początku przenosi nas w jakiś arabski świat. Dziwaczna żonglerka jazzowo-cyrkowa pojawia się w singlowy „Tu” z opowieścią o kuszenia Szatana… posadą w niebie czy w bardziej elektronicznym „Wojenko” z delikatną gitarą oraz bitem (przewrotna fraza „Wojna to sport, a sport to zdrowie”). Mroczniejsza „Znajda” ma delikatne klawisze, nerwową gitarę oraz marszową perkusję, gdzie pod koniec przebijają się dęciaki. Znacznie spokojniejsze i bardziej akustyczne jest dwuczęściowa „Bajka o Misiu”, która budziła skojarzenia z… Raz, Dwa, Trzy (tom pierwszy) – to chyba z powodu tej akustycznej gitary i wyciszonego głosu Spiętego. Drugi tom tej bajki jest bardziej trip-hopowa z dziwacznym pomrukiem po refrenie. W podobnym, egzotycznej mieszaninie jest utrzymana „Z kamerą wśród zwierząt buszujących w sieci”, gdzie nie brakuje elektronicznych eksperymentów, jazzującej trąbki oraz egzotycznej perkusji. Co utwór to niespodzianka i kolejny labirynt.

Także teksty są tutaj zaskakujące, pełne ironicznego humoru i przede wszystkim są komentarzem do rzeczywistości (konsumpcjonizm, uzależnienie od Internetu, wojna, nietolerancja), a jednocześnie nie brakuje językowej zabawy („tu jest jak u mamy, jak u mamy tu mamy”). I ci, którzy znają dorobek poznańskiej grupy, powinni być zadowoleni. Także osoby szukające niekonwencjonalnych dźwięków powinni odnaleźć wiele dla siebie. Czyste wariactwo po prostu.

8/10

Radosław Ostrowski