Tarapaty 2

Polskie kino familijne w zasadzie jest tak częstym tworem jak dobry polski horror. Nie, żeby nie próbowano, lecz próby rzadko się kończyły powodzeniem. Jedną z ostatnich takich prób był reżyserski debiut Marty Karwowskiej „Tarapaty”. Choć film mi poszedł (tak, wiem, iż nie do mnie jest skierowana), odnalazł na tyle duże grono odbiorców, iż powstała kontynuacja. Trochę lepsza niż poprzednik, jednak do ideału droga jest daleka.

Jak pamiętamy, bohaterami jest para sąsiadów – Julka i Olek – co wcześniej powstrzymała gang złodziei dzieł sztuki. W zasadzie część druga znowu dotyczy kradzieży dzieła sztuki, tym razem jest to „Plaża w Pourville” Claude’a Moneta. Zostaje podmieniona na kopię przed uroczystym pokazaniem w poznańskim muzeum, a oskarżona zostaje ciotka Julki. Kopię obrazu zrobiła jedna z pracownic muzeum, Kaja Ceran. Dzieciaki podejmują śledztwo na własną rękę, niezależnie od policji, a do nich dołącza Frela – córka Kai.

W zasadzie nadal mamy do czynienia z filmem familijnym mieszającym wątek przygodowo-kryminalny. Oczywiście, że jest to pełne klisz i schematów typu niekompetentni policjanci czy zaskakująco łatwy do ustalenia antagonista, a mylne tropy na mnie działały niczym ustalenie sprawców napadu na monopolowy w Pierdziszewie. Tak samo zaskakują dość skromne lokacje niczym z filmów gatunku okresu PRL, choć osadzenie akcji poza wielkimi metropoliami jest sporym plusem. Napięcia też w zasadzie brak, zaś niektóre cięcia montażowe są za szybkie. Więc taka ocena może was zadziwić – czy ja oszalałem?

Po pierwsze, film ładnie wygląda i kamera ma parę momentów do zaprezentowania się. Po drugie, trudno się przyczepić do dźwięku czy muzyki. Głównie piosenki są dobrze wykorzystane (Kwiat Jabłoni, Natalia Przybysz). Po trzecie, lepiej działa chemia między głównymi bohaterami. Jest to o tyle istotne, gdyż dziewczyna została zmieniona (Hannę Hryniewiecką zastąpiła Pola Król i o dziwo wyszło to lepiej). A dodanie do składu trzeciej osoby, czyli Mią Goti daje pewne dodatkowe iskry. To ostatnie jest dla mnie najmocniejszym punktem, dającym mi wiele frajdy. Dzieciarnia nie irytuje, co jest rzadkością samą w sobie. I po czwarte, „dorośli” aktorzy dobrze się odnajdują w konwencji: od charakternej Marty Malikowskiej przez niezłego Tomasza Ziętka po solidnego Zbigniewa Zamachowskiego oraz kradnącą film w epizodzie Justynę Wasilewską.

Czy będzie część trzecia, nie wiem, ale widoczny jest progres. Sympatyczne, spokojne kino familijne, ale chciałoby się więcej szaleństwa oraz zabawy konwencją. Może w kolejnych produkcjach Karwowska rozwinie się na polu scenariuszowym. Albo weźmie się za cudzy tekst.

6/10

Radosław Ostrowski

Tarapaty

Poznajcie Julkę – młodą dziewczynkę, której rodzice mieszkają w Kanadzie i ma wkrótce do nich pojechać na wakacje. Niestety, rodzice to dość zapominalscy ludzie, więc dziewczynka spędza więcej czasu z ciotką, specjalistką od dzieł sztuki. Zapalnikiem wydarzeń jest kradzież cennych planów z domu ciotki, w czym Julka – pośrednio – miała wpływ (zostawiła otwarte okno). I wtedy na jej drodze pojawia się Olek – chłopiec prowadzący na własną rękę śledztwo w sprawie częstych kradzieży.

tarapaty1

Wydawałoby się, że w Polsce już kina dla młodych widzów się nie robi, chociaż ostatnio powoli coś się zmienia. Do tego trendu próbuje się wpisać debiut Marty Karczewskiej, przypominający troszkę klimaty książek Adama Bahdaja oraz Edmunda Niziurskiego, przeszczepiony do dzisiejszych realiów. Widać, że to produkcja skierowana do bardzo młodego widza, zaczynającego swoją przygodę z X Muzą. Jest to klasyczne kino, pełne zagadek, mylenia tropów oraz poszukiwania skarbu, który jest bardzo ciekawy (rysunek warszawskiej Syrenki od Pablo Picassa). Sama historia niezbyt mnie wciągnęła i jest pełna ogranych klisz (antypatyczny duet niań Pulchna i Chuda, oschła ciotka, troszkę nieporadni dorośli), które starszym odbiorcom będą zwyczajnie przeszkadzać. Całość idzie bardzo po sznurku, czasami jest dużo zbiegów okoliczności, a miejscami jest wręcz mrocznie jak w tunelu i zaskakująco poważnie jak na film familijny. Tutaj najważniejsza jest kwestia zaufania do innych, która jest wystawiana na próbę oraz przyjaźń Julki z Olkiem, o czym ciągle opowiada sama bohaterka z offu.

tarapaty2

Trudno się przyczepić do realizacji, bo jest bardzo porządnie wykonana. Ładne są zdjęcia z wykorzystywanym motywem z perspektywy otwieranych drzwi czy niszczonej ściany. Nawet dialogi są całkiem niezłe. Ale brakuje jakiegoś błysku czy czegoś, co wybijałoby ze stanu średniego, chociaż doceniam wyjście poza budynki.

tarapaty3

Aktorsko nie ma tu zbyt wiele do popisu, zaś dzieciaki (Hania Hryniewiecka oraz Jakub Janota-Bzowski) miejscami brzmią sztucznie, przyprawiając parę razy o ból uszu. Ok, to są debiutanci i nie należy wiele wymagać, jednak można było nad tym popracować. Troszkę luzu wniósł Piotr Głowacki (tajemniczy „Szef”) oraz przerysowany duet Maria Maj/Jadwiga Jankowska-Cieślak. Poważniejsza jest Joanna Szczepkowska (ciotka) i pojawiający się na dość krótko Krzysztof Stroiński (muzealnik).

Jeśli chcecie zobaczyć film dla młodego odbiorcy, to lepiej sięgnąć po „Za niebieskimi drzwiami” czy nawet „Klub włóczykijów”. Debiut Karwowskiej jest pewną nadzieją dla kina dziecięcego, chociaż dla mnie troszkę działał ziewogennie. Niemniej chciałbym więcej tego rodzaju kina w Polsce.

5/10

Radosław Ostrowski