Czeskie kino w naszej – przynajmniej mojej – świadomości kojarzy się z lekko jowialnymi komediodramatami, gdzie powaga i śmiech przeplatały się ze sobą. Tym bardziej jestem zaskoczony takim filmem jak „Nauczycielka”. Dzieło Jana Hrebejka z 2016 roku opowiada historię osadzoną w roku 1983 na słowackiej części kraju. Odbywa się zorganizowane przez dyrekcję zebranie rodziców w sprawie nowej nauczycielki – Marii Drezderowej. Co się stało? Doszło do pewnego incydentu, związanego z jedną uczennicą.

Reżyser przeplata dwa wydarzenia: samo zebranie i jego przebieg oraz retrospekcje pokazujące przebieg wydarzeń, które doprowadziły do tego zebrania. Ta dwutorowość może wydawać się trochę zbyt łatwym rozwiązaniem, ale działa bardzo mocno. Początkowo tylko rodzice Danki są na tyle zdeterminowani, by podpisać skargę i doprowadzić do zwolnienia Drezderowej. Jednak reszta rodziców broni ją i chcą nawet oskarżyć Kucerów o oczernianie niewinnej kobiety. Zresztą na pierwszej lekcji nauczycielka (znakomita Zuzana Maurery) nie zachowuje się podejrzanie: prosi tylko uczniów, by się przedstawili i powiedzieli czym się zajmują rodzice. Więc w czym problem? Z tym, co potem robi nauczycielka zarówno z uczniami, jak i rodzicami. W zamian za pewne – nazwijmy to przysługi – o które prosi rodziców, uczniowie dostają lepsze oceny. Chyba, że się postawisz, to masz przerąbane.

Już możecie się domyślić, że reżyser serwuje bardzo poważny dramat. Prowadzony bardzo spokojnie, jednak z podskórnie wyczuwalnym napięciem oraz narastającym poczuciem bezsilności. Bo paru osobom – zwłaszcza z tzw. wyższej sfery – taki układ odpowiada i utrzymanie status quo. Ale coraz bardziej zaczynamy słyszeć kolejne relacje osób, które decydują się mówić i pojawia się paradoks. Z jednej strony Drezderowa wydaje się być osobą budzącą sympatię, wyrozumiałą i w zasadzie miłą. Tylko, że z relacji pokrzywdzonych wyłania się portret osoby skupionej na własnych korzyściach, mistrzyni manipulacji oraz mszczącej się na osobach, które się przeciwstawiają jej. I tu zaczynają się mocne rzeczy, a demoniczność nauczycielki wynika z bierności innych ludzi niż jej samego charakteru.

Oglądałem ten film z napięciem jakby to był thriller i niemal do samego końca wyczuwałem, że to się wszystko źle skończy. Bo co może zrobić szary człowiek z potężną osobą u władzy? Odpowiedź mnie zaskoczyła, a sam film bardzo mocno polecam. Jest świetnie zagrany, napisany, zmontowany i wyreżyserowany, z masą niezbyt rozpoznawalnych aktorów w naszym kraju. Bardzo prowokujący, pełen szarości film.
8/10
Radosław Ostrowski









