Jaromir Nohavica – Poruba

Jaromir-Nohavica

Ten pochodzący z Czech bard od wielu, wielu lat ma oddane grono fanów w Polsce, które czeka na jego koncerty oraz kolejne płyty. Pozornie tylko gitara, akordeon i głos, ale to wystarcza. Tytułowa “Poruba” to dzielnica Ostrawy, w której zaczęła się działalność barda. Czy to zdarzenie powoduje zmianę w swoim nowym wydawnictwie?

I tak, i nie. Tekstowo nadal to refleksyjny, bardziej refleksyjny Jaromir jakiego znamy. Nie brakuje nostalgii oraz melancholii, ale także bardziej depresyjnych wejść. Jednak poza akordeonem, swoje pięć minut ma fortepian oraz elektronika, co nie jest oczywiste w przypadku tego twórcy. Tytułowy utwór to bardzo melodyjny, ciepły utwór, gdzie Nohavica… rapuje. “Kto z nas” już brzmi jak niemal klasyczny Jaromir, z gitarą akustyczną obok siebie. Równie ciepło wybrzmiewa “Lzou mi do oci” oraz wsparta tylko na fortepian “Velka Tma”, by gwałtownie przyspieszyć w “Himalajach”, wracając do akordeonu z gitarą. Duet ten jeszcze odegra swoje w przygnębiającej “Nataso, lasko ma” czy wydanym dwa lata temu utworze “Tri rohy penalta”. Drugim zaskoczeniem jest utwór “Czarna dziura”, zaśpiewany… po polsku, będącym przewrotnym dziełem o śmierci. Podobnie dramatycznie brzmi “Empire State”, gdzie fortepian wręcz pedzi jak szalony.

Wszystko inne zostało po staremu, bo Nohavica nadal opowiada w swoich utworach opowieści pełne poetyckich fraz, melancholii, smutku I specyficznego humoru. Nic nowego tutaj nie prezentuje, ale nie opuszcza swojego poziomu, do którego przyzwyczaił. “Poruba” jest bardzo przyzwoitym dziełem, który nie przekona nowych fanów czeskiego barda.

6,5/10

Radosław Ostrowski

Świat według Nohavicy

Swiat_wg._Nohavicy

Ten czeski bard jest bardzo popularny w Polsce, między innymi dzięki Programowi Trzeciemu Polskiego Radia. W 2008 roku podczas Ogólnopolskiego Spotkań Zamkowych „Śpiewajmy Poezję” w Olsztynie odbył się specjalny koncert poświęcony twórczości Nohavicy. Po tym wydarzeniu, został wydany dwupłytowy album „Świat wg Nohavicy”.

Album zawiera 31 piosenek czeskiego barda przetłumaczone na język polski przez Antoniego Murańskiego (w 95%), a także Krzysztofa Daukszewicza („Panie Prezydencie”), Renaty Putzlacher („Robinson”), Leszka Bergera („Idą po mnie”) i Andrzeja Ozgi („Kometa”). I jak zwykle w przypadku tego twórcy, muzyka jest bardzo oszczędna i stonowana: gitara, akordeon, czasem smyczki, jest też i fortepian („Sarajewo”), flet („Na schodach fontanny”), zaś służy do budowania nastroju – refleksyjnego, nostalgicznego, nie pozbawionego odrobiny humoru („Pijcie wodę”, „Pochód zdechlaków” czy „Gdy odwalę kitę”), a także skrętów w stronę country („Idą po mnie”), jazzu („Czego nie mam” z saksofonem) czy hiszpańskich klimatów („Sylwetka”). Nie ma jednak tutaj znużenia czy monotonii, o co było tutaj bardzo łatwo, zaś każda piosenka ma bardzo ciekawe frazy i skłania trochę do pomyślenia, a tematami są: miłość, przyjaźń, przemijanie, także polityka („Panie prezydencie”).

Zaś lista wykonawców jest bardzo długa: najwięcej razy pojawia się Antoni Murański (najlepiej wypada w „Zaślubionych”), ale nie jest jedynym. Wśród wykonawców m.in. Artur Andrus („Cieszyńska”), Zbigniew Zamachowski („Starszy pan”, „Na stacji Jerzego z Podebrad”), Andrzej Sikorowski („Idą po mnie”, „Przyjaciel”), Michał Łanuszka („Koszulka”, „Margita”) czy Elżbieta Wojnowska („Dokąd się śpiewa”, „Niczym jeleń”). To nie są oczywiście wszyscy, ale nikt tutaj nie nawalił i śpiewają fantastycznie, nawet sam Nohavica („Gdy odwalę kitę”).

Nohavica na swojej ostatniej płycie, śpiewa o potrzebie poezji. Tutaj jest jej aż w nadmiarze i słucha się tego znakomicie.

9/10 + znak jakości

Radosław Ostrowski

Jaromir Nohavica – Tak me tu mas

tak_me_tu_mas

Czy można stworzyć ciekawą muzykę mając do dyspozycji gitarę i akordeon? Wydawało się, że czasy bardów minęły już. Ale nie w Czechach. Tam od 1988 roku działa Jaromir Nohavica, który jest też znany także u nas. I właśnie z dwuletnim poślizgiem trafia jego najnowsza płyta „Tak me tu mas”.

Album ten zawiera 14 piosenek, które jeśli chodzi o treść można włączyć do poezji śpiewanej, zaś formą do folku. Poza gitarą pojawia się tu tylko akordeon, zaś w „Zbloudily korab” gra fortepian. Ale nie nazwał tego albumu nudnym. Bliższe byłoby określenie melancholijna czy refleksyjna, dominuje tutaj spokój, ale nie brakuje trochę żywszych utworów („www.indes” czy „Jine to nebude”). Ale muzyka nie jest tutaj najważniejsza, nawet nie głos Jaromira, który jest bardzo autentyczny i refleksyjny, tylko teksty. A w nich autor mówi i o przemijaniu („Minulost”, „Telegram”), miłości  w nieprzyjemnym świecie („www.indes”, gdzie wiadomości kontrastują z emocjami), godzenia się z losem („Jine to nebude”), o wewnętrznym bogactwie („Ja chci poezji”) czy zagubienia („Zbloudily korab”). Wszystko to nie pozbawione zarówno głębi jak i odrobiny humoru („U nas na severu”), dzięki czemu jest to łatwe do przyswojenia. Krótko piszę, bo moim zdaniem więcej nie trzeba, bo ta muzyka broni się sama. Na tę późną zimę idealny materiał.

9/10 + znak jakości

Radosław Ostrowski