Niezniszczalni III

Kiedy słychać świst kul, rzucane noże oraz atakujące pięści – oznacza to, że Barney Ross i jego grupa Niezniszczalnych jest w pobliżu. Tym razem zadanie będzie znacznie trudniejsze, gdyż kolejnym celem do zabicia jest współtwórca Niezniszczalnych – Conrad Stonebanks, który handluje bronią. Gdy podczas akcji zabicia, jeden z grupy Rossa zostaje postrzelony, Barney decyduje się rozwiązać grupę i wpompować odrobinę świeżej krwi.

niezniszczalni_31

Prędzej czy później musiało do tego dojść. Seria o najemnikach z czasów kaset VHS musiała poszukać młodszych zmienników i ten wątek wydaje się najsłabszy, najmniej interesujący. Wtedy Stallone nawija o przemijaniu, godzeniu się na zmianę pokoleń. Trzeba uczciwie przyznać, że werbunek jak i sama akcja młodzieniaszków prezentuje się całkiem nieźle. Jednak tak naprawdę serię „Niezniszczalni” oglądało się dla starych wiarusów pokroju Stallone’a, Lundgrena czy Schwarzenneggera, a nie jakiś leszczy pokroju Kellena Lutza czy Victora Ortiza. Sam film zaczyna się mocnym kopniakiem, czyli odbiciem jednego z pierwszych członków grupy, Doktora Śmierć. Świszczą kule, lecą pięści w akcji – jest moc i energia. Środek już bardziej przynudza, a rozwiązanie grupy jest – delikatnie mówiąc – szczytem idiotyzmu.

niezniszczalni_32

Na szczęście twórcy tez to rozumieją i na sam koniec serwują wielką rozpierduchę. Nawet obniżenie kategorii wiekowej (brak krwi, za mało faków) nie ogranicza twórców do zrobienia totalnej demolki. Bomby, pistolety, karabiny, czołgi, suchary i nawet helikoptery – czego chcieć więcej. Czysty popis kaskaderów oraz pirotechników, nadrabia wszelkie wady – sentymentalizm, próby moralizowania czy sucharowe żarty. Niemniej jest to i tak niezłe kino. Pod warunkiem, że nie liczymy na logikę, głęboką psychologię czy wyrafinowaną fabułę, bo i nie o to tu chodzi.

niezniszczalni_33

Stara sprawdzona ekipa nadal trzyma formę. Stallone ze Stathamem się droczą, Lundgren jest osiłkiem o niezbyt wysokiej inteligencji, a Schwarzenegger z Jetem Li oraz Harrisonem Fordem – zamiast Bruce’a Willisa – stanowią solidne wsparcie. Jednak tak naprawdę całe szoł ukradło trzech kolesi, którzy swoje najlepsze lata chyba mają za sobą. Po pierwsze, senior Antonio Banderas, który jako gadatliwy Galgo rozsadzał ekran swoim ADHD oraz wręcz desperacką chęcią wzięcia udziału w akcji. Humor w czystej postaci. Drugi to wracający do grania Wesley Snipes jako nożownik Doc, który robi to, co potrafi najlepiej – zabija. No i końcu ten trzeci – arcywróg Stonebanks, czyli Mel Gibson. Jest demoniczny, nieobliczalny i ma ten błysk szaleństwa w oku.

niezniszczalni_34

Miał być oldskul i trochę był. Jednak ze wszystkich części serii, „trójka” wypada najsłabiej. Nie ma tak brutalnej i bezkompromisowej jatki jak w jedynce, nie jest też tak autoironiczna jak dwójka. Reżyser Patrick Hughes po prostu nie udźwignął tego klimatu do końca. Niemniej jest to całkiem niezła rozpierducha i mam nadzieję, że następnym razem – nie oszukujmy się, będzie czwórka – efekt stanie się lepszy.

niezniszczalni_35

6,5/10

Radosław Ostrowski

Koliber

Joseph Jones był żołnierzem brytyjskich sił specjalnych stacjonujących w Afganistanie. Teraz ukrywa się w londyńskich uliczkach jako bezdomny i towarzyszy mu Isabelle. Uciekając przed łobuzami wpada do domu i przejmuje tożsamość właściciela, który wyjechał na długo. Zdobywa pracę w chińskiej mafii, pomagając siostrze Cristinie zajmującej się bezdomnymi. Ale kiedy dowiaduje się, że Isabelle została zamordowana, chce ją pomścić.

koliber1

Dziwny film zaserwował debiutujący w roli reżysera Steven Knight (scenarzysta m.in. „Wschodnich obietnic” Davida Cronenberga), bo jak na film akcji za mało akcji, tempo jest spokojne, a dużo psychologii. Londyn nocą nie wygląda tak fajnie jak za dnia i nie chodzi mi tu o neony, ale nocą budzą się demony. Wiem, brzmi to banalnie, ale to akurat prawda – prostytucja, haracze, handel towarem, ściąganie długów. Tu sprawiedliwość wymierza się na własną rękę. Klimatu brudu dopełniają ciekawe i niepozbawione uroku zdjęcia Chrisa Mengesa, dobry montaż oraz dość intrygująca fabuła, która może nie jest specjalnie oryginalna, ale nie zanudza. Jak dla mnie to za spokojnie było (ze względu na pewnego aktora liczyłem na więcej zadymy), ale efekt jest niezły, zaś rzadko pojawiające się sceny akcji są porządnie zrobione.

Liczyłem na jatkę i kino akcji, bo zagrał tu niejaki Jason Statham, który jednoznacznie kojarzy się z byciem twardzielem. Tutaj jednak gra faceta z przeszłością, od której próbuje uciec, a by odkupić swoje winy, musi sam załatwić sprawy za pomocą pięści. I facet jest wiarygodny, nawet jeśli nikomu nie spuszcza łomotu. Drugą kluczową postacią jest siostra zakonna grana przez Agatę Buzek. Nie, to nie jest żart. Nie dość, że dobrze mówi po angielsku (choć kilka zdań jest po polsku) i całkiem nieźle poradziła sobie z rolą dość skomplikowanej kobiety.

koliber2

„Koliber” to od czasu „Revolvera” Guya Ritchiego najbardziej nietypowy film w dorobku Jasona Stathama. Jak na film akcji, za dużo gadania i spokoju, a jak na dramat trochę dużo akcji. Efekt wyszedł przyzwoity, a i parę razy potrafi zaskoczyć.

6/10

Radosław Ostrowski