Porucznik Dennis Meechum jest nowojorskim gliniarzem, który w 1972 r. przeżył napad na posterunek i ranił jednego z napastników. W oparciu o to wydarzenie napisał powieść, która stała się bestsellerem. Ale od tej pory minęło 15 lat i policjant przeżywa kryzys twórczy po śmierci swojej żony. I wtedy poznaje tajemniczego Cleve’a, który chce by napisał książkę o nim. A że był on płatnym zabójcą działającym dla pracownika dużej korporacji – Davida Matlocka, to Meechum początkowo sceptyczny postanawia przyjrzeć się sprawie i zacząć pisać.

Trzeba przyznać, że punkt wyjścia tego zapomnianego filmu Johna Flynna (bardziej znany jako reżyser „Osadzonego” ze Stallonem) – kojarzonego głównie z kinem klasy B. Tutaj jednak wyszedł całkiem solidny dreszczowiec, który trochę wpisywał się w antykorporacyjny nurt, gdzie szefowie firm są naprawdę potężnymi ludźmi, którzy nie zawsze w sposób zgodny z prawem funkcjonują. Większość czasu spędzamy głównie na dialogach oraz relacji między uczciwym gliniarzem a bezwzględnym i zblazowanym zabójcą, która jest prawdziwą siłą napędową i daje naprawdę duże pole do popisu. Nie brakuje tutaj napięcia (próba porwania córki Meechuma czy strzelanina w pralni), odrobiny humoru (bijatyka w barze) czy paru naprawdę zgrabnych dialogów (autorem był Larry Cohen – kojarzony głównie z marnymi horrorami oraz „Telefonem”) i wyszła z tego naprawdę dobra mieszanka. Może miejscami przewidywalna, z hollywoodzkim zakończeniem, ale ma to swój specyficzny klimat.

Swoje tez robią aktorzy. Misiowaty Brian Dennehy naprawdę radzi sobie jako zdeterminowany gliniarz, dla którego praca gliny jest ważniejsza od pisania. Ale jak już znajdzie trop, nie odpuści, trochę nieufny, ale potrafiący logicznie myśleć. Jednak cały film skradł mu fenomenalny James Woods. Wyrachowany, bezwzględny Cleve potrafi miejscami wzbudzić sympatię, ale jest bardzo trudnym przewodnikiem po tym brudnym świecie. Obaj tworzą naprawdę ciekawy duet, choć początkowo są trochę nieufni wobec siebie. Pozostali robią tutaj za tło i niespecjalnie się wyróżnia (włącznie z głównym antagonistą).

Mimo lat i pewnych niedoskonałości, „Bestseller” nadal potrafi przykuć uwagę i broni go James Woods będący wówczas w naprawdę wybornej dyspozycji. Aż trudno w to uwierzyć, że odpowiadają za nie niego reżyser i scenarzysta tworzący głównie produkcje co najwyżej średnie. Ale nawet takim czasem udaje się wybić.
7/10
Radosław Ostrowski
