Blondie – Pollinator

Blondie%27s_%22Pollinator%22_album_cover

Pamiętacie taki zespól Blondie? Jeden z prekursorów punk rocka (obok Ramones i Sex Pistols), który mieszał tak naprawdę różne gatunki: od rocka przez disco, funk i reggae, osiągając szczyty popularności w latach 80. Potem doszło do rozpadu, a Debbie Harry i spółka skrzyknęli się pod koniec lat 90. (ze starego składu ostali się tylko gitarzysta Chris Stein i perkusista Clem Burke), czasy się zmieniły, a grupa nie odnosiła tak spektakularnych sukcesów. Nie mniej nie odpuszczają, dzięki czemu trafiła jedenasta studyjna płyta.

Przy „Polimatorze” od strony produkcyjnej wsparcia udzielił John Congleton, zaś utwory na albumie są stworzone przez takie postacie jak Johnny Marr (gitarzysta The Smiths), Sia, David Sitek (TV On The Radio) czy Nick Valenci (The Strokes). Nad całością czuć ducha dawnego, przebojowego oblicza Blondie, co czuć już w energetycznym „Doom or Destiny”, gdzie wokalnie wsparcia udzieliła Joan Jett. Szybkie riffy, delikatne i rozbuchane klawisze, dynamiczna perkusja – brzmi jak czad? I tak też jest. Echa nieśmiertelnego „House of Glass” czuć w rytmiczno-nostalgicznym „Long Time” czy delikatnym „Already Naked” z zadziorniejszą gitarą w refrenie. Potencjalnym killerem imprezowym jest singlowe „Fun”, gdzie mamy nośny refren, chwytliwą nutę, funkową gitarę i dyskotekową perkusję z lat 70. oraz niemal punkowy „My Monster” (ta gitara szaleje). Nie brakuje też miejsca na bardziej romantyczne fragmenty, gdzie szansę ma się popisać klawiszowiec w „Best Day Ever” czy mroczniejszym „Gravity”, nie wspominając o niemal akustycznym „When I Gave Up on You”. Nie brakuje i dęciaków (niezły „Love Level”).

Blondie trzyma się swojej stylistyki, a wokal Debbie Harry jest na tyle wyrazisty, że nie można jej z nikim pomylić. Ale wiek zrobił swoje (wokalistka ma już 72 lata!) i choć nie ma on takiej mocy (wokal, nie czas) jak kiedyś, to nie wywołuje ona rozdrażnienia. Jest to solidny poziom, jakiego wiele osób może pozazdrościć.

„Polinator” to powrót Blondie do dobrej formy i przyjemnego, przebojowego popu zrobionego w starym, lecz nie archaicznym stylu. List przebojów i nowych fanów raczej nie zdobędą, ale nie mają czego się wstydzić. Dinozaury nadal się fajnie gibają i nie zamierzają jeszcze przenieść się do muzeum.

7/10 

Radosław Ostrowski