John Mayall – Talk About That

John-Mayall_Talk-About-That-1200x1067

Mimo ponad 80 lat na karku, ten weteran brytyjskiego bluesa nie odpuszcza. Po zaledwie dwóch latach przerwy wraca z nową płytą, dając fanom bluesa sporo frajdy, choć nikomu niczego nie musi udowadniać. Ale i tak pokazuje jak to się robi.

Na początek mamy bujający utwór tytułowy z mocno wybijającym się basem oraz klawiszami. A im dalej w las, tym równie przebojowo oraz dynamicznie. A to wskoczą dęciaki (“It’s Hard Going Up” czy strzelające “Gimme Some of That Gumbo”), a to na gitarze zagra Joe Walsh z The Eagles (fantastyczne “The Devil Must Be Laughing” czy zagrane na slide “Cards on The Table”), wskoczy harmonijka (“Goin’ Away Baby”) czy na pierwszy plan wskoczy fortepian (“Blue Midnight”) lub klawisze (“Blue Midnight”). I to wszystko brzmi po prostu znakomicie, bez przynudzania, ale z przytupem.

Ale Mayall zamiast zwolnił czy grać nieco łagodniej, nadal ma w sobie ogień, a gitarowe riffy nic nie tracą na sile. Równie silny pozostaje głos, który kompletnie nie zdradza (zbyt mocno) wieku. Pozazdrościć tylko energii I zaangażowania. Niby nic nowego, ale jak się tego słucha. I takiego bluesa chcę jak najwięcej – zrobionego z luzem oraz kopem.

8/10

Radosław Ostrowski

John Mayall – Find a Way to Home

Find_a_Way_to_Care

O Johnie Mayallu już pisałem, oceniając jego poprzednią płytę. Ojciec chrzestny bluesa brytyjskiego, po zaledwie roku przerwy, powraca z nowym albumem i mimo dość zaawansowanego wieku, nadal jest energicznym dżentelmenem. Wsparty przez kolegów: Rocky Athas (gitara), Greg Rzab (gitara basowa) i Jay Davenport (perkusja), znów pokazuje na co go stać.

Zaczyna się klasycznie i spokojnie – „Mother in Law Blues” ma to, co powinien mieć utwór z tego gatunku, czyli współgrającą i zadziorną gitarę z fortepianem, spokojnie uderzającą perkusję, harmonijkę ustną oraz mocny głos Mayalla. Nie zabrakło też przebojowego zacięcia („River’s Invitation”, utwór tytułowy czy „I Feel So Bad 2”), a od poprzednika różni go większa obecność dęciaków. Gitara brzmi znakomicie w każdym utworze (nawet wolnym, knajpiarskim „Long Distance Call” czy bardziej żywiołowym „I Want All My Money Back”), aranżacje są przednie (nawet klawesyn się znalazł w „Ropes and Chains”). Wymienianie poszczególnych utworów mija się z celem, bo poziom jest bardzo wysoki i słucha się tego z niekłamaną przyjemnością.

Blues rock nadal ma się dobrze, a Mayall ciągle jest w wielkiej formie. Nie wypada nie znać.

8/10

Radosław Ostrowski

https://www.youtube.com/watch?v=ssQWf9s4abg&w=300&h=247

John Mayall – A Special Life

A_Special_Life

Jeden z najważniejszych twórców brytyjskiej sceny bluesowej. 80-letni gitarzysta z okazji swoich urodzin postanowił wyruszyć w trasę koncertową i nagrał swój pierwszy album od pięciu lat. Wpływ Mayalla na bluesa jest bezdyskusyjny – twórca kapeli Blues Breakers, która była kuźnią talentów (grali m.in. Eric Clapton, Mick Fleetwood, Jack Bruce czy John McVie), tworząc blues rocka.

Musze przyznać, że „A Special Life” brzmi bardzo klasycznie, poza gitara elektryczną swoje robi tutaj  akordeon („Why Did You Go Last Night”), fortepian i klawisze, a zróżnicowanie brzmienia mocno ubarwia ten bardzo interesujący album. Nie brakuje tutaj ostrości („Speak of the Devil” czy „Big Town Playboy” zdominowanym przez harmonijkę i fortepian), skrętu w country („That’s All Right” z szybką harmonijką), odrobiny spokoju („Floodin’ In California” czy w utworze tytułowym zdominowanym przez harmonijkę i fortepian), a wszystko podrasowane dynamiczną grą gitary elektrycznej i naprawdę mocnym wokalem Mayalla. Nie czuć, że ten facet skończył 80-tkę, taką ma energię i zwyczajnie nie odpuszcza. Ostatnim takim muzykiem z takim powerem był Buddy Guy.

Niby nie jest to nic zaskakującego, ale to kawał porządnego i oldskulowego bluesa. Nie oznacza to w żadnym przypadku archaicznego i nudnego. Energia jest, gitara gra jak powinna i lekko podniszczony wokal – widzicie przed oczami jakąś spelunę, w której można to grać? Bo ja tak.

7,5/10

Radosław Ostrowski