Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki

Profesor Henry Joner Jr. zwany też Indym był jednym z najważniejszych herosów popkultury czasów, gdy byłym młodym chłopcem. Ale od jego ostatniej przygody minęło 18 lat, kiedy pojawiły się wieści, że wraca. Pojawiły się wątpliwości, czy dadzą radę, a może dojdzie do zbezczeszczenia legendy. Ale po kolei, bo sprawa wygląda tak:

indy41

Lata 50. Profesor Jones, pułkownik amerykańskiego wywiadu zostaje porwany przez komunistów kierowanych przez dr Irinę Spalko do znalezienia jednego przedmiotu z mitycznej Strefy 52. Mimo prób wyjścia z sytuacji, Indy zostaje oskarżony o sympatyzowanie z komunistami oraz wyrzucony z uczelni. I w drodze na pociąg poznaje młodego chłopaka, Mutta Williamsa proszącego go o pomoc w odnalezieniu matki oraz przyjaciele, profesora Oxleya. A przy okazji będą szukać mitycznej Kryształowej Czaszki.

indy43

Muszę przyznać, że w ogóle pomysł zrobienia kolejnej opowieści o niezmordowanym archeologu, tym razem walczącym z komunistami, ogląda się naprawdę nieźle. Częściowo udaje się zachować klimat wielkiej przygody, zachowano te same dźwięki bicza, walenia pięściami, nadal są łamigłówki, bijatyki i szalone akcje na złamanie karku. I nawet Harrison Ford – mimo upływu lat – trzyma formę i nadal jest tym samym, łobuzerskim twardzielem. Jednak największym problemem jest warstwa wizualna. W założeniu seria o dzielnym archeologu, była stylizacją na kino przygodowe lat 30. i 40., a Janusz Kamiński stara się naśladować Douglasa Slocombe’a. Poza tym bardzo mocno widać masę efektów komputerowych – od świstaków przez mrówki a kończąc na statku kosmicznym. No właśnie – element wzięty z SF niespecjalnie pasuje do całej konwencji, wywołując dezorientację. Ale – jak już przyznałem na początku – to kawał niezłego kina ze sprawdzonymi schematami, odrobiną humoru i widowiskowej akcji.

indy42

Jeśli zaś chodzi o obsadę, to jest tutaj zaskakująco dobrze. Ford mimo lat nadal trzyma dobrą formę i on zostanie na zawsze tym Indym, którego pokochano na początku. Drugą mocną kartą jest niezawodząca Cate Blanchett jako główny łotr do pokonania, czyli zajmująca się parapsychologią dr Spalko. Wczuła się w cała konwencję, a jej akcent wschodzi jest po prostu świetny. Całkiem nieźle zaprezentował się niejaki Shia LaBeouf, stylizowany na Marlona Brando z „Dzikiego” Mutt. Ale dla mnie największym zaskoczeniem było pojawienie się Karen Allen, czyli Marion Ravenwood (pamiętacie „Poszukiwaczy”). Jeśli myślicie, że z wiekiem zmienił się jej charakter, to jesteście w błędzie. Nadal jest krewka, pewną siebie twardą kobietą z charakterem, co widać w ciągłych kłótniach z Indym. Cała reszta obsady (Ray Winstone, John Hurt i Jim Broadbent) jest solidna jak zawsze.

indy44

Od początku było wiadomo, że nie da się przeżyć starcia z wielka legendą, jaką stała się trylogia Indiany Jonesa. Ale muszę przyznać, że Spielberg wyszedł z tej konfrontacji obronną ręką. Naprawdę niezłe przygodowe kino, trochę pachnące starym stylem, choć nie pozbawionym idiotyzmów – tak jak w poprzednich częściach. Więc jesteście gotowi na przygodę?

6,5/10

Radosław Ostrowski


Poszukiwacze zaginionej Arki

Był kiedyś taki czas, że było się małym chłopcem marzącym o wielkich przygodach. I wtedy oglądało się takie filmy jak „Gwiezdne wojny” (stara trylogia), „Goonies” czy trylogia „Powrót do przyszłości”. Ale dla mnie wtedy liczył się tylko jeden facet. Niby był archeologiem, ale nie wyglądał na takiego. Skórzana kurtka, kowbojski kapelusz, bicz i pistolet – bardziej pasował do poszukiwacza przygód i awanturnika. Ale to właśnie jego wywiad prosi o pomoc, by odnaleźć legendarną Arkę  Przymierza zanim zrobią to naziści.

indy_11

I teraz w zasadzie mógłbym wymienić jedno nazwisko, by wszystko stało się jasne – dr Indiana Jones. Tego faceta wymyślił George Lucas, ale nie chciał reżyserować, gdyż przeszedł na reżyserską emeryturę. Dlatego poprosił o pomoc swojego przyjaciela, Stevena Spielberga, tworząc nowego herosa popkultury, a jednocześnie standard kina przygodowego. Skarb/artefakt cenny do zdobycia, dwóch antagonistów, pościgi, strzelaniny, humor i jedna szalona akcja goniąca kolejną szaloną akcję. Już sam początek (próba zdobycia złotego posążka z dżungli) mimo lat robi piorunujące wrażenie, a twarz Indy’ego przez kilka minut pozostaje tajemnicą. Wszystko to jest prowadzone pewną ręką, aczkolwiek jest kilka bzdur (po co Fuhrerowi żydowski artefakt?) i klisz (dr Jones sprawia wrażenie niemal nieśmiertelnego i nie do pokonania, niekończąca się amunicja), które dzisiaj zaczynają zwyczajnie przeszkadzać. Tak samo nie robią wrażenia efekty specjalne, nie wytrzymujące próby czasu.

indy_12

Jednak kilka scen zapada w pamięć bardzo mocno: sceny w dżungli i zdobycie posążka zakończone toczącą się wielką kulą, popisy mistrza miecza zakończone… jednym strzałem czy szalony pościg i próba (udana) przejęcia ciężarówki przez Indiego (po drodze trzeba było pozałatwiać hitlerowców z ciężarówki oraz konwoju). Wszystko to jest zrobione z nerwem i tempem, dzięki świetnej pracy kamery Douglasa Slocombe’a (piękne także kolorystycznie sceny w Kairze czy finał na wyspie) oraz kapitalnej muzyce Johna Williamsa z nieśmiertelnym „Raiders March” na czele.

indy_13

Ale to i tak nie miałoby tej siły ognia, gdyby nie Harrison Ford, który po prostu ożywił postać awanturnika, bez względu na cenę walczącego o zdobycie historycznych zabytków oraz dostarczenie ich do muzeum. Lubiący alkohol i kobiety, może nie do końca dba o siebie, ale to wypadkowa inteligencji oraz siły pięści, choć nie zawsze to pomaga. Indy jak każdy heros musi mieć kobietę, tutaj nazywa się Marion Ravenhood i wcieliła się w nią niezapomniana Karen Allen, tworząc portret silnej oraz bardzo pewnej siebie chłopczycy, nie dającej sobie w kaszę dmuchać. A ironiczne docinki świadczą o tym jak bardzo iskrzy między nimi, co tylko sprawia frajdę. Na drugim planie rządzi i dzieli znakomity Paul Freeman wcielający się w głównego antagonistę Jonesa, Belloqa – czarującego i zafascynowanego swoim fachem człowieka. Poza nim są jeszcze dwie postacie nierozerwalnie związane z serią – oddani przyjaciele, mający spore kontakty, obrotny Egipcjanin Salah (John Rhys-Davies z czasów, gdy nie był Gimlim) oraz dr Marcus Brody (nieodżałowany Denholm Elliott, który pojawia się dość krótko) – obydwaj bardzo dobrzy.

indy_14

„Poszukiwacze…” byli tylko wstęp do kolejnych wielkich przygód dra Jonesa. Następne części spotykały się z różnym odbiorem, jednak pozostały klasyką kina przygodowego oraz wzorcami dla wielu naśladowców tego gatunku, który lata świetności ma już dawno za sobą. Tak się właśnie tworzy historia.

8/10

Radosław Ostrowski