Wielki Gatsby

Najsłynniejsza powieść Francisa Scotta Fitzgeralda nie ma zbyt wielkiego szczęścia do filmowych adaptacji. Widziałem tą bardzo efekciarską ekranizacje Baza Luhrmanna z boskim Leonardo DiCaprio, jednak dopiero teraz zmierzyłem się z poprzednią adaptacją. Stworzoną w roku 1974 przez reżysera Jacka Claytona i scenarzystę Francisa Forda Coppolę.

Sama historia jest znana, nawet jeśli się nie miało styczności z książkowym pierwowzorem. Wszystko opowiada młody makler giełdowy Nick Carraway (debiutujący Sam Waterston) z Wielkiego Miasta. Przybywa odwiedzić swoją kuzynkę, Daisy Buchanan (Mia Farrow) oraz jej męża (Bruce Dern) w ich posiadłości na prowincji. Pozornie para wydaje się szczęśliwa, jednak to wszystko fasada. Nick wynajmuje mały dom naprzeciwko wielkiej rezydencji, której właścicielem jest tajemniczy Jay Gatsby (Robert Redford). I zawsze w nocy trwają imprezy na ogromną skalę. Na jedną z takich imprez zostaje zaproszony Nick oraz poznaje osobiście samego Gatsby’ego. Następnego dnia zaprasza go na lunch, lecz pod tym wszystkim kryje się poważny plan.

Reżyser bardzo powoli buduje całą narrację, pozwalając wejść w atmosferę epoki. Już czołówka, podczas której widzimy opustoszała siedzibę Gatsby’ego wygląda imponująco. Aż ciężko oderwać oczy od scenografii oraz kostiumów, pozwalającym wejść w klimat lat 20.. Czas dekadencji, oszałamiającego bogactwa, niemal nieskrępowanej rozpusty i niemal ciągłego rozluźnienia. Niby mamy tu historię miłosną, gdzie mamy zderzenie dawnych kochanków. On odrzucony z powodu statusu społecznego, ona zbyt przyzwyczajona do wygody i bogactwa. I to potrafi zaangażować, choć dla mnie problemem jest zbyt wolne tempo oraz pewien dystans.

To, co dla mnie działa to absolutnie fantastyczny Robert Redford w roli Gatsby’ego. Pełen uroku, optymizmu, ale jednocześnie bardzo skryty i próbujący niejako cofnąć czas. Magnetyzująca, pełna charyzmy postać, a równie zaskakująca jest tutaj Mia Farrow. Jej Daisy jest z jednej strony naładowana pasją, energiczną kobietą, ale z drugiej jest kompletnie pustą laleczką, nie będącą w stanie podejmować poważnej decyzji. Jakby chciała być w stanie ciągłej zabawy, unikając jasnych deklaracji. Reszta postaci wypada solidnie, choć najbardziej wybija się żywiołowa Karen Black jako Myrtle Wilson oraz Bruce Dern w roli lekko prostackiego Toma.

Czy jest to lepsza adaptacja od filmu Luhrmanna? Dla mnie jest mniej spektakularna, mająca o wiele więcej przestrzeni na oddech oraz zapoznanie się z postaciami. Przyznaję, że miewa momenty znużenia i nie zawsze angażuje, ale Clayton w większości czasu trzyma wszystko w sprawnych rękach. Nawet zakończenie jest zdumiewająco poruszające, co nie jest takie częste.

7/10

Radosław Ostrowski

Koziorożec 1

Teorie spiskowe w kinie są modne w zasadzie od dawien dawna (a dokładnie od „39 kroków” Hitchcocka). Zamach na Kennedy’ego, grupa trzymająca władzę, śmierć Paula McCartneya. Najbardziej popularna teoria mówi, że lądowanie na Księżycu nie miało miejsca, tylko zostało nakręcone w studiu przez Stanleya Kubricka. Ta teza stała się punktem wyjścia dla jednego z najciekawszych thrillerów politycznych.

koziorozec1

Już za paręnaście minut ma wyruszyć Koziorożec 1 – statek kosmiczny z trójką astronautów pod wodzą komandora Charlesa Brubakera. Ich celem jest dotarcie do Marsa. Ale w parę minut przed wyruszeniem, astronauci zostali przeniesieni samolotem do oddalonej bazy. Tam na miejscu znajdują się kamery i sprzęt filmowy, a szef misji szantażem zmusza ich do udziału w mistyfikacji. Ostatecznie misja kończy się awarią i zniszczeniem kapsuły, więc astronauci wiedząc, że ich los jest przesądzony, decydują się uciekać. W tym samym czasie dziennikarz Robert Caufield prowadzi własne śledztwo w sprawie zaginięcia jednego z pracowników NASA. Nie trzeba być geniuszem, by odkryć, ze te dwa wątki połączą się ze sobą.

koziorozec2

Już wtedy Peter Hyams zdecydował się pokazał, jak wielką siła jest manipulacja, a technika jest tak rozwinięta, że można dzięki niej wmówić ludziom wszystko. Wtedy wystarczyły kamery i telewizja, dzisiaj można użyć satelitów, Internetu, a manipulacja jest dokonywana wszędzie – reklamy, filmy, media. Jaki to problem dzisiaj wmówić innym fałszywe informacje? To bardzo sugestywnie pokazuje pierwsza część filmu – wielkie oszustwo, czyli nieudana misja na Marsa, zrobiona żeby nie doprowadzić do likwidacji programu kosmicznego oraz dla propagandy sukcesu. Dalej mamy ucieczkę i pościg, a w tle jednocześnie prowadzone dziennikarskie dochodzenie – zbieranie faktów, składanie do kupy elementów i strzępki informacji oraz próba pozbycia się dziennikarza (uszkodzenie hamulców – świetne zrobiona jazda pokazana z oczu bohatera; fałszywe oskarżenia, w końcu zwolnienie z pracy). Brzmi znajomo? Nic się nie zmieniło, a całość jest świetnie poprowadzona oraz bardzo inteligentnie opowiedziana. Napięcie jest tutaj bardzo mocno podkręcane (nie tylko przez ścigające helikoptery, ale także węża, strzały), a sceny akcji naprawdę nie trąca siły (ostateczny pościg lotniczy – perełka).

koziorozec3

Hyams świetnie portretuje manipulacje i wszystko trzyma mocno za gardło, ale ma tez naprawdę wybornych aktorów, którzy wyciągają ze swoich postaci ile się da. Najbardziej tutaj błyszczy James Brolin, czyli komandor Brubaker, który szybko (pod presją zamachu na rodziny) zgadza się na mistyfikację, jednak jest na tyle inteligentny i sprytny (w końcu dowódca), że nie jest łatwy do pokonania. Drugim takim facetem jest Caufield, fantastycznie poprowadzony przez Elliotta Goulda, którego jedynym wsparciem jest koleżanka Judy (Karen Black na gościnnych występach) – uparty, zdeterminowany i konsekwentny. A jednocześnie zabawny (troszeczkę). Jeszcze jest trzeci facet, czyli dr James Kalloway (Hal Holbrook) – stylizowany tutaj na czarny charakter, zarówno potrafi być przekonujący (pierwsza rozmowa z astronautami po ich starcie) jak i bardzo śliski. Poza tym trio, drugi plan obfituje w takich aktorów jak Sam Waterson (podpułkownik Willis), O.J. Simpson (komandor Walker) plus Brenda Vaccaro (żona Brubakera) i na sam finał epizod Telly’ego Savalasa (opryskiwacz Albain).

Lata mijają, a „Koziorożec” nie chce się za bardzo zestarzeć (może poza fryzurami postaci). Mimo sporego wieku na karku, pozostaje on naprawdę świetnym dreszczowcem ze świetnie opowiedzianą historią oraz bardzo ponurym klimatem. Naprawdę mocna rzecz.

8/10

Radosław Ostrowski

Intryga rodzinna

Julia Rainbird jest bogatą kobietą. Prosi o pomoc jasnowidzkę Blanche Tyler. Jej zadaniem jest znalezienie nieślubnego syna jej siostry, która 40 lat temu oddała go innym ludziom. Nie wie jednak, że jasnowidzka jest oszustką. W tym samym czasie pewien jubiler Arthur Adamson ze swoją wspólniczką okradają pewnego bogatego magnata.

intryga1

Alfred Hitchcock po obrzydliwym „Szale” tym razem się uspokoił i postawił na klasyczną intrygę kryminalną. Początek wydaje się dość chaotyczny, bo mamy przeskok z jednego wątku na drugi. Jedno jest pewne: obydwa te wątki będą musiały się spotkać ze sobą. Intryga kryminalna jest tutaj zgrabnie poprowadzona – tajemnica, zniknięcie, mistyfikacja, kradzież, morderstwo. Czyli te wątki, które są dla Hitcha bardzo rozpoznawalne. Nie brakuje też odrobiny humoru reżysera, a kilka scen (jazda samochodem z uszkodzonymi hamulcami czy finał) potrafi trzymać w napięciu. Samo rozwiązanie jest satysfakcjonujące, choć raczej oczywiste do przewidzenia. Mimo to realizacja zasługuje na uznanie, scenariusz jest więcej niż solidny (choć jest tu sporo zbiegów okoliczności), a sam film, choć ostatni w dorobku mistrza jest godnym pożegnaniem z kinem.

Siłą napędową też jest tu naprawdę dobre aktorstwo. Najbardziej błyszczy Barbara Harris jako pseudo-jasnowidz, który jest przede wszystkim pazerny na kasę. Jednak w tym przypadku, chyba trafiła kosa na kamień. Partneruje jej świetny Bruce Dern jako taksówkarz, który udaje detektywa. I gdy zbiera informacje, jest naprawdę przekonujący. Poza tą dwójka jest jeszcze jeden duet graczy: William Devane (Arthur Adamson – opanowany, konsekwentny złodziej) i niedawno zmarła Karen Black (Fran – piękna, lojalna i posłuszna, kochanka idealna), który równie trzymają poziom i fason.

intryga2

Ostatni film, ale w tym przypadku nie oznacza to gorszego czy słabego kina. Mistrz trzyma poziom i po prostu zrobił swoje.

7,5/10

Radosław Ostrowski