
Ta mieszkająca od lat na Wyspach Brytyjskich wokalistka I producentka ciągle zaskakuje. Już od debiutanckiego “Daddy Says I’m Special” Kari Amirian stała się nowym głosem na polskiej scenie muzyki alternatywnej. Od tego czasu zamieszkała w Leeds i nagrała jeszcze jeden album. Teraz wychodzi trzeci twór, który ma uspokoić wszystkich fanów: „Mam się dobrze”, ale czy na pewno?
I tutaj coraz mocniej czuć mieszankę tego, co było poprzednio – przebojowego popu w wersji alternatywnej, gdzie ciągle czuć skandynawski las. Ale coraz mocniej odzywa się elektronika I skręca to wszystko w kierunku muzyki tanecznej, co zapowiada “Runaway” z zapętlonym wstępem oraz rożnymi przeszkadzajkami, dodającymi dzikiego rytmu. Nie mogłem pozbyć się wrażenia, że słucham odgrzebany album Bjork sprzed lat, tylko bardziej przystępny, pełen brzmień z elektro-popu lat 80.. Nie brakuje i inspiracji Orientem (klawisze oraz imitacja sitaru w “Talk To Me” czy “Sirens”, gdzie weszły niby-flety), perkusyjnych strzałów przeplatanych nakładającymi się wokalami (“Jungle Boy”), dźwiękowymi zabarwieniami trudnymi do opisania, ale tworzącymi ciekawą mozaikę (“Birds of Paradise”).
Fani poprzedniego wcielenie Kari też znajdą coś dla siebie. Jest bardzo rozmarzona, minimalistyczna “Tammy” z cudnym fortepianem oraz rozkręcającą się perkusją, a także finałowa, mieszająca style “Unanswered”. I nawet takie skoczne, szybkie numery jak “War” czy troszkę przypominający OMD “Reason” potrafią zaskoczyć. Więcej wam nie zdradzę, gdyż każdy powinien zapoznać się z “I Am Fine”.
Kari nadal czaruje swoim delikatnym, niemal eterycznym głosem, sklejając wszystko w jedną, spójną całość. I to ma w sobie siłę, nawet jeśli tylko lekko go podnosi. Ta delikatność bardzo silnie łączy się z cała resztą dzieła. Wokalistka zrobiła powolny, ale konsekwentnie poprowadzony krok do przodu. Osobiście wolę Kari z poprzednich płyt, jednak to nowe, bardziej taneczne oblicze nie wywołuje szoku czy konsternacji i parkiety będą szalały.
8/10
Radosław Ostrowski




