Krystyna Prońko & Sławek Wierzcholski – Samotna kolacja

samotna-kolacja-b-iext47990815

Połączenie tak intrygujące, że nie można było tego przeoczyć. Ona – jedna z najbardziej cenionych „czarnych” głosów w Polsce, on – frontman legendarnego zespołu Nocna Zmiana Bluesa. Połączył ich piszący teksty Robert Obcowski i zaczęła się tworzyć bardzo intrygująca płyta. Dodatkowo parze towarzyszyła śmietanka doświadczonych muzyków w osobach m.in. Jerzego Styczyńskiego (gitarzysta Dżemu), Ryszarda Sygitowicza (ex-Perfect) czy perkusisty Pawła Dobrowolskiego. I tak narodziła się „Samotna kolacja” – bardzo intymna, refleksyjna muzyka.

A że taka będzie, to widać już po okładce. Jest to mieszanka gitary, jazzu i soulu, prowadzonego w formie dialogu między wokalistami. Czasami jest to bardzo spokojne i lekkie brzmienie („Nieokreślony” czy jazzujące „Małe podróże” z pięknym fortepianem), czasem mocniej dołoży harmonijka ustna („Moja ambicja”), gitarka popłynie i zabuja („Śmiesznie uparty”), doprowadzi do tańczenia („Jedynie przyjaźń”) lub wrzuci surowe riffy („Druga taka osoba”).

Płynie ten album niespiesznie, chociaż nie brakuje skocznych numerów. Jednak prawdziwą siłą są bardzo refleksyjne teksty: o przyjaźni, wierności swojej muzyce oraz swoim zasadom, niespełnionych ambicji, a jednocześnie o tęsknocie, samotności. Nie jest to całkowicie na serio, bo odrobina humoru potrafi być zbawienna. I jeśli do tego dodamy spokojnego Wierzcholskiego oraz bardziej ekspresyjną Prońko, to mamy prawdziwy koktajl. Nie zmieni to mocno świata, ale i tak zagwarantuje dobrze spędzony czas w miłym towarzystwie.

7,5/10

Radosław Ostrowski

VA – Albo Inaczej

Albo_Inaczej

Kolesie z wytwórni Alkopoligamia chyba oszaleli, bo postanowili zrobić najbardziej pokręcony projekt jaki kiedykolwiek wymyślony w Polsce. Otóż postanowili hip-hopowe kawałki z przełomu wieków przerobić na… jazz. Teksty zostały lekko zmodyfikowane, zaproszono zawodowych wokalistów, ściągnięto zawodowy big band (Konglomerat) – przedsięwzięcie bardzo ryzykowne.

Wysiłki podjęte przez pomysłodawcę – Witka Michalaka oraz autora aranżacji Mariusza Obijalskiego opłaciły się. Największą siłą napędową jest przede wszystkim muzyka – elegancka, stylowa z popisami poszczególnych instrumentów (swingująca trąbka i fortepian w „Re-fleksjach”, płynące flety wplecione z resztą w „Minutach” czy gitara akustyczna w „Oszustach”), a nogi same idą w rytm muzyki. To nie są tylko covery, to napisane od nowa piosenki i brzmią one znakomicie.

Jeśli chodzi o teksty, to zostały one poddane modyfikacjom (bluzgi wycięto, poskracano, czasami dodano), ale ziomalskie zwroty zostały zachowane. I o dziwo, nie brzmią sztucznie, a przekaz zostaje zachowany (mroczny „Stres”). A żeby zobaczyć modyfikacje i przeróbki, wystarczy zajrzeć do książeczki umieszczonej razem z płytą. Równie wyborni są wokaliści zaproszono i to nie byle jakich: Andrzej Dąbrowski, Ewa Bem, Krystyna Prońko, Zbigniew Wodecki, Felicjan Andrzejczak i Wojciech Gąssowski mierzący się z utworami m.in. Pezeta, Peji, Tedego czy Eldo. Każdy z nich swoją energią naznaczył swój utwór.

Jest jedna poważna wada tej płyty – tylko 8 piosenek? Mam wielkie poczucie niedosytu i pozostaje mi nadzieja, że projekt będzie kontynuowany. I jest to najlepszy dowód na to, ze muzyka nie zna barier żadnych. Nawet tak skrajne gatunki muzyczne jak rap i jazz mogą znaleźć punkt styczny. Brawo!!!

9/10 + znak jakości

Radosław Ostrowski