Lady Pank – Miłość i władza

LADY%2BPANK%2Bokladka%2Bre

Trudno coś złego powiedzieć o Lady Pank – to jedna z najstarszych aktywnie kapel rockowych lat 80. W tym roku zespół obchodzi 35-lecie działalności i nie można było tego uczcić inaczej niż wydaniem nowego materiału. Tak powstała „Miłość i władza”.

Nikt tutaj nie odkrywa niczego nowego – to prosty, chwytliwy rock’n’roll z charakterystyczną grą gitary Jana Borysewicza, niemal żywcem wzięty z lat 80. Sekcja rytmiczna robi swoje, riffy bywają ostrzejsze („Władza”), ale dominują spokojniejsze rytmy („Trochę niepamięci”), ale nie można odnieść wrażenia, że kwartetowi brakuje zwyczajnie pomysłów i odcinają zwyczajnie kupony. Spora część materiału jest zwyczajnie spokojną, nudną pop-rockową młócką. Najlepiej ekipa sprawdza się w szybszych numerach jak bardzo imprezowe „Lizusy”, „Z niczego coś” z szybkim refrenem czy „Droga” z dzwonami w tle, jednak dla mnie największym problem są strasznie banalne teksty, o których poziomie nawet nie chce mi się pisać.

Panasewicz nadal śpiewa tak, jak za najlepszych czasów, tylko jak wspominałem te teksty są tak banalne, że nie da się ich zamaskować ani riffem, ani wokalem. Nawet melodie zaczynają się stawać powtarzalne i riffy Borysewicza działają tylko momentami. Szkoda, bo można było to lepiej wykonać zamiast odcinać kupony dawnej sławy.

5/10

Radosław Ostrowski

Kielich – Drapacz chmur

Drapacz_chmur

Fani Lady Pank znają Kielicha, a właściwie Krzysztofa Kieliszkiewicza – od 1994 roku jest on basistą w tym zespole. Trzy lata temu spróbował swoich sił jako solista nagrywając album „Dziecko szczęścia”, gdzie zaśpiewał tylko w dwóch utworach, ustępując zaproszonym wokalistom. To miałaby jednorazowa akcja, ale Kielich złamał słowo i postanowił nagrać drugi solowy album.

Za produkcję tym razem odpowiada sam Kielich razem z Rafałem Smoleniem. Skrzyknął swoich kumpli, m.in. perkusistę Kubę Jabłońskiego z Lady Pank oraz klawiszowca Jana Smoczyńskiego. Gatunkowo jest to melodyjny soft rock, który ma za zadanie podbić radiowe rozgłośnie. Zapowiedź jest już słyszalna w singlowym „Lepiej już nie będzie nam”, gdzie swoje robi tutaj przede wszystkim bas oraz elektronika. Nawet w tych bardziej gitarowych utworach, bardziej wybija się tutaj elektronika (obróbka głosu w „Na autsajdzie”), zgrana z sekcją rytmiczną (dynamiczne „I Wonder”) czy tworzącą warstwę liryczną (fortepian i smyczki w „Piece of Cake”, gdzie śpiewa Piotr Niesłuchowski). Nawet jeśli pojawiają się mocniejsze wejścia (początek „Drapacza chmury” z lekko garażową gitarą), to są one dość krótkie i fanom ostrzejszego grania, „Drapacz chmur” wynudzi.

Sam Kielich jako wokalista radzi sobie całkiem przyzwoicie, ale lepszy jest zaproszony Łukasz Lach z L.Stadt. Kompozytorem też jest niezłym, a jego gra zarówno na basie jak i gitarze elektrycznej nie budzi poważnych zastrzeżeń.

Bardzo przyzwoity materiał, który od debiutu jest na pewno spójniejszy i przebojowy. Chwytliwe, przyjemne i raczej łagodne (może poza elektronicznym „Motylem i ćmą”). Czemu by nie posłuchać?

7/10

Radosław Ostrowski