Zbigniew Wodecki – Dobrze, że jesteś

dobrze-ze-jestes-w-iext52881401

To już rok odkąd nie ma już Zbigniewa Wodeckiego. Ten muzyk i wokalista renesans swojej twórczości przeżył dzięki albumowi nagranemu z Mitch & Mitch. Ale jednocześnie pracował nad nowym, premierowym materiałem. Niestety, album został niedokończony, lecz wydawca wpadł na pomysł, by pozapraszać gości, a całość została nagrana na setkę, bez poprawek, przeróbek i modyfikacji. Co wyszło z tej mieszanki?

Pop w klasycznym, wręcz szlachetnym wydaniu z orkiestrą oraz żywymi instrumentami, zamiast plastikowej sieczki. Elegancko zaczyna się “Dobrze, że słońce”, gdzie każdy instrument (klarnet, fortepian, dęciaki, flety) wybrzmiewa w całości, a klimatem przypomina jazzowe numery Franka Sinatry. Zresztą podobnie wybrzmiewa łagodny “Give It a Moment” o lekko soulowym zabarwieniu, dając większe pole klawiszom oraz… skrzypcom. I to na plumkaniach tego instrumentu oparty jest początek “Na paluszkach”, bardziej wyciszony utwór z niesamowitym klimatem, by rozpędzić się w funkowym “Tylko ty” oraz delikatnym walczyku “Chwytaj dzień”. Troszkę mroczniej jest w dramatycznym “Sobą być”, pełnym mocnych wejść perkusji, gitar oraz skrzypiec.

Nie trwa to jednak długo, gdyż wchodzi lżejsza oraz przyjemniejsza “Piosenka pierwszego olśnienia jazzem” oraz podtrzymująca tą stylistykę “Nie ma jak Bacharach” z drobnymi wejściami Wodeckiego (nawet pewna pszczółka się pojawia) oraz troszkę szybszy “Wykidajło czas”, by dać bardziej liryczne “Nad wszystko uśmiech twój”. Warto też wspomnieć wyciszone “Nauczmy się żyć obok siebie”.

Sam Wodecki wokalnie pojawia się rzadko, lecz to on napisał muzykę do wszystkich utworów. Jednak gdy się udziela, nadal czuć luz, dystans I elegancję w odpowiednich proporcjach. Ale nie boi się też bardziej zadziornego oblicza (“Kod dostępu”). Pozostali wokaliści udźwignęli zadanie, a najbardziej błyszczy Sławek Uniatowski (“Nie ma jak Bacharach”) oraz Beata Przybytek (“Nad wszystko uśmiech twój” i “Piosenka pierwszego olśnienia jazzem”), za to największą niespodziankę sprawił Junior Robinson, śpiewający po angielsku i nie odstający od reszty (“Give It a Moment”, “Good Night, Love”), fason zachowali Kuba Badach (“Tylko ty”, “Wykidajło czas”) oraz Andrzej Lampart (“Sobą być”).

Szkoda, że już więcej płyt od pana Wodeckiego nie będzie, bo tutaj bardzo mocno widać, iż miał jeszcze wiele do zaoferowania nam, słuchaczom. Pozostał ten album – przebojowy, klimatyczny, z inteligentnymi tekstami oraz sznytem, jakiego już nie spotyka się często.

8/10

Radosław Ostrowski

Kuba Badach – Oldschool

kuba-badach-oldschool

Pochodzący z Krasnegostawu wokalista zwiazany jest od lat z zespołem Poluzjanci. Ale w roku 2017 Kuba Badach postanowił wydać trzeci solowy album, tym razem zawierający własny materiał, a nie covery. Chociaż tamte wychodziły mu bardzo dobrze. Czy wyszedł wyszedł z tego oldskulowy materiał?

“Oldschool” wyprodukował przy wsparciu kumpla z zespołu Poluzjanci – klawiszowca Marcina Górnego. I jest to mieszanka popu, soulu i funku (tak jak w macierzystej formacji wokalisty), co czuć już w otwierającym całość “Życiu”, gdzie mamy dęciaki, fortepian oraz delikatną gitarę elektryczną.a pod koniec perkusja odzywa się z całą mocą. Czuć ducha dawnych dźwięków, choć bliżej tutaj do popowych brzmień z lat 90., polanych stylistyką lat 70. Nie ważne, czy to rozpędzony “So sorry” albo bardziej wyciszony, oparty na Hammondach “Będę z Tobą”. Ładnie udaje się płynne “Cześć” z cudnie wywijającym saksofonem czy bardziej taneczne “Jestem kimś” z funkowym basem oraz zgrabnymi klawiszami w tle, prawie (z naciskiem na prawie) w stylu Justina Timberlake’a. Można troszkę odnieść wrażenie, że to grane jest na jedno kopyto (chociaż to może zestaw instrumentów robi taką impresję), ale parę razy Badachowi udaje się zaskoczyć. Choćby takie “Pada”, które brzmi niczym współczesna produkcja r’n’b ze spokojnymi bitem, utrzymane w podobnym tempie “Pusto” z bardziej przestrzennymi, tanecznymi rytmami czy pełne gitarowego tła z klawiszami “Gdyby nie Ty”. Mi najbardziej utkwiło bardzo intymne, grane na klawiszach “Po drugiej stronie” oraz bardziej jazzowe “Wracam do siebie” z prowadzącym fortepianem. W takich utworach Badach sprawdza się najlepiej.

To ogromna zasługa jego głosu – bardzo lekkiego, niezbyt szalejącego z ekspresją, ale mającego duży feeling  oraz tak bardzo zgranego z dźwiękami, stanowiąc silną całość. W połączeniu z niezłymi tekstami tworzy to lekką oraz przyjemną przygodę. Czekam na kolejne albumy.

7/10

Radosław Ostrowski

Marta Król – Thank God I’m a Woman

Marta_Krol__2014__Thank_God_Im_A_Woman

Jazz w Polsce trzyma się dobrze, co nie jest tajemnicą dla osób słuchających tego gatunku muzycznego. Potwierdza to też drugi album Marty Król, która konsekwentnie idzie w jazzowe klimaty i nadal śpiewa po angielsku.

Album zawiera 10 piosenek, za których produkcję odpowiada Tomasz Kałwak, który współpracował m.in. z Dorotą Miśkiewicz, Beatą Bednarz i Henrykiem Miśkiewiczem. Zaczynamy od bardzo przebojowego utworu tytułowego, gdzie dęciaki błyszczą, bas z gitarą brzmią lekko. Równie czarujący jest „Things Above” z łagodnym fortepianem (podobnie jest z intymnym „In The Wee Small Hours Of The Morning” – pierwszym, lecz nie jedynym coverze). A propos coverów, jest ich tutaj aż 5, jednak są one zrobione ze smakiem i klasą (dynamiczny i oldskulowy „From This Moment On” Cole’a Portera, stonowany „A House Is Not a Home” Burta Bacharacha z pięknym, klawiszowym wstępem czy jedyny polski utwór w zestawie „Uśmiech”, gdzie Marta wspierana jest przez Kubę Badacha), a najciekawszym jest „Começar De Novo” z prowadzącą gitarą elektryczną oraz klimatem bossa novy (w środku gitara podkręca atmosferę).

Uderzyły mnie tutaj dwie rzeczy – lekki oraz swobodny wokal Marty Król oraz spójność całego materiału, mimo sporej ilości utworów cudzego autorstwa. Całość po prostu czaruje, brzmi świetnie, tworząc klimat starych knajp. Ci, którzy będą chcieli się przekonać co do tego, jak brzmi to na żywo, powinni nastawić 7 lipca radio na Program Trzeci. Zachęcam do tego z całego serca.

8/10

Radosław Ostrowski