Niewiarygodne

Ta historia wydaje się tak nieprawdopodobna, że musiała się wydarzyć. Rok 2008, Linwood, stan Waszyngton. Marie Adler zgłasza na policji, że została zgwałcona przez nieznanego napastnika. Związał jej nogi, oczy i robił zdjęcia, a potem wyszedł z jej domu. Prowadzący śledztwo poza jej zeznaniami nie znajdują niczego, zaś wątpliwości zasiewa jedna z jej matek zastępczych oraz ciągłe plątanie się dziewczyny w zeznaniach. To wystarczyło, żeby uznać Marie za niewiarygodną, która ostatecznie przyznaje się do zmyślenia całej sytuacji.

Trzy lata później w Golden, Colorado dochodzi do gwałtu na 22-latce, gdzie kobieta była związana, fotografowana oraz umyta. Prowadząca śledztwo detektyw Duvall przypadkiem odkrywa, że doszło niedawno do podobnej zbrodni w hrabstwie Westminster i kontaktuje się z detektyw Rasmussen.

niewiarygodne1

Mówi się, że Netflix produkuje hurtowo filmy oraz seriale, przez co jakościowo jest bardzo nierówny. Wiadomo, iż chodzi o dotarcie do najszerszego grona odbiorcy, ale w przypadku mini-seriali jest co najmniej dobrze, a nawet bardzo dobrze. Nie inaczej jest z „Niewiarygodnym”, opartym na nagrodzonym Pulitzerem artykule prasowym. I jest to bardzo rasowy kryminał, pokazujący jak prowadzi się (lub jak nie powinno) śledztwo w sprawie gwałtu. Cała fabuła jest prowadzona dwutorowo: z perspektywy detektyw Duvall i współpracującej z nią (od pewnego momentu) detektyw Rasmussen oraz Marie, widząc reperkusje jej działań. Pozwala to twórcom bardzo szeroko pokazać nie tylko jak wygląda dochodzenie do prawdy – a to potrafi trzymać w napięciu aż do końca – ale przede wszystkim na ofiarach. O tym, jak one próbują odnaleźć się i jakoś funkcjonować po tym wszystkim. Tylko, że takie zdarzenie jak gwałt tworzy wśród ofiar cień, którego nic nie jest w stanie usunąć. Nawet schwytanie sprawcy nie jest w stanie zmienić poczucia lęku oraz poczucia bezpieczeństwa. I to jest naprawdę przerażające.

niewiarygodne2

Drugi wątek – prowadzony równolegle – dotyczy Marie i tego, co dziewczyna przechodzi. Tylko pozornie wydaje się zbędnym, ciałem obcym. Ale w rzeczywistości stanowi bardzo istotne uzupełnienie całości, bo pokazuje przypadek ofiary uznanej przez władzę jako niewiarygodna. Osoby, które miały ją wspierać, zawodzą ją. Samo jej przesłuchanie budzi spore wątpliwości (detektywom ewidentnie brakuje empatii), a wnioski są wyciągane na podstawie fałszywych przesłanek. Efekt tego jest katastrofalny – utrata przyjaciół, zaszczucie (wyciek jej danych do prasy), kompletny brak zaufania wobec najbliższych oraz wręcz depresyjne myśli. Co tylko bardziej potęguje nieufność wobec systemu, myśli samobójcze i poczucie beznadziei. Bo jaki jest sens walczyć o prawdę, skoro nikt jej nie chce?

niewiarygodne3

Pod względem realizacji serial mocno przypomina troszkę dokument. Nie ma tutaj jakiś realizacyjnych tricków (wyjątkiem są przebitki pokazujące sceny gwałtu), stonowana kolorystyka oraz bardzo delikatna muzyka w tle. Najbardziej zaskoczyły mnie tutaj sceny, gdzie mamy wyjaśnione jak działają procedury policyjne. Tutaj dialogi są ekspozycyjne, ale jest to poprowadzone w sposób nienachalny i pomaga zrozumieć co i jak działa. Nawet pozornie nudne sceny rozmów, przeglądania akt, przeszukiwanie mieszkań – wszystko to wygląda i brzmi po prostu znakomicie. Scenarzyści wykonali kawał fantastycznej roboty.

niewiarygodne4

Pewna reżyserka ręka (a właściwie trzy ręce, czyli Lisę Cholodenko, Michaela Dinnera oraz Susannah Grant), znakomity scenariusz oraz bardzo dobra realizacja nie zawsze wystarcza. Udało się za to zebrać fantastyczne aktorki (tutaj dominują kobiety). Najbardziej dźwiga na barkach Kaithlyn Dever w roli Marie. Bardzo delikatna dziewczyna z bardzo naznaczoną przeszłością z masą demonów w tle, która coraz bardziej zaczyna izolować się od reszty. Mieszanka łagodności z kipiącym wręcz gniewem i agresją jako reakcją obronną. Wiele scen z jej udziałem (przesłuchania policji czy rozmowa z psychologiem) potrafią poruszyć i pokazać jej inne oblicze. Ale dla mnie prawdziwym dynamitem jest prowadzący duet policjantek w wykonaniu Toni Collette (Grace Rasmussen) i Merritt Dever (Karen Duvall). Panie tworzą bardzo sprawnie działający duet będący niemal idealnym wzorcem policjanta. Bardzo empatyczne (pierwsza scena przesłuchania Duvall – perełka), drobiazgowo wykonujące swoją pracę i analizujące materiał dowodowy na wszelkie możliwe sposoby. Choć ta pierwsza miejscami bywa nerwowa (zwłaszcza w kwestiach przemocy wobec kobiet i bezsilności wobec przepisów prawa), a druga bardziej opanowana i wyciszona oraz mają kompletnie różną przeszłość. Także jest tutaj przebogaty drugi plan (m.in. Dale Dickey jako komputerowa specjalistka RoseMarie czy Danielle Macdonald i Annaleigh Ashford wcielające się w ofiary), gdzie nie można się do nikogo przyczepić.

niewiarygodne5

To rzeczywiście niewiarygodne, że Netflix jeszcze ma sporo mocnych strzałów w bibliotece. Nawet jeśli na pierwszy rzut oka nie zapowiadało się na coś, co mogło być dziełem z najwyższej półki. Ale „Niewiarygodne” jest bardzo mocnym, poruszającym dramatem i trzymającym w napięciu kryminałem jednocześnie. Serial, który absolutnie trzeba obejrzeć i nie ma zmiłuj.

9/10 + znak jakości

Radosław Ostrowski

Olive Kitteridge

Uchowaj nas od strzelb i samobójstw naszych ojców.
John Berrymann

Tytułowa Olive Kitteridge była nauczycielką matematyki, żoną aptekarza i matką Christophera. Poznajemy jej życie na przestrzeni 25 lat z jej życia, gdy syn dojrzewał, a kobieta powoli przechodziła w wiek starczy. Poznajemy ją jednak w dość ponurych okolicznościach – starą, zmęczoną kobietę idącą do lasu, żeby popełnić samobójstwo. I cofamy się w przeszłość.

olive_kitteridge1

Kolejna produkcja telewizyjna od HBO, tym razem zrealizowana przez Lisę Cholodenko. Niby takich obyczajowych opowieści znamy setki czy tysiące, jednak twórcy unikają prostych szablonów i schematów, unikając sentymentalizmu jak ognia. W ogóle nie ma tutaj ciepłych obrazków, a jeśli już, to tylko dzięki stronie plastycznej, skupiającej się na detalach (scena wesela Christophera). Rzeczywistość bardziej przypomina tą z „American Beauty”, gdzie uśmiechnięci i szczęśliwi ludzie są tak naprawdę zgorzkniali, niespełnieni, próbujący odebrać sobie życie i uwikłani w toksyczne związki. Humor jest tutaj złośliwy i gorzki jak lekarstwo, które trzeba łyknąć, choć nie smakuje. Drobne obrazki powoli układają się w jedną całość, chociaż chronologia jest zaburzona. I to te obserwacje dnia codziennego, powolne wchodzenie w starość, gdy trzeba zrobić bilans oraz interakcje z całym otoczeniem są clue tego serialu.

olive_kitteridge2

Można było pewne wątki dłużej rozwinąć i zbudować dłuższą opowieść, jednak Cholodenko trzyma się tego stonowanego i pozornie chłodnego dzieła. Nie działa to jednak usypiająco, co jest zasługą pewnej pracy reżyserki, świetnych dialogów oraz wnikliwej obserwacji. Serial troszkę przypominał mi sposobem opowiadania „Boyhood” Linklatera, jednak tutaj konstrukcja jest zwarta, pojawiają się dramaturgiczne uderzenia (śmierć Jacka, niedoszłe utonięcie przyszłej panny młodej czy udar męża Olive) i każda część łączy się w spójną opowieść o starości, poszukiwaniu szczęścia oraz… trzymaniu się życia, mimo wszystko. A otwarte zakończenie pozwala samemu dopowiedzieć ciąg dalszy.

olive_kitteridge3

Nie miało by to jednak takiej siły ognia, gdyby nieznakomite aktorstwo. Zacznę od wspaniałego drugiego planu i fantastycznego Richarda Jenkinsa – safandułowatego, naiwnego oraz ciepłego męża Olive, aptekarza Henry’ego. Jego melancholijne spojrzenie mówiło więcej niż słowa, a oddanie wobec żony nie budziło moich wątpliwości. Polubiłem tego faceta od razu. Podobnie jak świetnego Petera Mullana (nauczyciel Jim O’Casey), niezawodnego Billa Murraya (złośliwy i zrzędliwy Jack Kennison, który nie daje sobie w kaszę dmuchać) czy przeuroczą Zoe Kazan (pracownicę apteki Denise) – każde z nich zbudowało pełnokrwiste postacie, mając do dyspozycji kilka- lub kilkanaście minut.

olive_kitteridge4

Ale królowa jest tutaj tylko jedna i jest to wielka – napiszę to inaczej – WIELKA Frances McDormand. Olive w jej wykonaniu to jedna z najlepszych postaci kobiecych jakie kiedykolwiek się pojawiły. Zimna, złośliwa i nie bawiąca się w subtelności „królowa mrozu”, która nigdy się nie poddaje. Życzliwość i uprzejmość do dla niej oznaka słabości, ale pod tym chłodem kryje się ciepła i uczuciowa kobieta. Tylko trzeba to bardzo uważnie dostrzec, bo niuansów jest więcej niż się wydaje.

olive_kitteridge5

Kolejny dowód na to, że telewizja doścignęła kino dawno temu. „Olive Kitteridge” angażuje, dzięki precyzji wykonania, znakomitemu aktorstwu oraz ciekawej obserwacji obyczajowej.  Będę bardzo tęsknił za tym chłodem.

8,5/10

Radosław Ostrowski