Wszystko kiedyś musi się skończyć. Nie sądziłem, że w dwa miesiące połknę tak cudowny serial jak „Central Park” – mieszanka musicalu i komedii z humorem bardziej dla dorosłych. I nadal mamy naszą znajomą paczkę, czyli Owena Tillermana, jego rodzinę, narratora-barda czy demoniczną Bitsy Brandenham oraz mającą chrapkę na jej kasę służącą Helen. Sprawy kupna Central Parku się komplikują po ustąpieniu burmistrza.

A poza tym co w naszej rodzince? Paige dostała zlecenie na napisanie powieści kryminalnej, Molly nadal tworzy komiksy o Pięściarze i przechodzi okres dojrzewania, Owen nadal ma na głowie mnóstwo rzeczy. Cole nadal ma fiksację na punkcie przyrody. Ale do Nowego Jorku przybywa siostra Paige – Abby. Wynajmuje mieszkanie z innymi lokatorami i próbuje spełnić się jako aktorka, próbując też znaleźć pracę. No i ją znajduje… u Bitsy Brandenham jako kelnerka. Nie muszę mówić, ze reszta rodziny bardzo się z tego powodu cieszy. Innymi słowy: dzień jak co dzień w Central Parku.

Odcinków tym razem mamy 13, ale nadal krążą w okolicy 25 minut. Wielowątkowa narracja i przeskoki między postaciami nadal działają. Twórcy cały czas potrafią zaskoczyć, piosenki pojawiają się znikąd i są o wszystkim, nawet o… praniu. (Jeszcze nie przyzwyczailiście się do takich numerów?) I w zasadzie każdy odcinek stanowi osobną opowieść, gdzie twórcy bawią się formą, eksperymentują, zaś do śpiewu może dołączyć każdy w najmniej oczekiwanym momencie. Zabawa dla mnie była przednia. Do tego nie brakuje odniesień do popkultury – sprawa kradzieży bardzo cennej wołowiny przypomina powieść Agathy Christie (albo film „Na noże”)), próba napisania rozdziałów przed deadlinem w obskurnym fotelu może skojarzyć się z „Bartonem Finkiem”, zaś segmenty z Pięściarą to parodia superbohaterszczyzny. A nawet jest odniesienie do… „Czarnego łabędzia”. Przy okazji twórcy dotykają kwestii rasizmu, przywiązania do ważnych postaci dla parku (odcinek poświęcony sprzedawcy hot-dogów i zastąpieniu go w bardzo ważnym dniu), poszukiwaniu pracy, poszukiwaniu członków k-popowego bandu, strajku pracowników Betsy czy… próbie sklonowania psa.

Jak i tak nie zdradzam nawet połowy tego, co w „Central Parku” się dzieje. Nadal wszystko jest kapitalnie zaśpiewane oraz zagrane, a do obsady wróciła Kristen Bell – teraz jako Abby. Ta pozytywnie nastawiona do życia dziewczyna jest przeurocza, znosząc dość cierpliwie ostre słowa Bitsy (Stanley Tucci nadal błyszczy). Ale jej finałowa frustracja i rzucenie pracy w diabły to jeden z najjaśniejszych punktów serialu. Nie ma tu spadku formy, każdy dając od siebie masę pasji, energii i zaangażowania. Nawet w drobnych epizodach jest parę perełek (optymistycznie nastawiony Elwood, naczelny Marvin czy bibliotekarka Karen), które nie pozwalają o sobie zapomnieć.

Jak to była cudna przygoda i kolejna perła w bibliotece Apple Tv+. Prosta kreska ma w sobie masę uroku, różne stylistycznie piosenki brzmią fantastycznie (teksty też niczego sobie), zaś obsada daje z siebie wszystko. Jeśli jeszcze nie widzieliście, zobaczcie koniecznie, bo tak eleganckiej komedii dla dorosłych nigdzie nie znajdziecie. CUDOWNE!!!!
8,5/10 + znak jakości
Radosław Ostrowski





