Soyer

Soyer jest chłopakiem, który ma bardzo lekkiego zajoba na punkcie sfery duchowej. Do tej pory zajmowała się nim matka, ale dostała wylewu i opieka nad Konradem spadła na jego siostrę, Małgośkę. Kobieta żyje w związku z bankierem Jackiem. A kiedy ich poznajemy wyruszają na wycieczkę w góry. Soyer decyduje się „nawrócić” Janka z dala od materialistycznego świata, a pierwszym krokiem jest wrzucenie do silnika jego auta piasku.

soyer1

Łukasz Barczyk – wielbiony przez krytykę (na początku), nienawidzony przez publiczność (chyba od zawsze) to twórca zawsze idący własnymi drogami, wielokrotnie oskarżany o megalomanie, kopiowanie innych twórców. „Soyer” to dyplomowy film studentów Wydziału Aktorstwa łódzkiej „Filmówki”, a sama historia wydaje się coraz bardziej absurdalna. Ujęcia kręcone smartfonem, wąski ekran (format 4:3), miejscami bardzo natchniowe, wręcz pretensjonalne dialogi (głównie wszystko, co mówi Soyer, który bardziej wygłasza kazania) – to wszystko sprawia wrażenie pewnego bałaganu, chaosu oraz tandeciarstwa. Z jednej strony jest to kiczowate dzieło, pełne niedorzecznych scen („cuda” po śmierci Konrada czy rozmowa z księdzem, przerywana dzwonkiem telefonu) oraz tandetnej formy. Jeśli jest to celowy żart, dlaczego nie byłem w stanie go wyłapać i wychwycić?

soyer2

Reżyser idzie na pełną powagę, nawet gdy nie jest to konieczne. Każdy kolejny rozdział (przeskakujemy z postaci na postać) stanowi inną formę – od postrzelonego bełkotu i „dyskotekowej” sceny a’la Lynch przez rozmowę Marianny z ekipą dokumentalną aż do pokazanej z kamer pracy Janka w skarbcu. „Soyer” to dziwaczne kino, gdzie treść wydaje się nie istotna – niby jest to szydercze, groteskowe spojrzenie na religię (rozmowa z księdzem czy profesorem), ale to wszystko jest bardzo puste, niezrozumiałe i prowadzące donikąd. Wszystko może być tutaj metaforą czy symbolem, jednak może być równie pozbawione sensu jak cała ta opowieść.

soyer3

Aktorsko nie ma tutaj zbyt wiele o czym mówić, bo postacie są jednowymiarowe. Soyer (Maciej Musiałowski) to nawiedzony maniak religijny, z kolei Jacek (Cezary Kołacz to korporacyjny szczur, uzależniony od kokainy, rzucającym złotymi myślami „kapłanem” Mamony. A pośrodku nich jest Małgosia (Marianna Zydek), która nie jest w stanie wybrać między nimi.

Nawet jeśli miała to być współczesna wersja „Noża w wodzie”, Barczyk nie potrafi mnie przekonać. Nawet jeśli był to celowo wykonany dowcip, nie śmieszy, lecz nuży i drażni. Absolutna strata czasu i zmarnowane pieniądze uczelni.

2/10

Radosław Ostrowski

Hiszpanka

Jest grudzień 1918 roku. Polska od miesiąca jest niepodległym krajem, który jeszcze o wolność musi troszkę powalczyć. Z Londynu przybywa do Poznania Ignacy Jan Paderewski, by objąć tekę premiera odrodzonego kraju. Pruskiej armii mocno się ta sytuacji nie podoba i za wszelką cenę muszą zatrzymać Paderewskiego. Wynajmują słynnego spirytystę i telepatę, doktora Abuse. Czy Polakom uda się uchronić przyszłego premiera? Grupa polskich mediów decyduje się zatrudnić drugiego zdolnego telepatę – Rudolfa Funka.

hiszpanka1

Próba zrobienia w Polsce kina szalonego, pokręconego, bawiącego i żonglującego gatunkami. Łukasz Barczyk – enfant terrible kina polskiego – tym razem postanowił opowiedzieć o polskiej historii, bazując na elementach czystej fikcji, gdzie w tle pojawiają się postacie historyczne. Sensacyjna intryga, steampunkowa estetyka i teatralne aktorstwo – mieszanka Lyncha, Gilliama i jeszcze na siłę można tu dodać Wesa Andersona. Największym problemem tego filmu dla mnie jest to, że sam nie wie o czym ma być. Watki sensacyjne, szpiegowskie, fantastyczne i historyczne (w tle przygotowania do powstania wielkopolskiego) mieszają się ze sobą, ale cała akcja jest prowadzona tak wolno, ze nie udaje się Barczykowi wciągnąć i utrzymać w napięciu czy zainteresować.

hiszpanka2

Trudno się przyczepić do warstwy wizualnej – reżyser dopieszcza detalami (kostiumy i scenografia robi wielkie wrażenie – wygląd Poznania), kamera ma kilka świetnych ujęć (wejść młodej pary do hotelu czy zastawiona pułapka na Abuse w jachcie), ale czasami nietypowa perspektywa podawana tutaj zbyt często („żabia” perspektywa czy zniekształcenia) działa tutaj odstraszająco. Sytuacje próbuje jeszcze twórca ubarwić intertekstualnymi gierkami, gdzie można złapać cytaty z innych scen (użycie mocy Abuse wobec niedowierzającego oficera jak w „Gwiezdnych wojnach” czy Paderewski tropiący muchę niczym Walter White z „Breaking Bad”) jak i elementów szarad (groteskowe spektakle reżyserowane przez niejakiego Stanisława Kybryka czy obecność Tiedemana z Hakaty). Jednak to wszystko jeszcze bardziej rozsadza ekran, nie stanowiąc żadnej spójności. Dodatkowo jeszcze zakończenie wprawia w kompletny mętlik.

hiszpanka3

Jak wspominałem aktorstwo jest tutaj świadomie teatralne, a postacie przerysowane. Wielu może zdenerwować zmodulowany głos kilku bohaterów (bardzo niski i niewyraźny), ale tak naprawdę każdy wczuwa się w konwencje i poziom jest dość równy. Jednak najbardziej spodobali mi się: demoniczny Crisplin Glover (potężny dr Abuse) oraz lekko ironiczny Jan Peszek (przedsiębiorca Tytus Ceglarski). Także podejście do spraw patriotycznych dalekie jest od słodzenia oraz martyrologii, za co należy się plus.

hiszpanka4

Grany przez Peszka przedsiębiorca mówi w filmie: „Droga ta impreza (…) Polska.” To zdanie idealnie pasuje też do „Hiszpanki”, która jest po prostu nierówna. Pogmatwana i skomplikowana intryga miesza się z trudnym odbiorem oraz brakiem napięcia. Nierówne kino i (bardzo) ambitna porażka. A mógł z tego powstać film w stylu nowego „Sherlocka Holmesa”.

5,5/10

Radosław Ostrowski