Bo to grzech

Russell T. Davies to obecnie jeden z bardziej rozpoznawalnych brytyjskich scenarzystów, który pisze dla telewizji. Takie seriale jak „Queer as Folk”, „Skandal w angielskim wydaniu” czy „Rok za rokiem” pokazywały wszechstronność gatunkową autora, choć tematyka LGBT w mniejszym lub większym stopniu się przewijała. Nie inaczej jest z nowym mini-serialem w reżyserii Petera Hoara „Bo to grzech”.

bo to grzech1

Bohaterów w zasadzie mamy czworo i jesteśmy na początku lat 80. Ritchie jest chłopakiem z małej miejscowości, które rodzice chcą, by został adwokatem. Ale kiedy trafia do Londynu, wskutek okoliczności próbuje swoich sił jako aktor. Roscoe pochodzi z konserwatywnej, afrykańskiej rodziny. Opuszcza dom i zostaje zatrudniony jako kierownik klubu. Colin jest bardzo wyciszonym chłopakiem, zaczynającym pracę w ekskluzywnym sklepie odzieżowym. Wszyscy trzej są homoseksualistami i tylko rodzina Roscoe zna jego orientację (potępiając oraz próbując go nawrócić). W końcu razem wynajmują lokum, razem z czarnoskórą dziewczyną Jill. Każde z nich próbuje samorealizować się zawodowo oraz czerpać z życia garściami. Ale po mieście krąży tajemnicza choroba, która zaczyna atakować coraz więcej osób homoseksualnych.

bo to grzech2

Mini-serial obejmuje niemal 10 lat z życia nowych mieszkańców Londynu, którzy chcą w końcu czerpać z życia, bez potrzeby udawania bycia kimś innym. Początek niby toczy się spokojnie i pozwala poznać niemal każdego z bohaterów, by wskoczyć w niemal hedonistyczne czerpanie życia. Tak, są sceny erotyczne, jednak nie wywołują zniesmaczenia. Ale to tylko jeden z aspektów, bo życie naszych bohaterów zmienia się z pojawieniem się choroby znanej jako AIDS. Brak jakichkolwiek dostępnych informacji utrudnia działanie oraz reagowanie. Początkowa beztroska i radość zderzona zostaje z bólem, cierpieniem, samotnością oraz smutkiem. I ten kontrast nasila się od połowy serialu, gdzie nawet kolory wydają się bardzo stonowane oraz wygaszone.

bo to grzech3

Atmosfera zaczyna przypominać horror czy thriller, gdzie dominuje poczucie bezsilności i desperacka nadzieja, by oszukać śmierć na te kilka dni. I udaje się zachować mentalność ludzi wobec homoseksualistów, gdzie wrogość była wręcz namacalna. Zarówno wśród członków rodziny, jak i osób postronnych. Dochodziło nawet do sytuacji, że po śmierci takiej osoby członkowie rodziny niszczyli wszystkie ślady po jej życiu (ostatnie minuty drugiego odcinka). Nawet próby zdobycia informacji na temat HIV były niemożliwe i trzeba było szukać wiedzy poza krajem. Kiedy jednak udaje się zyskać informacje, już jest za późno, a choroba dokonuje nieodwracalnej destrukcji i zbiera krwawe żniwo. Klimat potęgują wykorzystane piosenki z epoki oraz świetny montaż (także równoległy).

bo to grzech4

Mimo wielu mocnych scen oraz emocjonalnego ładunku (zwłaszcza w ostatnim odcinku), mam pewien poważny problem z tym serialem. Nie chodzi nawet o skokową narrację, gdzie każdy odcinek zaczyna się po paru latach od poprzedniego, ale pewną powierzchowność. Twórcy za bardzo skupiają się na postaci Ritchiego (rewelacyjny debiut Olly’ego Alexandra, wokalisty Years & Years), przez co reszta potencjalnie ciekawych postaci zostaje zepchnięta na dalszy plan. Chociaż dany czas w pełni wykorzystują, to chciałoby się ich lepiej poznać – zwłaszcza Roscoe i Jill (Omar Douglas oraz Lydia West) czy przesympatyczny Colin (uroczy Callum Scott Howels). Wszyscy tutaj dają z siebie wszystko i nawet drobne role nie należą do słabych.

bo to grzech5

I jak tu się nie zachwycić produkcjami telewizyjnymi z UK? „Bo to grzech” jest potwierdzeniem formy scenarzysty Daviesa, pokazujące talent do pisania dialogów oraz tworzenia mocnych emocjonalnie scen. To jeden ze zdecydowanie lepszych seriali tego roku, który należy obejrzeć i nie jest to grzech.

8/10

Radosław Ostrowski

Rok za rokiem

Rok 2019 w Wielkiej Brytanii zaczął się od brexitu, co było nieuniknione. Ale jednak to wszystko poznajemy z perspektywy paropokoleniowej rodziny Lyonsów. Najważniejsza w rodzinie jest babcia, którą reszta rodziny odwiedza przy okazji różnych uroczystości. Rodzinę tworzą dwaj bracia: starszy jest finansistą, ma piękną żonę oraz dwie córki, młodszy jest urzędnikiem ratusza i gejem oraz dwie siostry – samotnie wychowująca matka (drugie dziecko w drodze), poruszająca się na wózku inwalidzkim oraz aktywistka społeczna, walcząca z systemem. Powoli ich całe życie zostanie wywrócone do góry nogami, a wszystko przez polityków.

rok za rokiem1

Kolejny serial (mini-serial) od HBO, ale tym razem jest to produkcja w pełni brytyjska. Russell T. Davies za pomocą historii rodzinnej opisuje to, co może wydarzyć się na świecie (oraz w UK) w ciągu kolejnych 15 lat. Czy jest to więc SF a’la „Black Mirror”, do którego był porównywany po premierze? Owszem, pojawiają się elementy związane z rozwijającą się technologią (wątek transhumanizmu związany z Bethany), ale nie ona i jej rozwój są tutaj najważniejsze. To historia obyczajowa, skupiająca się na rodzinie oraz zarysowaniu tła społeczno-politycznego. A nie jest to świat przyjazny, gdzie Unia Europejska zaczyna się rozpadać (dochodzi do wyjścia Grecji oraz bankructwa Węgier), Rosja wróciła do sowieckich korzeni, a USA idzie na konfrontację z Chinami. Jakby tego było mało, dochodzi do takich drobiazgów jak upadki banków czy zalew imigrantów. I to jest bardzo silna gleba dla wszelkiej maści populistów, którzy dostrzegają w tym szansę na zdobycie władzy, co przedstawia wątek Vivienne Rook (świetna Emma Thmpson). Pozornie wydaje się bardzo nieszablonowym politykiem, walącym prosto z mostu i nie idącą na kompromisy, a jednocześnie otwarta na kontakt z innymi ludźmi. Nie dajcie się jednak zwieść, bo to bardzo śliska polityk, a konsekwencje jej działań obserwujemy w ostatnim odcinku.

rok za rokiem3

Te całe reperkusje odbijają się na całej rodzinie. Czasem te więzi są osłabione, traci się pracę (czy to z powodu rozwoju technologicznego, czy bankructwa firmy), ale w momencie decydujący wszelkie waśnie oraz konflikty schodzą na dalszy plan. Klimat zmienia się w bardziej mroczny, nie brakuje dramatycznych momentów (wątek ukraińskiego imigranta – chłopaka jednego z Lyonsów), zaś sama droga z demokracji do niemal autorytaryzmu wygląda przerażająco. Pewne kontrowersje może wywołać finał, który idzie w zupełnie inne tory. Robi się troszkę patetycznie, nie brakuje akcji i dochodzi do obalenia władzy. Dla jednych ten moment kompletnie niszczy serial, ale dla mnie to przykład – być może naiwnej – wiary w człowieka. W to, że każdą władzę można obalić, o ile podejmie się działania, a nie będzie się biadolić jak jest źle. Wszystko jest tak naprawdę w naszych rękach i nie wmawiajmy sobie, że nic od nas nie zależy.

rok za rokiem2

Realizacyjnie trudno się do czegokolwiek przyczepić, a całe polityczne tło poznajemy za pomocą serwisów informacyjnych. W tle gra bardzo niepokojąca, wręcz nasilająca się muzyka, pod koniec odcinka montaż przyspiesza, a wiele scen potrafi uderzyć. I jest to świetnie zagrane przez w większości mniej znanych – z wyjątkiem w/w Emmy Thompson oraz Rory’ego Kinneara – aktorów. Każda osoba z rodziny Lyonsów ma swoje wyraziste momenty i intrygujące wątki, przez co nie można się nudzić.

rok za rokiem4

„Rok za rokiem” to opowiadana wielka historia w skali mikro, co dawno nie było wykorzystywane w produkcjach telewizyjnych. Mnie chwyciła bardzo prawdopodobną wizją przyszłości, wątkami społeczno-politycznymi, gdzie technologia jest raczej tłem dla bohaterów. Bardzo intrygujące, miejscami mroczne i przerażające, ale do samego końca angażująca oraz chwytająca za serducho. HBO potrafi w seriale, prawda?

8,5/10 + znak jakości

Radosław Ostrowski