Maciej Balcar – Znaki

0006D9D9G59XXWR2-C122

Każdy fan polskiego rocka zna Macieja Balcara, czyli obecnego wokalisty Dżemu. Ale wokalista próbował też wydawać własne płyty z muzyką dość odmienną od formacji. Nie inaczej jest w „Znakach”, będących mieszanką delikatnego rocka zmieszanego z bluesem oraz bardziej refleksyjno-poetyckimi tekstami.

I to już czuć w pianistycznym „Trafie”, przyjemnie bujającym numerze, gdzie dochodzą łagodnie grające gitary. To bardziej liryczne oblicze Balcara jest konsekwentnie budowane do samego końca, czy to w zgrabnym, niemal tanecznym „O maku” (płyną te gitary) z bardzo chwytliwym refrenem, przesyconym folkiem „Do ludzi” (prześliczne solo smyczków, także w cudnych „Gruszkach”). Nie boi się także eksperymentować, co czuć w pełnym elektroniki, agresywnym „Wiarusie”, który wprawił mnie w osłupienie.

Dla fanów bluesa jest gitarowo-harmonijkowe „Dzień mija” oraz 7-minutowy „Trzecia rano”, a osoby szukające ostrego grania dostaną je w niemal hard rockowym „Ogarnij”. W tych numerach Balcar czuje się jak ryba w wodzie i od „Dzień mija” mocniej naznaczona jest obecność gitary elektrycznej. Zarówno w refleksyjnym „Pamiętaj” (gitara + smyki = świetna rzecz), jak i wcześniejszych numerach czuć kopniaka. A na koniec dostajemy romantyczne „Pokochaj” z obowiązkowo pięknym fortepianem.

Balcar pokazuje swoje bardziej refleksyjno-romantyczne oblicze i mimo mocnego głosu, potrafi uwieść nim i nie dziwi mnie to. Także bardzo delikatne, refleksyjne teksty, bez popadania w banał czy nadmierny patos. Piękny album, który najlepiej słucha się z drugą połówką.

8/10

Radosław Ostrowski

Zbigniew Preisner – W poszukiwaniu dróg. Stare i nowe kolędy

w poszukiwaniu drog

Jak co roku w okresie przedświątecznym wychodzą płyty z kolędami i pastorałkami. Już w 1998 roku powstały „Kolędy na nowy wiek” Zbigniewa Preisnera, jednak kompozytor postanowił dopisać 7 nowych i wszystko razem wydać w jednym wydawnictwie. Tak powstało „W poszukiwaniu dróg”.

I jest to pełnoorkiestrowa muzyka, która jednak zamiast dużego rozmachu zaskakuje intymnością. Kompozytora wsparła m.in. Polska Orkiestra Radiowa i pianista Leszek Możdżer oraz wielu cenionych wykonawców. Każda z kompozycji zaskakuje swoim ciepłem, lekkością i elementami o charakterze etnicznym, pełnym smaczków (akordeon w dziecięcych „Kolędnikach” czy góralskie smyczki w „Przybieżeli pastuszkowie na grób”) i ciekawych aranżacji. Bywają też momenty melancholijne („Kolęda niepokoju” czy z wplecionymi serwisami informacyjnymi o uchodźcach „Kolęda w drodze”) oraz kompozycje czysto instrumentalne (pianistyczna „Pierwsza Gwiazdka”, „24 XII każdego roku” z poruszającym fletem i cymbałkami oraz zgrabnymi smyczkami i „Kolęda dla Piotra” w hołdzie dla przyjaciela Piotra Skrzyneckiego).

Za to kompletnie zaskakują teksty, które nie są typowymi utworami o tym, że coraz bliżej święta. Nie brakuje tutaj elementów chrześcijańskich (stajenka, Jezus w kołysance „Śpij, Jezu, śpij”), ale też refleksji nad współczesnym światem: samotnością, odrzuceniem i wojną. A wszystko wdzięcznie zaśpiewane przez zacnych gości jak Beata Rybotycka, Edyta Krzemień, Maciej Balcar, Justyna Szafran czy Jacek Wójcicki.

Jeśli chcecie komuś sprawić prezent na Święta, ale nie chcecie ogranych do bólu kolęd w wykonaniu znanych gwiazd, to album Preisnera wydaje się idealną alternatywą. Pogodne, refleksyjne, ale i ciepłe utwory dające pewne poczucie bliskości.

9/10 + znak jakości

Radosław Ostrowski

Maciej Balcar – Ruletka

ruletka

Macieja Balcara znam przede wszystkim jako frontmana Dżemu (od 2001 roku), gdzie naprawdę dobrze się odnajduje. Tym większym było dla mnie zaskoczeniem, gdy trafiłem na solową płytę tego znakomitego wokalisty. I to drugą w jego dorobku.

„Ruletka” to mieszanka różnych gatunków oraz instrumentów, gdzie Balcar pokazuje całkiem inne oblicze. Widać to już w rockowej „Nadziei”, gdzie poza gitarowymi riffami (w połowie) swoje robią delikatne trąbki czy akustyczne „Chłonę małe rzeczy”, gdzie (poza gitarą – uroczą i zwiewną) mamy tylko bas oraz oszczędną perkusję. Jednak na mnie najciekawsze były utwory, gdzie Balcar miesza elektronikę z etnicznymi dźwiękami jak w przypadku „Wojny” z kapitalnym basem działającym jako siła napędowa( po drodze będą jeszcze bębny, flety, sitar, a w refrenie odzywa się jeszcze trąbka i gitara elektryczna z klaskaniem) czy melancholijni „Niewierni sobie” z elektroniczną perkusją i delikatnymi cymbałkami. To bardziej liryczne oblicze, co słychać także w spokojnym (zazwyczaj) wokalu oraz skłaniających do refleksji tekstach.

Ciągle są zaskoczenia (ponad 15-minutowe „W próżni” dla wielu może być nie do przebicia), jednak niezmienne są dwie rzeczy – wysoki poziom realizacji oraz charyzma Balcara. I to wszystko składa się na grę, w którą warto zagrać.

7,5/10

Radosław Ostrowski

Klenczon – Legenda

Klenczon__Legenda

Tribute-albumy są jednym z najtrudniejszych rzeczy jakie mogą być zrobione przez artystę. Jednak tym razem mamy mierzenie się z legendą i to nie byle jaką. Bo Krzysztof Klenczon był jedną z najważniejszych postaci polskiej muzyki rock’n’rollowej i jednym  z filarów Czerwonych Gitar. W hołdzie dla tego muzyka i wokalisty powstała płyta „Klenczon – Legenda” objęta patronatem żony, Alicji Klenczon.

Album ten zawiera 10 coverów, nad których produkcją odpowiada Marcin Barycki, zaś przy realizacji grał zespół w składzie: Kuba Jabłoński (perkusja), Marcin Barycki (gitary), Michał Grott (bas), Sebastian Stanny (saksofon) i Jan Gałach (skrzypce). Nie zabrakło tutaj znanych przebojów i równie znanych wykonawców (choć nie wszystkie utwory są mi znane). A jak brzmi całość? Różnorodnie, choć w porównaniu do oryginałów zmian jest tu niewiele (przynajmniej w tych znanych mi piosenkach jak „Port”), zaś muzyka jest świadomie oldskulowa i lekko staroświecka.

Druga rzecz, która może drażnić to fakt, że wykonawcy zwyczajnie odśpiewują utwory, nie dodając nic od siebie, choć nie wszyscy (wyjątkiem jest Budyń w „Nie przejdziemy do historii” – dynamicznym, lekko psychodelicznym utworze i Maciej Maleńczuk w odjechanej „Kronice z podróży, czyli ciuchcią w nieznane”). Jednak nie powiedziałbym, że są to covery zaśpiewane słabo czy nieudolnie (może poza Soyką i jego wersją „Historii jednej znajomości”). Jednak udało się zebrać ciekawą grupę m.in. Muńka Staszczyka („Port’), Roberta Gawlińskiego („Biały krzyż”) czy Macieja Balcara („Jesień idzie przez park”).

Pewnym bonusem i rarytasem są dwie, niepublikowane piosenki w wykonaniu samego Klenczona w wersjach domowych, z lekko podniszczonym dźwiękiem i mimo tego brzmią naprawdę ładnie.

Co mogę powiedzieć? To nie jest ani zaskakujące czy nietypowe, ale brzmi i słucha się tego naprawdę dobrze. Niby to niewiele, ale jest zaskakująco i ciekawie, zaś muzyka to okazuje się naprawdę wiecznie żywa.

7/10

Radosław Ostrowski