Demony wojny według Goi

Luty roku 1996. Na Bałkanach trwa wojna, mimo udziału międzynarodowych sił pokojowych. Tylko, że oni ograniczają się do roli podglądaczy, bez udziału w boju. Bośniacy, Serbowie, Arabowie i bandyci są w tyglu, który ciągle wrze. Wśród żołnierzy znajduje się batalion Polaków pod dowództwem majora Kellera. Oficerowi udaje się nie dopuścić do samosądu ludzi oraz milicji na najemnikach. I to staje się powodem, dla którego minister chce pozbawić dowództwa Kallera, zastępując go majorem Kuszem. Jednocześnie towarzyszy mu porucznik Czacki z prokuratury, by przeprowadzić śledztwo.  Nie może być gorzej? Odebrany zostaje sygnał Mayday z zestrzelonego helikoptera, który tafia na teren bandyty Skiji. Keller, bez zgody dowództwa IFOR wyrusza na pomoc z grupą żołnierzy.

demony wojny1

Władysław Pasikowski wraca do tematyki wojskowej, jednak nie jest tylko tłem jak w „Krollu”. Reżyser próbuje opowiedzieć o naszych żołnierzach na tzw. misjach pokojowych. Dlaczego tzw.? Bo tutaj nasze chłopaki chcą po prostu odbębnić swoją służbę, zarobić kasę i unikać walki. Czyli stać z boku i się przyglądać. A przygotowani są tylko nieliczni, bardziej zaprawieni w boju, wręcz szaleni. Gotowi przyjąć do wiadomości prostą zasadę: albo oni nas, albo my ich. W to wszystko wpleciona sensacyjna intryga z dwójką ocalałych pasażerów samolotu: Francuzów. Nie obejdzie się bez konfrontacji ze świszczącymi kulami, zdradą oraz chwilami załamania się wojaków, którzy stykają się po raz pierwszy z otwartą walką. Strach, przerażenie, zwątpienie, lojalność, walka, szaleństwo – z tym się spotkają chłopaki i nie wszyscy wyjdą z tego żywi.

demony wojny2

Pasikowski niejako przy okazji stawia pytania o granicę honoru i gdzie ona się znajduje. Nie robi tego jednak wprost, co nie wielu wychwyci. Nie brakuje tutaj odrobiny patosu, krwi oraz bluzgów. W końcu to jest kurwa wojsko, a nie obóz harcerski. Muszę jednak przyznać, że sceny batalistyczne wyglądają dość skromnie. Niby jest pirotechnika oraz kule wystrzeliwane z karabinów, ale czasami wygląda to amatorsko jak w scenie zestrzelenia helikoptera, gdzie widać linkę, z której leci pocisk. O spotkaniu z niedźwiedziem, gdzie kamera dostaje ADHD znane z „Reichu” nawet nie wspominam. No i niestety widać, że góry tutejsze to nie Bałkany, tylko Tatry. Przez co realizm troszkę szlag trafia, ale ogląda się to dobrze. Jest to zasługa sprawnej reżyserii, kilku mocnych dialogów, niezłej intrygi oraz niepokojącej muzyki Marcina Pospieszalskiego.

demony wojny3

No i oczywiście pojawia się kwiat polskiego aktorstwa z twarzami znanymi z filmów Pasikowskiego. Linda nadal jest Lindą, czyli twardym wojakiem, co widział wiele i czasami wymaga od żołnierzy więcej niż są w stanie znieść. Mam wrażenie, że zbyt wiele przeżył, by przejmować się śmiercią, a w walce musi być bezwzględnym jak jego wrogowie. Oprócz niego mamy starych znajomych jak Tadeusz Huk (major Kusz, nowy dowódca), Olaf Lubaszenko (prokurator Czacki) czy Artura Żmijewskiego (sierżant Biniek). Z nowych twarzy największe wrażenie zrobił na mnie Mirosław Baka jako małomówny snajper „Cichy”, który z Kellerem niemal jest w stanie dogadać się bez słów i ruszyłby za nim w ogień. I jeszcze Zbigniew Zamachowski jako obrotny, cwany oraz próbujący przetrwać kapral Houdini.

Nie dziwi mnie opinia, że „Demony wojny” to jeden ze słabszych filmów Pasikowskiego. Co gorsza, czas nie zadziałał na niego zbyt dobrze, niebezpiecznie skręcając ku grotesce. O dziwo, nadal ma kilka dobrych momentów oraz solidnego aktorstwa, by przykuć uwagę.

6,5/10

Radosław Ostrowski

Słodko-gorzki

Mateusz Hertz zwany Matem jest jednym z licealistów. Takich, co błyszczą inteligencją, ale poza tym niespecjalnie mu idzie. Właśnie wraca z olimpiady szkolnej z Budapesztu, gdy dowiaduje się o samobójstwie kolegi, Bąbla – nie do końca normalnego. Chłopak powiesił się na boisku szkolnym, a reszta (uczniowie, nauczyciele) zachowują się jakby nigdy nic. Mat postanawia na własną rękę wyjaśnić co się stało.

slodkogorzki1

Władysław Pasikowski po realizacji obydwu części „Psów” postanowił chyba zaskoczyć. Gdyby ktoś pomyślał, że jego następnym dziełem będzie film o nastolatkach, osobnik ten padłby ze śmiechu. Jednak to są tylko pozorne żarty, gdyż reżyser opowiada podobną historię, co zawsze, tylko w innym entourage’u – czy nie może być lepsze miejsce do pokazania podłości tego świata, jak nie szkoła? Cynizm, arogancja, bezczelność, chamstwo, kierowanie się tylko wartościami materialnymi oraz biologią, z drugiej strony miłość, przyjaźń i potrzeba bliskości. Tą dwutorowość znamy z większości filmów Pasikowskiego, a sama intryga kryminalna jest tylko tłem do obserwacji życia jeszcze nie dorosłych, ale już nie dzieci. I tutaj dochodzi do inicjacji – pierwsza miłość, pierwszy seks, pierwszy papieros, pierwsze rozczarowania.

slodkogorzki2

Samo śledztwo toczy się niejako przy okazji, a konstrukcja niemal przypomina czarny kryminał. Poza detektywem, jest jego najlepszy kumpel, namawiający go do odpuszczenia, zmowa milczenia, tajemnica. Znalazło się też miejsce dla femme fatale (Paulina), skrywającą mroczny sekret.  Pozornie spokojne tempo może zmylić, podobnie jak muzyczne wstawki Tomka Lipińskiego, niejako komentujące to, co się stało na ekranie. I jest kilka scen znakomitych jak początek (senny koszmar, gdzie kamera jednym płynnym ruchem przenosi z klasy szkolnej do wisielca czy sprawdzian z matematyki), jednak problemem są dialogi – dla mnie troszkę zbyt dojrzałe jak na nastolatków. Ponieważ nie jestem jednym z nich, więc chyba nie jestem obiektywny w tej kwestii, jednak czasami gorzki humor ratował sytuację.

slodkogorzki3

Na szczęście Pasikowski ma dobrą rękę do obsady, tym razem stawiając na młode twarze w głównych rolach. Tutaj tak naprawdę błyszczy Rafał Mohr jako Mateusz – inteligentny, przesiąknięty, uważnie obserwujący cały ten syf. Klasyczny wrażliwiec ukrywający się pod maską cynika, ale i tak wszystkich zgasił fenomenalny Rafał Olbrychski. Marlon to facet, który mógłby być prawdziwym kumplem – brutalnie szczery, czasami złośliwy, nihilista, ale lojalny. Samą obecnością magnetyzuje i skupia uwagę do samego końca. W podobnym tonie gra Michał Dworczyk, czyli Igor. I tak pamiętało się także Anitę Werner, czyli piekielnie apetyczna Paulina – za taką każdy by się uganiał.

slodkogorzki4

Na drugim planie są sprawdzeni znajomi Pasikowskiego, czyli Marek Kondrat (dyrektor), Cezary Pazura (wuefista) i Bogusław Linda (brat samobójcy, informatyk), którzy zaprezentowali solidny poziom. Ja najbardziej zapamiętałem Jadwigę Jankowską-Cieślak, czyli niemal sadystyczną i agresywną psychicznie matematyczkę, która samą obecnością budziła grozę. Sadyzm w najczystszym wydaniu i nie chciałbym z nią mieć żadnej lekcji.

slodkogorzki5

„Słodko-gorzki” idealnie wpisuje się w nurt kina Pasikowskiego, tylko w wersji – nazwijmy to – młodzieżowej. Radość miesza się z goryczą, tajemnice potrafią mocno zranić, a męska przyjaźń jest jedyną wartością w tym świecie. Nie jest to największe osiągnięcie reżysera, ale intryguje i nie daje o sobie zapomnieć.

7,5/10

Radosław Ostrowski