Czarny Mercedes

Rok 1942, okupowana przez Niemców Warszawa. Tutaj zostaje zamordowana żona pewnego znanego i cenionego adwokata, Karola Holzera. Nic nie zostało skradzione, a potencjalny świadek/sprawca, czyli gosposia znika bez śladu. Śledztwo prowadzi oficer granatowej policji, nadkomisarz Rafał Król, który jest także członkiem AK. Nieoczekiwanie do sprawy włącza się radca kryminalny Enrst Kluge, a dochodzenie prowadzi do dość niebezpiecznych torów. Przynajmniej tak założyli sobie twórcy.

czarny mercedes1

Janusz Majewski to jeden z weteranów kina, który także posiada talent literacki. „Czarny Mercedes” to adaptacja jego własnej powieści kryminalnej, bardzo ciepło odebranej przez czytelników. Przeniesienie tego dzieła na ekran kinowy wydawało się kwestią czasu. Sama koncepcja była bardzo interesująca: morderstwo w czasach okupacji dawało spore pole do popisu. Bo czego tu nie ma: ukrywanie Żydów, znajdujące się w getcie ekskluzywne lokale dla bogaczy, ukrywający swój homoseksualizm oficer SS, konspiracja, tłumione namiętności oraz ukrywane tajemnice. Problem jednak w tym, że reżyserowi – w co bardzo ciężko mi było uwierzyć – nie udaje się ani zaangażować, ani wciągnąć w swoją opowieść. Wątki są bardzo szybko urywane i wraca się do nich w sposób absolutnie chaotyczny (kwestia chłopaka ofiary, który próbuje do niej dotrzeć i próbuje na własną rękę dopaść sprawcę czy nielegalna działalność mecenasa) albo prowadzą donikąd (wizyta w Cafe Muza). To drugie jeszcze samo w sobie nie jest złe, bo niejako o to w kryminale chodzi. Jednak pojawia się tutaj kilka scen, które sprawiają wrażenie zapychaczy (Aneta stojąca nago przed lustrem, relacja Maxa z przyjacielem Egonem czy wątek konspiracji) i można było z nich spokojnie zrezygnować.

czarny mercedes2

Jeszcze większym problemem była realizacja, która jest bardzo nierówna. Z jednej strony starano się zachować klimat lat 40., co widać w scenografii (szyldy na sklepach) czy kostiumach. Z drugiej większości akcji toczy się w przyciemnionych pokojach, gdzie widać głównie twarze oraz sylwetki postaci. Przez co całość sprawia wrażenie produkcji telewizyjnej i z o wiele mniejszym budżetem niż jest naprawdę. O napięciu też można w sumie zapomnieć, bo historia jest bardzo przewidywalna i szybko odkryłem kto stoi za tym wszystkim. Te niby momenty montażowych cięć przed istotnym wydarzeniem wcale nie pomagają tego zatuszować.

czarny mercedes3

Aktorsko też nie za bardzo jest pole do popisu, bo postacie nie są zbyt dobrze zarysowane, brzmią sztucznie i sprawiają wrażenie kukiełek pozbawionych jakiegokolwiek charakteru. Choć aktorzy starają się jak mogą, rzadko komu udaje się wypaść wiarygodnie. Z całej obsady najlepiej wypada drobny epizod Andrzeja Seweryna w roli hrabiego-erotomana. Postać ta dodaje odrobinę humoru i jest najbardziej kolorowa w tym całym towarzystwie. Solidnie jeszcze prezentuje się Andrzej Zieliński w roli Króla – ma w sobie coś, co pasowałoby do roli klasycznego, doświadczonego detektywa. Za to Bogusław Linda jako jego niemiecki kolega z pracy wypada dość dziwacznie. I nie chodzi o małą obecność na ekranie, ale podczas jego dialogów w języku niemieckim słychać, że mówi nie swoim głosem. Ta podmiana wypada sztucznie i przyprawia o wielki ból uszu. Jeszcze można zawiesić oko na Marii Dęskiej (Krystyna/Aneta), która jest magnetyzująca, ale to za mało.

czarny mercedes4

Niestety, ale Majewski przenosząc na ekran swoją powieść rozczarował okrutne. Tak barwny i bogaty świat nie udało się ożywić na taśmie, zaś intryga kompletnie nie angażuje oraz pozbawiona jest napięcia. Jeśli chcecie wejść w ten świat, zdecydowanie lepiej zostać z powieścią.

4/10

Radosław Ostrowski

Piłsudski

Z okazji setnej rocznicy odzyskania niepodległości, polscy filmowcy próbowali nakręcić z tej okazji parę produkcji historycznych na ten temat. Ale, niestety, nie wyrobiły się w czasie i dopiero rok później pojawiły się „Piłsudski” oraz „Legiony”. I obydwa w kinach poległy, nie zwracając swoich budżetów. Ale czy zasłużenie? Najpierw wezmę się za film Michała Rosy, który jest biografią marszałka Polski.

pilsudski4

Sam początek to rok 1901, kiedy Piłsudski trafia do szpitala psychiatrycznego w Petersburgu. Udając wariata udaje mu się uciec i powoli wraca do działalności politycznej w PPS. A za najważniejszy cel uważa odzyskanie niepodległości przez Polskę. Tylko, że w tych czasach ciężko było znaleźć ludzi myślących w ten sam sposób. Zwłaszcza, że Ziuk chce zawalczyć o nią za pomocą siłowej konfrontacji z bronią w dłoni. Jakby tego było mało, to i w życiu osobistym pojawia się druga kobieta, z którą może być coś więcej.

pilsudski1

Po drodze przejdziemy przez wiele kluczowych momentów z życia marszałka. Czyli rewolucja 1905, tworzenie Organizacji Bojowej PPS, napad na wagon pocztowy, śmierć siostrzenicy oraz utworzenie Kompanii Kadrowej. Tylko jak to wszystko upchnąć w nieco ponad półtorej godziny? I tu zaczyna się problem, bo Rosa dużo rzeczy wycina i skraca. Przez co najciekawsze momenty dzieją się tutaj poza ekranem (czas I wojny światowej) albo są obcięte w najciekawszym momencie (ucieczka ze szpitala). Ta skokowa narracja działa tutaj na minus, przez co nie mogłem się do końca wczuć w całą historię. Także kluczowe postacie, oprócz Piłsudskiego, są ledwo zarysowane, pojawiają się i znikają jak za użyciem magicznej różdżki. Z tego grona najmocniej wybija się Walery Sławek, który staje się prawdziwym przyjacielem, choć wskutek pewnej okoliczności znika na pewien czas. Nawet dwie istotne dla życia Ziuka kobiety (pierwsza żona Maria oraz Ola Szczerbińska, grane przez Magdalenę Boczarską i Marię Dębską) są zepchnięte na dalszy plan, pozbawione własnego charakteru.

pilsudski2

Ale mimo tej skrótowości, znalazłem tutaj dla siebie troszkę dobra. Świetnie wyglądają zdjęcia Piotra Śliskowskiego, gdzie każde miejsce ma inną paletę kolorów. Nie zabrakło też mastershota (scena napadu na pociąg), który też dodaje charakteru. Scenografia i kostiumy prezentują się nieźle, chociaż w bardziej kameralnych miejscach (zjazd PPS-u w Wiedniu czy zebranie w 1905) wygląda to tanio oraz teatralnie. Czegoś tutaj ewidentnie zabrakło. Nie brakuje scen trzymających w napięciu jak napad na wagon, dokonywane zamachu bombowe czy demonstracja, zakończona atakiem wojsk i rzezią.

pilsudski3

Aktorsko tak naprawdę w ryzach trzyma to wszystko Borys Szyc, co mnie bardzo zaskoczyło. Kiedy zobaczyłem pierwsze materiały promocyjne (zdjęcia aktora) miałem wielkie wątpliwości. Wszystko się zmieniło, gdy w końcu obejrzałem film i… byłem oszołomiony. Szyc pokazuje, że po latach posuchy oraz chybionych decyzji, wraca do grana świetnych rzeczy. Aktor nie gra Piłsudskiego, tylko nim JEST. Bez względu na to, czy dyskutuje ze swoimi oponentami, działa w boju czy kłóci się z żoną i jest tak ludzki, jak tylko się da. Bez niego ten film po prostu się rozsypał. Z bogatego aktorsko drugiego planu (m.in. Tomasz Schuchardt, Krzysztof Stroiński, Kamil Szeptycki czy Eliza Rycembel) najbardziej wybija się Jan Marczewski w roli Walerego Sławka. Nieznany mi aktor bardzo przekonująco pokazał postać jednego z ważniejszych druhów Ziuka, pokazując jego siłę, jak i momenty zagubienia, bezsilności. Czekam na kolejne kreacje tego interesującego aktora.

Michał Rosa miał doświadczenie przy produkcjach historycznych (serial „Czas honoru”), ale jeszcze nie na taką skalę. I choć potrafi pokazać bardziej dynamiczne sceny czy Piłsudskiego bardziej prywatnie, przydałby mu się lepszy scenariusz, który nie byłby chaotycznym przeskokiem w czasie oraz byłby o wiele spójniejszy. Ta postać zasługuje na wiele lepszy film.

6/10

Radosław Ostrowski

Zabawa, zabawa

Były sobie trzy kobietki, które dzieli wszystko: wiek, pozycja społeczna, praca. Magda jest młodą dziewczyną, która łączy studia z pracą. Dorota to topowa pani prokurator, ma syna oraz męża polityka. Z kolei Teresa jest szanowany lekarzem dziecięcym. W końcu tytuł profesora zobowiązuje. A co wszystkie je łączy? Wszystkie od dłuższego czasu mają pewnego partnera, choć ma różne imiona: wino, szampan, wóda. W końcu dochodzi do momentu, kiedy musi zostać podjęta decyzja – dalej trwać w tym związku czy zerwać?

zabawa zabawa1

Mam bardzo silne wrażenie, że Kindze Dębskiej udał się tylko jeden film: „Moje córki krowy”. Następne próby opowieści o ludziach mierzących się z własnymi dramatami. Wydaje się, że „Zabawa, zabawa” jest kolejną próbą tego typu historii. Ale filmów o nałogowych alkoholikach było mnóstwo, zwłaszcza w naszym podwórku (filmografia Smarzowskiego pełna jest procentów). Ale kobieta pijąca? O tym jakoś się nie mówi, nie opowiada, nie pokazuje. Bo alkohol nie wybrzydza, nie osądza, nie krytykuje. Pociąga i przyciąga każdego bez wyjątku, a zanim się zorientujesz, nie możesz bez niego żyć. Reżyserka w jakimś sensie historie, które już znałem, słyszałem, oglądałem. Jak alkohol potrafi zadziałać w sposób destrukcyjny. Nie tylko wobec osoby pijącej, ale całego otoczenia. Bo im dłużej trwa ten taniec z butelką, tym coraz trudniej jest go przerwać. Każda wymówka wydaje się dobra, żeby dalej on trwał i trwał. Bo przecież nic się nie stało, bo ja nie piję (za dużo).

zabawa zabawa2

Ale to wszystko jakoś niespecjalnie angażuje. Same pierwsze sceny są mocnym uderzeniem i zapowiadają coś poważnego. Jednak sama konstrukcja jest problematyczna. Przeskoki z postaci na postać wybijały mnie z rytmu. Dębska pokazuje mikroscenki, ale bardziej skupia się na pokazywaniu skutków niż przyczyn. Nie ma odpowiedzi na pytanie dlaczego (może poza jednym zdaniem), co mnie troszkę zmartwiło. Nawet psychologia postaci wydaje się mocno uproszczona. Chciałoby się bliżej poznać każdą z tych bohaterek, co byłoby sporą wartością dodaną.

zabawa zabawa3

Jedynie broni się realizacja: długie ujęcia, płynny montaż oraz dość dołująca muzyka w tle. Ale tak naprawdę wszystko trzyma na barkach aktorskie trio. Wielką przyjemnością było dla mnie oglądanie Doroty Kolak (profesor Teresa), troszkę ironizującej Agaty Kuleszy (Dorota) oraz poruszającej Marii Dębskiej (Magda). I nawet najbardziej nie do końca trafne momenty nie wywołują fałszu. Ale postacie poboczne – poza granym przez Dorocińskiego męża pani prokurator – nie mają tutaj zbyt wiele do roboty. Są tylko pewnymi epizodami, pozbawionymi większego znaczenia, przez co troszkę szkoda aktorów. Nie można nie wspomnieć o rozładowujących napięcie duetu policjantów (Rafał Rutkowski i Sławomir).

„Zabawa, zabawa” to kolejny film Dębskiej, który jest lepiej zrealizowany, zagrany niż napisany. Strasznie przeszkadza szarpana narracja oraz słabnące zaangażowanie, a także poczucie zmarnowania potencjału na coś więcej. Czy jest szansa na zbliżenie się do poziomu „Dwóch córek krów”? Może następnym razem.

6/10

Radosław Ostrowski

Cicha noc

Mała wioska gdzieś na Mazurach. To tutaj na Święta Bożego Narodzenia przyjechał Adam – młody chłopak, który pracuje w Holandii. Ma dziewczynę, która spodziewa się dziecka i którą chce zabrać ze sobą za granicę. Nie planuje powrotu do kraju i poza spędzeniem Wigilii, ma jedną sprawę do załatwienia: chce sprzedać dom dziadka, by rozkręcić swój własny interes. Ale to nie będzie takie proste.

cicha_noc1

Debiut Piotra Domalewskiego może budzić pewne skojarzenia z filmami Wojciecha Smarzowskiego. Bo mamy rodzinną uroczystość (jak w „Weselu”), powolne odkrywanie trupów z szafy oraz bardzo skomplikowane relacje rodzinne. Jest obowiązkowa wódka, oglądanie Kevina, śpiewanie i słuchanie kolęd, kradzież choinki oraz wspólne jedzenie. Reżyser owszem, pokazuje bardzo depresyjny Polaków portret własny, ale nie jest ani cyniczny, złośliwy czy bezwzględny. Przygląda się temu niczym dokumentalista i jest w tym bardzo szczery, zupełnie jakbyśmy widzieli swój własny dom. Realizmu dodają nie tylko sceny filmowane kamerą Adama (trafny i ciekawy zabieg), ale też wpadające w ucho dialogi, okraszone odrobiną gorzkiego humoru. I jednocześnie ten dom wygląda tak swojsko, bez żadnych bajeranckich zabawek, troszkę ciasny, niczym z dawnej epoki.

cicha_noc3

Powoli widzimy kolejne komplikacje w planie Adama, skrywane bóle, pretensje oraz kolejne tajemnice: czuć pewne spięcia (zwłaszcza między Adamem a młodszym bratem), poznajemy oblicza naszych postaci – czasami rozbrajające (dziadek-alkoholik, ojciec kiedyś pracujący na saksach i walczący z gorzałą), czasem bolesne (siostra związana z damskim bokserem czy próbująca opanować to wszystko matka). A jednocześnie dotyka kwestii emigracji zarobkowej – tego, jak działa na rodzinę wręcz destrukcyjny (postać ojca), ale dla młodych wydaje się jedyną szansą. Zakończenie, mimo dość dramatycznego wydźwięku, pozostawia pewną nadzieję.

cicha_noc2

To wszystko jest jeszcze fenomenalnie zagrane. Reżyserowi udało się zebrać bardzo imponującą obsadę, która wycisnęła ze swoich postaci maksimum. Trudno oderwać oczy zarówno od Dawida Ogrodnika i Tomasza Ziętka (Adam i Paweł), miedzy którymi jest bardzo silna chemia oraz pełna niedopowiedzeń historia, jak i kradnącego ekran Arkadiusza Jakubika (ojciec), znakomicie radzącego sobie w roli złamanego bohatera z tajemnicą czy pozornie wycofaną Agnieszkę Suchorę (matka). Każdy ma swoje pięć minut oraz swoje niezapomniane teksty, co daje prawdziwego kopa.

cicha_noc4

„Cicha noc” nie jest tylko szorstko-depresyjnym kinem o próbie wyrwania się z piekiełka zwanego Polską, które dusi i spycha cały czas w dół (zakończenie). Ale to wszystko potrafi poruszyć, bez żadnego fałszu, sztuczności i jest brutalnie szczere. Nawet jeśli macie wrażenie, że jest to dziwnie znajome.

8/10 

Radosław Ostrowski