Klasyczny horror

Horror od Netflixa – już samo w sobie brzmi przerażająco. Zwłaszcza, że to horror włoski, co jest dziś równie częstym zjawiskiem jak turecki film akcji. Dobry, turecki film akcji. Brzmi absurdalnie? Już sam tytuł sugeruje, że klimat będzie przypominał kino grozy sprzed co najmniej 30 lat. Jazda na ogranych schematach oraz zapach naftaliny?

Punkt wyjścia dzieła duetu Roberto De Feo/Paolo Strippoli jest bardzo znajomy. Mamy grupę obcych ludzi, którzy razem wyruszają kamperem. W ramach videobloga prowadzonego przez Fabrizio, dopasowani dzięki specjalnej aplikacji. Mamy lekarza (Riccardo), młodą parę (Mark i Sofia) oraz dziewczynę czekającą na zabieg (Elisa). Wskutek zderzenia z drzewem wóz trafia w sam środek lasu, gdzie znajduje się dziwny dom. Okazuje się, że w okolicy przebywają rolnicy, co w zamian za plony składają ofiary trzem monstrom. Zgadnijcie, co z tego połączenia może powstać.

„Klasyczny horror” sięga po znajome motywy z niskobudżetowych filmów grozy: młodzi ludzie bez doświadczenia, mężczyzna z przeszłością oraz ktoś, kto nie jest tym za kogo się podaje, tajemnicze domostwo, mroczna legenda, krwawa jatka. Ale muszę przyznać, że parę razy twórcy rzucają teksty oraz sceny pokazujące samoświadomość twórców. Szczególnie mocnie to czuć w postaci Fabrizio – niespełnionego reżysera, a obecnie vlogera. Czy kiedy odnosi się do Sama Raimiego, opowiada lokalną legendę czy poznajemy tajemnicę tego miejsca. Miejsca, z którego nie da się uciec i dzieją się dziwne rzeczy. Nie brakuje też krwi oraz nieprzyjemnych, nagłych scen przemocy.

Ale nie do końca mogłem wejść w ten film z powodu nieciekawych postaci. Oprócz Fabrizio i Elisy reszta nie miała ani zbyt dobrze zarysowanego tła, ani historii. Aktorstwo też nie było zbyt porażające, poza w/w dwójką, czyli Matildą Lutz i Francesco Russio. Zwłaszcza Russio ze swoim bardzo przerysowanym stylem dodaje wiele energii. Jednak najciekawsze oraz najbardziej zaskakujące rzeczy dzieją się przez ostatnie pół godziny, niemal wszystko wywracając do góry nogami. Niczym w najlepszych filmach Shyamalana, ale nie powiem więcej.

Jest tu kilka niedociągnięć, ale w ostatecznym rozrachunku „Klasyczny horror” wypada całkiem nieźle. Potrafi przestraszyć i rozśmieszyć jednocześnie, przy okazji pokazując jak bardzo pragniemy oglądać brutalne, pełne przemocy filmy.

6/10

Radosław Ostrowski

Zemsta

Zaczyna się tak sielankowo, że już bardziej się nie da. On i ona w wypasionej chacie, gdzieś w piaszczysto-pustynnym plenerze, randka we dwoje. Richard – strasznie dziany, Francuz, gdzieś tam żona i dziecko, Jen to pociągająca blond-laska z USA, młoda i głupiutka. Ale nic nie trwa wiecznie, bo wcześniej wpadają kumple na polowanie. Ale kiedy Richard wyjeżdża załatwiać sprawę, jeden z kumpli postanawia wziąć sprawy w swoje członki i gwałci dziewczynę. Że niby nie można było się oprzeć jej urokowi, więc Jen zostaje potraktowana tak, jak na kobietę przystało – zostaje zepchnięta w przepaść i skazana na śmierć. Tylko, że spadek na kołek w brzuch nie jest problemem i Jen – jakimś cudem – przeżyła, więc panowie mogą mieć przerąbane.

revenge1

Pozornie debiut Coralie Fargeat wydaje się klasycznym kinem zemsty, które na dobrą sprawę zaczyna się po 30 minutach. Do tego momentu reżyserka świadomie korzysta z kiczu, podkręca seksualność naszej bohaterki (te zbliżenia na twarz, na nogi, taniec erotyczny do rytmu), czasami bawi się kolorystyką (szyby). Ale od momentu gwałtu, klimat staje się coraz mroczniejszy, panowie zaczynają zachowywać jak klasyczni samce, którzy widzą tylko jedno wyjście. Czasami niektóre wydarzenia („ożywienie” Jen czy zatamowanie rany brzucha za pomocą… rozgrzanej puszki po piwie) może zastanawiać, co do prawdopodobieństwa, ale im dalej w las, tym bardziej zaczyna to angażować. Nawet lekko oniryczna wstawka nie jest zwykłą zapchajdziurą, tylko podkręca atmosferę polowania.

revenge2

Najbardziej wyróżnia film jednak praca kamery – bardzo dynamiczna w scenach akcji – oraz świetny montaż. Zarówno wplecione (na krótki moment) zwierzęta, skupienie na „przyrodniczych” detalach. By jeszcze bardziej przerazić, w tle gra elektronika muzyka niemal żywcem wzięta z zaginionego filmu Johna Carpentera czy innego klasyka lat 80. I ostrzegam: film jest bardzo brutalny, wręcz dosadny w scenach przemocy niczym kino klasy B, którym zresztą to dzieło jest. A najmocniejszym punktem pozostaje Matilda Lutz w roli głównej, która bardzo sugestywnie pokazuje jej przemianę ze słodkiej dziewuchy w prawdziwego anioła zemsty. Anioła, który nie wybacza, staje się coraz bardziej skąpana w piachu, błocie oraz krwi – swojej i wrogów. I wierzcie mi, nie chcecie z nią zadzierać.

revenge3

„Zemsta” jest bardzo ostrym, brutalnym kinem, pokazującym jak silny potrafi być sprzeciw kobiety. Jak mówi „nie”, to oznacza „nie” i jeśli to do ciebie nie dotrze, już po tobie. Gęste, bardzo krwawe kino, wiec ludzie o słabych nerwach i żołądkach, mogą sobie odpuścić.

7,5/10 

Radosław Ostrowski