Cenzorka

Czy wiecie, co to jest video nasty? To termin z Wielkiej Brytanii lat 80., gdzie filmy nie podlegające kategorii wiekowej trafiały na kasety video. Były przez prasę krytykowane za przemoc i obnażanie seksem, które miało doprowadzić do zgorszenia ludzi. Takie filmy nielegalnie były prezentowane w wypożyczalniach kaset. O przyznaniu kategorii (po wycięciu scen) lub zakazie filmy podejmowali się cenzorzy, po obejrzeniu każdego filmu, zaś nielegalne taśmy konfiskowano. Likwidując też wypożyczalnię, z której pochodziła ta taśma.

Bohaterką „Cenzorki” jest Enid Baines (Niamh Algar) – oddana pracy cenzorka, bardzo skrupulatnie wykonująca swoje zadanie. Można nawet powiedzieć, że czerpie z tego przyjemność i jest w stanie rozdzielić pracę od życia prywatnego. Bo życie prywatne jej to bajzel, próbując cały czas odnaleźć zaginioną siostrę. Wspomnienia eskalują coraz bardziej po seansie jednego z video nasty od reżysera Fredericka Northa, gdzie Enid widzi aktorką przypominającą siostrę. Przynajmniej mogącą tak wyglądać w dorosłym wieku. Ale czy aby na pewno?

cenzorka1

„Cenzorka” jest psychologicznym horrorem, który wizualnie (i nie tylko) czerpie z kina grozy lat 80. Reżyserka Prano Bailey-Bond próbuje pokazać jak bardzo oglądanie takiej ilości – z braku lepszego określenia – chorego gówna wpływa na psychikę. Cenzorzy oglądali po to, by chronić (jakkolwiek ironicznie to brzmi) ludzi przed takim „niemoralnym” kinem, żeby nie doprowadzić do manii zabijania. Że niektórzy ludzie pod wpływem zaczynali zabijać, gwałcić i robić inne chore rzeczy. Wspomniana jest tu sytuacja, gdzie po seansie jednego z video nasty, które przeszło widz zabił swoją rodzinę, a żonie jeszcze odgryzł twarz (nie myślcie o tym, że to zobaczycie).

cenzorka2

Pozornie to poszukiwanie siostry oraz wpływ oglądania brutalnych scen na psychikę wydaje się jakby dwa osobne filmy sklejone w jedno. Ale „Cenzorka” bardzo zgrabnie lawiruje przez te tematy, zwłaszcza gdy dochodzi do scen, gdzie fikcja z rzeczywistością przeplatają się ze sobą. Raz ta granica jest wyraźnie zaznaczona (przejście kamery z telewizora do „środka” pokazywanego tam filmu czy mocna kolorystyka podczas przechodzenia przez dom), raz ciężko to rozgryźć. Zakończenie zaś wywołuje totalnego mindfucka, pokazując jak bardzo silną traumą naznaczona jest bohaterka, unikając konfrontacji i rozrachunku. Bo rozum może niejako „wyciąć” pewne wydarzenia.

cenzorka3

I to wszystko na swoich barkach trzyma absolutnie świetna Niamh Algar w roli Enid. Bardzo stonowana i początkowo trzymająca swoje emocje w ryzach, jednak z czasem (najpierw drobnymi gestami oraz odruchami) coraz bardziej zaczynamy obserwować siedzące w niej demony. Oglądałem ją z fascynacją, zaintrygowany, zaś w finale absolutnie zamiata. Reszta postaci w zasadzie robi za bardzo porządne tło, gdzie najbardziej znaną twarzą jest Michael Smiley jako śliski producent Doug Smart.

cenzorka4

Prawda jest taka, że zrobienie psychologicznego horroru jest wyzwaniem, zwłaszcza w ręku debiutanta. Niemniej „Cenzorka” jest bardzo dobrze wyreżyserowana, choć są drobne momenty przestoju, czerpie garściami z estetyki dekady lat 80. w klimacie Lyncha czy – trochę bliżej – Cronenberga. Frapujące i zapadające w pamięci kino.

7,5/10

Radosław Ostrowski

The Silent Twins

Niektóre historie brzmią zbyt wariacko, by uznać je za prawdziwe. Taki był przypadek sióstr bliźniaczek – June i Jennifer Gibbons, które już w wieku dziecięcym rozmawiały tylko ze sobą. Przestały odpowiadać zewnętrznemu otoczeniu (rodzina, szkoła itp.), nie dopuszczając nikogo do swojego świata. Fanaberia? Kaprys? A może poważniejszy problem psychiczny? O tym opowiada najnowszy film Agnieszki Smoczyńskiej oparty na reportażu Marjorie Walker.

silent twins1

Już sam początek pokazuje ten kontrast. Gdy widzimy dziewczynki (Eva-Arianna Baxter i Leah Mondesir-Simmonds), są same w pokoju, bawiąc się w radio. Kolory są jasne i silnie nasycone, kamera niemal skupiona na detalach oraz twarzach. Pukanie do drzwi, wchodzi matka i… dziewczyny siedzą w bezruchu, kolory wyprane, zimne. Cisza jak na cmentarzu. Nikt nie wie dlaczego, a sama Smoczyńska bardziej interesuje się skutkami i konsekwencjami tej decyzji. Obie próbują swoich sił jako pisarki, obie w końcu poznają chłopaka (przystojniak w dresiku), w końcu obie dopuszczają się kilku podpaleń i kradzieży. Za to obie trafiają do szpitala psychiatrycznego.

silent twins3

„Silent Twins” pokazuje skomplikowaną relację naszych dziewcząt, które wydają się znać lepiej niż ktokolwiek. Więź jest silna i namacalna, ale jednocześnie jest bardzo niebezpieczna i toksyczna. Jest parę razy pokazana walka o dominację, zazdrość, kłótnie. Destrukcyjne zapędy spychające niemal ku utracie życia. Wszystko to mieszając różne style i estetyki: Smoczyńska bawi się formą, od dokumentu przez surrealistyczne sceny z „wyobraźni” zrobione animacją poklatkową, a nawet skręcając w… musical. Bardzo sensualne doświadczenie kreatywność reżyserki, idealnie wpasowując się do tematyki. Niemniej nie mogłem pozbyć się wrażenia, że od pewnego momentu „wyłączyłem się” w trakcie seansu. Chłonąłem wizualia oraz świetny dorosły duet Letitia Wright/Tamara Lawrence, które wszelkie emocje (mimo oszczędnych środków) wylewają wręcz wiadrami. Ale poczucie przesytu i większym skupieniu na formie niż treści zostało do niemal mocnego końca.

silent twins2

„Silent Twins” to na pewno film intrygujący i spośród prób młodych twórców nakręcenia dzieła na Zachodzie, zdecydowanie jest najciekawszy. Miesza pokręconą wyobraźnię ze skupieniem i wrażliwością, chociaż nie zawsze jest to w równowadze. Niemniej wiele kadrów zostanie w głowie na długo po seansie.

7,5/10

Radosław Ostrowski

Free Fire

Gdzieś w Ameryce ma dojść do prostej transakcji: kasa za spluwy. Kasę mają Irlandczycy ze słynnej IRA, spluwy załatwia handlarz z RPA, a pośrednikami w interesie są Justine oraz Orb. Wszystko miało pójść łatwo, gładko i bez zbędnych komplikacji. Co może pójść nie tak? A co dwóch z członków grupy pomocników poznało się wcześniej i wyszła z tego duża awantura? To niezbyt dobrze wróży interesom, a zwykła transakcja zaczyna się zmieniać w pole bitwy.

free_fire1

Ben Whitley to jeden z bardziej intrygujących brytyjskich filmowców, chociaż moje dwa poprzednie spotkania („Pole w Anglii” oraz „High-Rise”) nie do końca mnie przekonały. „Free Fire” to prosta, nieskomplikowana historia kryminalna a’la Tarantino. Emocje zaczynają się coraz bardziej rozkręcać, a karuzela przemocy wydaje się nie mieć końca. Wszyscy chowają się gdzieś za każdą osłoną, każdy do każdego strzela, rzucając się wyzwiskami, sprawdzając stan zdrowia i próbując się jakoś z tego wykaraskać. Do tego dochodzi zdrada z zewnątrz, poczucie urażonej dumy, próby zastosowania różnych podstępów, a broń czasem lubi się zacinać. Wszystko wygląda jak jakiś film z lat 70., gdzie mamy kolesi w kurtkach, kolesi w wypasionych garniakach, kolesi z wąsami oraz jedną lalunię, a w tle gra John Denver. Reżyser niby gra znaczonymi kartami, ale wie jak podkręcić napięcie, bardzo dynamicznie montując i dodając parę roszad, niespodzianek oraz krwawej jatki.

free_fire2

Do samego końca nie można być pewnym jak to się wszystko skończy i kto przetrwa, a wszystko zależy od zwykłego farta. Kto celniej strzeli, kto szybciej się przemieści, kto będzie bardziej wytrzymały oraz odporny. Whitley podrzuca to także swoim poczuciem humoru, dostarczając bardzo przyjemnej rozrywki.

Tak samo znakomicie odnajdują się aktorzy w tym całym bajzlu. Najbardziej błyszczy tutaj rzucający ciętymi ripostami Orb w wykonaniu Armiego Hammera oraz wręcz przerysowany, mający wielkie ego na swój temat Vernon, brawurowo zaprezentowany przez Sharlto Copleya. Swoje robi też honorowy oraz nieufny Chris (świetny Cillian Murphy), a także porządny Frank (Michael Slovis) czy naćpany Stevo (zaskakujący Sam Riley). Oczywiście, jest tych postaci więcej i nawet drobne kreacje Patricka Bergina, Noah Taylora czy Brie Larson zapadają w pamięć.

free_fire3

Kolejny przykład jak wiele zależy od przypadku. „Free Fire” to bezpretensjonalna kanonada strzelanin, przekleństw oraz przewrotek w klimacie lat 70. Takiego pieprznika oraz bałaganu (kontrolowanego) nie widziałem od dawna, a wszystko tak bezpretensjonalnie jak się da.

7,5/10

Radosław Ostrowski