Ixjana. Z piekła rodem

Marek Newski jest zaczynający swoją karierę pisarzem. Podczas balu u wydawcy, który ma zdecydować o losach jego książki, miesza psychotropy z alkoholem i traci przytomność. Następnego dnia po kacu jest przekonany, że zabił swojego najlepszego kumpla, Artura. Po trzech miesiącach, próbując przypomnieć sobie całe zajście, wpada na trop byłej dziewczyny Artura, Marleny – wróżki Ixjany.

ixjana

Film chyba w założeniu miał być mroczną opowieścią z elementami grozy. Jednak bracia Skolimowscy (zmarły w maju zeszłego roku Józef i Michał) mierzyli chyba w coś więcej, ale stworzyli tak bełkotliwy twór, że aż nie chce mi się wierzyć. Mamy pewną tajemnicę, której rozwiązanie okazuje się tak banalne, że aż strach pomyśleć. Wszelkie tropy okazują się zwodnicze, atmosfera próbująca naśladować dokonania Davida Lyncha (najbardziej słyszalne w muzyce), dialogi koszmarne i nie do słuchania, zaś poszczególne ujęcia są niepotrzebnym dodatkiem. Naciągane to jak nie wiem. I jeszcze ta narracja z offu – lepsze niż środki nasenne, napięcie tu nie istnieje. Bronią się tylko zdjęcia Adama Sikory, które współtworzą klimat.

I co z tego, skoro wszystko inne nawaliło? Scenariusz jest słaby i nie wciągający, o dialogach już wspominałem, a o aktorach przemilczę, bo nie ma specjalnie o czym mówić. Wszyscy drażnią i są sztuczni, najbardziej grający główną rolę Sambor Czarnota.

Nie oglądajcie tego czegoś, bo nie potrafię nazwać tego filmem. „Ixjana” nie jest warta żadnych pieniędzy i jest zwyczajną stratą czasu. I już nic więcej nie napiszę.

2/10

Radosław Ostrowski