Morcheeba – Blaze Away

blaze-away-b-iext52820410

Dawno, dawno temu, a dokładnie w połowie lat 90. bracia Goddfrey oraz wokalistka Skye Edwards stworzyli trip-hopową grupę Morcheeba. Grupa nie brzmi tak mrocznie jak Portishead czy Massive Attack, ale zdobywa grono wielbicieli ciepłymi dźwiękami, lekko popowym sznytem oraz przypominającym troszkę Sade wokalem Skye. Po troszkę zignorowanym albumie “Head Up High” z 2013 roku, grupę opuszcza Paul Godfrey, zaś Skye z Rossem najpierw wydają płytę jako Skye & Ross w 2016, a teraz już jako Morcheeba wracają po pięciu latach. Jak te wszystkie perturbacje wpłynęły na brzmienie?

To nadal trip-hopowa mieszanka w stylu grup z Bristolu (stylistyka z lat 60.), ale w porównaniu z ostatnimi płytami wydaje się powrotem do korzeni. Wracają elektroniczne sample, wyrazisty bas oraz gitary, tworząc lekko psychodeliczny nastrój, troszkę podobny do ostatniej płyty Arctic Monkeys, lecz bardziej przebojowy. Taki jest ocierajacy się o kosmiczne dźwięki syntezatorów i przerobionej perkusji “Never Undo”, będący początkiem ten wyprawy. Kiedy w tytułowym utworze wskakuje raper Roots Manuva, słychać funkową gitarę, ziomalsko rytmiczną perkusję, a klawisze dalej podkręcają klimat. “Love Dub” – jak sama nazwa wskazuje – to skręt ku dźwiękom z Jamajki, gdzie przyjemnie bujające rytmy mieszają się z elektronicznymi eksperymentami, przełamując tą konwencję. Dla fanów bardziej lirycznych, intymnych fragmentów jest wsparte na akustycznej gitarze “It’s Summertime”, ale na końcu solówka na elektryku kosi.

“Sweet L.A.” ubarwione ciepłym Rhodesem skręca w soul, by w “Paris sur Mer” zaśpiewanym z Benjaminem Biolayem pójść ku mieszance pulsującej perkusji, akustycznej gitary oraz francuskich słów. Romantycznie robi się też w cudnym “Find Another Way”, gdzie skontrastowano cymbałki i gitarę akustyczną z mroczniejszą elektroniką oraz gitarą elektryczną, zaś mrok wraca do transowego “Set Your Sails” oraz krótkiego “Free of Debris”, a także finałowego, instrumentalnego “Mezcal Dream”.

Przystępne i jednocześnie bogato zaaranżowane, jak każdy utwór. A co najbardziej zaskakujące, przeskoki stylistyczne nie gryzą, tylko są w stanie połączyć się w jedną całość, spinają przez uwodzicielski wokal Skye, bardzo oszczędnie wykorzystującą swoją ekspresję.

Kiedy wydawało się, że po odejściu Paula Godfreya więcej już o Morcheebie nie usłyszymy, grupa jako duet nagrywa swój najlepszy album od dawien dawna. Kreatywny, nieszablonowy, mieszający gatunki jak w kalejdoskopie, a jednocześnie elegancki i po prostu piękny. Mogę mieć tylko nadzieję, że “Blaze Away” zacznie nowy etap w karierze (już) duetu.

8/10 + znak jakości

Radosław Ostrowski

Morcheeba – Head Up High

Head_Up_High_2013

W latach 90-tych był to jeden z najbardziej popularnych zespołów balansujących na granicy popu I trip hopu. Kierowany przez braci Godfrey z bardzo atrakcyjną wokalistką Skye Edwards, grupa nagrała aż 7 płyt, nie obyło się bez perturbacji składowych (opuściła zespół Skye, zastąpiona przez Daisy Martey), ale 3 lata temu wszystko wróciło do normy i wyszedł z tego całkiem przyzwoity album („Blood Like Lemonade”). A teraz wyszedł nowy materiał. I co wyszło?

Jak zawsze za produkcję odpowiada Paul Godfrey. Początek wyszedł obiecujący, bo singlowe „Gimme Your Love” ma chwytliwą melodię, prosty podkład bitowy, gdzie swoje pokazują też gitara elektryczna i skrecze. W podobnym tonie jest szybki „Face of Danger”. Zmianę i spowolnienie tempa mamy w „Call It Love” tym razem z męskim wokalem, jeszcze zespół postanowił pozapraszać paru gości (m.in. James Petralli, Chali 2Na, Rizzie Kicks i Anna Tijoux). Ale też następuje zmiana kompletnie klimatu w kompletny miszmasz. Nie brakuje tu soulu („I’ll Fall Apart”), reggae („Make Believer”), trochę hip-hopu (“Release Me Now”), ale to wszystko jest dość prościutkie i mało interesujące (poza wokalem Skye, który jest niezawodny). Nawet ona nie jest w stanie uratować płyty od rozczarowania (druga część jest bardzi nużąca i słaba).

Cóż zrobić? To mogła być ciekawa płyta, ale dla mnie trochę za mało spójna. Może następnym razem się uda?

6/10

Radosław Ostrowski