Cóż za piękny dzień

Fred Rogers to postać w USA wręcz ikoniczna. Dzięki swojemu programowi telewizyjnemu („Mister Rogers’ Neighborhood”) uczył dzieci jak radzić sobie z bardzo trudnymi kwestiami: rozwód rodziców, wojna, śmierć, rasizm, nietolerancja. Robił to jednak w sposób delikatny, nienachalny, stając się niejako wychowawcom wielu pokoleń dzieci. Powstał już o nim film dokumentalny w 2018 roku, ale rok później postanowiono zrobić film fabularny.

Punktem wyjścia dla dzieła Marienne Heller jest artykuł prasowy z 1998 roku. Jego autorem był dziennikarz Esquire, Tom Junod, który miał reputację człowieka bardzo ostrego, budzącego strach wśród rozmówców. Poza tym miał bardzo trudne, wręcz szorstkie relacje z ojcem, unikając go jak ognia. Ale to właśnie ten dziennikarz śledczy dostaje za zadanie napisać artykuł o panie Rogersie. Nie mogąc wycofać się z tego, wyrusza do Pittsburga, gdzie przygotowywany jest program. I ten wywiad będzie miał spory wpływ na jego życie.

pan rogers1

Reżyserka ubiera całą historię w formę odcinka programu Freda Rogersa, co rzuca się przez trzy czynniki. Po pierwsze, dość ciasny ekran ze sporymi czarnymi paskami. Po drugie, bardziej „podniszczona”, przypominająca programy sprzed lat kolorystyka. No i trzecia istotna rzecz, sceny poza „mieszkaniem” Rogersa, a bez udziału dziennikarza (tutaj nazywającego się Lionel Vogel) pokazane są w formie miniaturowych makiet, co buduje klimat retro. Nie to jednak jest najważniejsze, jednak powoli budowana relacja między otwartym, serdecznym, ciepłym Rogersem a cynicznym, rozgoryczonym, szorstkim Vogelem. Rozmowy między nimi stawiały jedno pytanie: kto tu tak naprawdę prowadzi wywiad z kim? Bo to Rogers zaczyna przejmować inicjatywę i powoli wchodzić do umysłu dziennikarza, odkrywając przyczyny trudnej relacji z ojcem. A wszystko robi bardzo spokojnie, wręcz delikatnie, bez zmiany głosu czy gwałtownych momentów.

pan rogers2

Obawiałem się troszkę, że postać pana Rogersa (całkowicie prawdziwa, a większość wypowiadanych przez niego dialogów naprawdę miało miejsce) zostanie bardzo przesłodzona jako mędrzec, który zna odpowiedzi na wszystkie pytania oraz niemal idealny rodzic znany z telewizyjnego wizerunku. Ale na szczęście, dzięki znakomitej roli Toma Hanksa, udaje się pokazać człowieka, a nie tworzyć pomnik. Najbardziej czułem to w chwili, kiedy opowiada o problemach z wychowaniem dzieci w wieku nastoletnim czy kiedy podczas programu próbuje rozłożyć namiot, co się nie udaje. Nie brakuje prostych, ale wzruszających scen jak choćby ta, gdy podczas jazdy metrem pasażerowie śpiewają piosenkę z programu na widok Rogersa czy minuta ciszy w trakcie posiłku w restauracji. Na mnie wrażenie zrobiła oniryczno-groteskowa scena, gdy dziennikarz rusza za Rogersem, by… zostać uczestnikiem jego programu. Ale to dopiero początek, bo dalej jest jeszcze dziwniej i poznajemy demony naszego dziennikarza.

pan rogers3

A propos niego, postać grana przez Matthew Rhysa, z którego perspektywy poznajemy najsympatyczniejszą osobowość telewizyjną jest bardzo trudna do polubienia. To prawdziwy buc, skupiony na sobie, swojej pracy (a właściwie wkurzanie swoich rozmówców), gniewie wobec ojca (trzymający fason Chris Cooper), olewając żonę i dziecko. Bardzo szorstki, skryty, pełen gniewu zaczyna powoli się zmieniać, a jest to pokazane – tak jak reszta filmu – bardzo powoli i delikatnie. Zaś sama postać zaczyna mieć ciekawszą barwę.

Heller jako reżyserka potwierdza swoje predyspozycje do realizacji kameralnych dramatów i obserwowania ludzkich charakterów. „Cóż za piękny dzień” to na razie jej najlepsze dzieło z dobrymi dialogami, świetnym aktorstwem oraz słodko-gorzkim klimatem. Byłoby jeszcze lepiej, gdyby nie jedna, mocno przesłodzona scena, która jest dla mnie zbędna.

7,5/10

Radosław Ostrowski

Can You Ever Forgive Me?

Ta historia wydarzyła się naprawdę, choć trudno w to uwierzyć. Jest rok 1991 i dla Lee Israel był to paskudny rok, ponieważ ta autorka biografii nie może znaleźć zatrudnienia. Z kolei jej materiał na nową książkę nie cieszy się zainteresowaniem nawet jej agentki. A z czegoś trzeba opłacić rachunki, kupić leki dla kota. Przypadkiem decyduje się sprzedać list, jaki otrzymała od Katherine Hepburn, własnoręcznie podpisany. Dostaje za to całkiem niezłe pieniądze i decyduje się na pewne oszustwo – sprzedawanie listów znanych postaci z literatury. I nie tylko, w czym pomaga dawno nie widziany znajomy Jack „Przystojniak” Hock.

can_you_ever_forgive_me1

Reżyserka Marianne Heller przedstawia historię samotniczki, próbującej odnieść sukces na polu zawodowym. A ciężko jest to zrobić, jeśli nie jest się „gorącym”, gwarantującym spore zyski autorem w wieku średnim. Wszystko osadzone w realiach Nowego Jorku początku lat 90., który jest tutaj pięknie fotografowany – zwłaszcza nocne ujęcia w mocnej, żółtej kolorystyce. I znów, niczym u Woody’ego Allena, krążymy po świecie wyższych sfer tego miasta – tutaj są nimi wydawcy oraz kolekcjonerzy korespondencji od zmarłych i cenionych literatów. To wszystko ma taki słodko-gorzki posmak, gdzie humor (miejscami nie pozbawiony ironii) współgra z poważnymi dramatami oraz wątkiem kryminalnym. A to wszystko pozwala troszkę głębiej wejść w świat naszej bohaterki, bardzo nieufnej, zamkniętej w sobie, ale też dość egoistycznej, szorstkiej, z niewyparzonym językiem. Co najbardziej mnie zaskoczyło to fakt, że zwyczajnie zależał i obchodził mnie jej los, bo… było mi jej zwyczajnie żal. Równie głęboko jest zarysowane coś na kształt przyjaźni między Lee a Jackiem – dwójką outsiderów, których podejście do życia różni się ogromnie. Z jednej strony, rozwaga, planowanie i opanowanie, z drugiej czerpanie z życia garściami, wręcz hedonizm, ale bez popadania w przesadę. I to ten wątek bardziej mnie pociągał niż cała akcja z fałszowaniem listów oraz ich sprzedażą. Choć całość może pod względem formy nie zaskakuje, film ma swój elegancki styl w czym pomaga rozluźniająca, jazzowa muzyka oraz dialogi.

can_you_ever_forgive_me2

Jeśli coś wyróżnia nowy film reżyserki „Wyznań nastolatki” to aktorstwo z wysokiej półki. Sporym zaskoczeniem było obsadzeniem w roli głównej Melissy McCarthy. Aktorka znana z dużego talentu komediowego, ostatnio jednak zaliczała mniejsze lub większe wpadki z rubaszno-wulgarnym humorem w tle. Tutaj jest wyjątkowo stonowana, subtelniejsza, co pokazuje jej inne oblicze. Bardzo dobrze sobie radzi z tą trudną kreacją lekko zołzowatej, ale jednak budzącej sympatię kobiety. Jednak film kradnie cudowny Richard E. Grant, tworząc bardzo wyrazistą postać „niebieskiego ptaka”, jakim był Hock. Gej, diler narkotykowy, drobny złodziej z czarującą prezencją skupia całą uwagę do samego końca, nie popadając w banalne stereotypy, o co byłoby warto. I ten duet Grant/McCarthy jest kołem zamachowym tego filmu.

Bardzo żałuję, że ten film nadal nie ma w Polsce dystrybutora, bo trafiłby na dobry grunt. To sympatyczny, słodko-gorzki komediodramat w starym, dobrym stylu. Ci, co nie przepadali za Melissą McCarthy powinni po tym filmie się do niej przekonać.

7/10 

Radosław Ostrowski

Wyznania nastolatki

San Francisco, lata 70. To w tych czasach przyszło żyć Minnie Goetse – 15-latce, mieszkającej z matką i siostrą. I jak każda nastolatka, przechodzi okres dojrzewania i odkrywania swojej seksualności, a dokładniej pierwszej miłości. Dziewczyna, marząca o karierze rysowniczki, zakochuje się – to dobrze. Ale obiektem jej miłości jest chłopak jej matki Monroe – to mniej dobrze.

wyznania_nastolatki1

Filmy o dojrzewaniu to spora półka produkcji i temat w zasadzie trudny, gdyż jest on niemal do bólu ograny. Podobnie wydaje się sprawa z debiutem Marielle Heller, jednak reżyserka znalazła pewien klucz do tej pozornej opowieści o wchodzeniu w dojrzałość. Nie popada ani w przesadny romantyzm, ani w brutalne zderzenie z rzeczywistością, zakończone wykluczeniem czy odrzuceniem reszty otoczenia. Uderza z jednej strony subtelność w pokazaniu pierwszego zauroczenia i szukania swojego miejsca, z drugiej dość otwarte podejście w sprawach seksu, pokazując go bez pruderii, ale i bez wulgarności – to jest prawdziwy wyczyn.

wyznania_nastolatki2

Wszystko to jest pokazane z perspektywy Minnie i ubrane w formę pamiętnika, gdzie nasza bohaterka głosem z offu opowiada. Wplecione są tutaj komiksowe ilustracje, pokazane w odrobinę surrealistycznym stylu i dodając odrobiny humoru. Dzięki temu łatwiej mi było wejść w ten świat i polubić Minnie – troszkę ekscentryczną dziewczynę, która tak naprawdę szuka tego, czego każdy człowiek: szczęścia. Wszystkie zdarzenia kształtują ją i zmieniają. Plusem jest też odtworzenie klimatu lat 70. – magnetofon z kasetami, plakaty pod łóżkiem, ubrania i muzyka z epoki, gdzie jeszcze czuć ducha hipisówki.

Całość ta nie byłaby wiarygodna, gdyby nie dobre aktorstwo. Pozytywnie mnie zaskoczyła Kirsten Wiig (matka), która pokazuje się wbrew komediowemu emploi oraz przystojny Alexander Skarsgard (Monroe), którzy gubią się, bywają słabi i nieustannie walczą. Zwłaszcza Wiig, która nie ma stałej pracy, imprezuje i nie do końca radzi sobie jako matka. Ale i tak wszystko jest podporządkowane zjawiskowej Bel Powley. Minnie w jej wykonaniu to zakompleksiona dziewczyna, która powoli zaczyna dojrzewać i zmienia się w twardą, niezależną kobietę, świadomą swojej atrakcyjności, nie potrzebującej żadnego męskiego wsparcia. Bez niej tak naprawdę (i pewnej ręki Heller), to byłaby kolejna nastoletnia historia jakich tysiące.

wyznania_nastolatki3

„Wyznania nastolatki” to jedna z najciekawszych produkcji skierowana dla wchodzącego w okres nastoletni, podchodzący do ich problemów szczerze i bez moralizatorstwa, nuty fałszu. Ostatnim takim filmem dla mnie była „Moja łódź podwodna” Richarda Ayoade z 2010 roku, więc trochę czasu minęło. Czekam na następny film od pani Heller.

7,5/10

Radosław Ostrowski