Śniegi wojny

Kwiecień 1940, Norwegia. Podczas walki zostaje zestrzelony niemiecki samolot pilotowany przez porucznika Horsta Schopisa. On i dwaj ocaleni podoficerowie ruszają, by znaleźć schronienie. Po dniu trafiają do opustoszałej chaty. W tym samym czasie pojawiają się brytyjski oficer i strzelec, którzy też zostali zestrzeleni. Cała piątka chcąc nie chcąc, by przetrwać musi podjąć ze sobą współpracę, co nie będzie takie łatwe.

snieg2_300x300

Historia oparta na faktach, w dodatku nakręcona przez Norwegów. W dodatku dość ciekawie pokazują, że w pewnych sytuacjach trzeba zawiązać między sobą porozumienie, choć jest ono budowane na niepewności i braku zaufania z obydwu stron. Zwłaszcza, że stawką jest przetrwanie. Stopniowa niechęć powoli buduje porozumienie, zaś przedstawiciele obu nacji zaczynają się lubić. Wszystko to opowiedziane w niespiesznym tempie (wiadomo, ostry mróz i zima na zewnątrz), ale pokazane jest to w naprawdę ciekawy i intrygujący sposób. Lody zaczynają ustępować, zaś bohaterowie odsłaniają się i mówią o sobie, swoich marzeniach i losach. W dodatku piękne plenery mroźnej Norwegii oraz solidna realizacja.

snieg1_300x300

Aktorzy zaś wypadają całkiem przyzwoicie. Najbardziej wysuwają się przede wszystkim dowódcy obydwu stron grani przez Floriana Lukasa i Lachlana Nieboera,  porucznika Shopisa oraz kapitana Davenporta. Każdy z bohaterów jest zróżnicowany, bo nie brakuje młodego, zafascynowanego Hitlerem kaprala, mrukliwego sierżanta oraz strzelca. A ich losy przypominają, że mamy do czynienia tylko z ludźmi, a nie żołnierzami.

Może i przesłanie nie jest zaskakujące, a tematykę wałkowano wielokrotnie, „Śniegi wojny” są kawałkiem całkiem niezłego z przyzwoitą obsadą, piękną scenerią oraz po prostu solidną realizacją.

6/10

Radosław Ostrowski