Olej Lorenza

Prawdziwa historia, która daje do myślenia to coś, czego filmowcy szukają od zawsze. Tak się zdarzyło w poruszającym dramacie z 1992 roku. Film ten opowiada o zwykłej rodzinie, stającej przed ekstremalnym doświadczeniem. Państwo Odine są normalną, spokojną rodzinę. On jest finansistą, ona humanistką i razem wychowują swojego syna Lorenza. Ale ich życie wywraca się do góry nogami przez swojego syna. A dokładniej jego chorobie, która coraz bardziej go niszczy: niekontrolowany gniew, małomówność, wreszcie całkowity paraliż oraz brak świadomości. Lekarze są bezlitośni: ALD, na które cierpi chłopiec jest nieuleczalne i zostały tylko dwa lata życia. I teraz pojawia się pytanie: poddać się i czekać na nieuniknione, czy spróbować oszukać przeznaczenie?

olej_lorenza1

Przeżyłem szok, gdy dowiedziałem się, ze za to skromną, delikatną, lecz poruszającą historią stoi George Miller –  twórca kultowego „Mad Maxa”. Wydawałoby się, ze doświadczenia wzięte z wyprawy po postapokalitycznych pustkowiach nie będzie pasowała do stonowanego i bardzo kameralnego dramatu. Miller (z wykształcenia lekarz) zainteresował się tą historią i pokazał troszkę inne oblicze. Niczym zawodowy kronikarz, etap po etapie, pokazuje ile może zdziałać upór oraz determinacja. Nie stawia jednak na efekciarstwo czy stosowanie emocjonalnego szantażu, gdyż bardzo łatwo można było manipulować. Kolejne desperackie próby, działania na własną rękę (szperanie w bibliotekach, analizowanie, organizowanie naukowego sympozjum) – trudno nie podziwiać tej walki o życie. Choroba nie była dokładnie znana, więc nikt nie był w stanie przewidzieć efektów tych działań, przenosząc się z jednej rozmowy do drugiej oraz przeskakując w czasie. Co może wielu wkurzyć i sprawiać wrażenie poszarpanego tworu. Nic z tych rzeczy. Miller pewnie opowiada i trzyma za gardło, a jednocześnie wierzy w to, ze w pewnych okoliczność ludzie nauki są w stanie wznieść się ponad egoistyczne zapędy oraz walkę o uznanie dla większego dobra (finał z psami).

olej_lorenza2

Jednak cały czas twórca pozostaje z rodziną Odine – skupiając się zarówno na ich determinacji, ale też i chwilach zwątpienia. Matka (wspaniała Susan Sarandon) ma w sobie tyle siły, jakiej nikt by nie podejrzewał, jednak w tym poświeceniu bywa bardzo ostra i nieczuła wobec innych, a krytykę swoich działań (czytanie książek dla syna, zwalnianie pielęgniarek z różnych powodów) odbiera jako osobisty atak. Bardziej rozsądny, chociaż powściągliwy w okazywaniu emocji jest ojciec (rewelacyjny Nick Nolte – ten włoski akcent, perełka!!!). Jak sam mówi – prosty człowiek stawiający proste pytania, zachowujący zdrowy rozsądek do końca. Podchodzi do sprawy racjonalnie, szukając naukowej odpowiedzi. Stąd odwiedzanie biblioteki (mocna scena, gdy we śnie znajduje odpowiedź), rozmowy z naukowcami i szukanie kontaktów, wsparcia. Oboje tworzą bardzo mocną komitywę, ale trudno nie zapomnieć samego Lorenza (Zack O’Malley Greenburg) oraz jego ciągły stan pogarszania zdrowia – nie czuć tutaj fałszu.

olej_lorenza3

Miller pokazuje swoją bardzo wrażliwą stronę jako człowieka nie bojącego opisywać dramatów zwykłych ludzi. Świetnie wyreżyserowane i zagrane kino, pełne emocji, siły oraz wiary. Dające wiele nadziei oraz motywacji do walki ze światem, nawet jeśli wydaje się ona bezcelowa.

olej_lorenza4

8/10

Radosław Ostrowski

Spartakus

Film historyczny nie jest łatwym gatunkiem, bo wymaga większych środków i sporej dyscypliny. Stanley Kubrick tym razem zdecydował się opowiedzieć o niewolniku z Tracji, który rzucił wyzwanie Rzymowi. Mimo wieku, film imponuje sporym rozmachem oraz tysiącami statystów w czasach, kiedy grafika komputerowa nie istniała. Mimo tego film ogląda się naprawdę bardzo dobrze, zaś scenografia oraz praca kamery nadal robią wrażenie, zaś w paru miejscach montaż nadal imponuje (sceny batalistyczne niepozbawione przemocy czy przeplatające się przemowy Spartakusa i Krassusa). Imponuje reżyseria Kubricka, który w ciągu trzech godzin stworzył epicką opowieść, przedstawiającą może trochę wyidealizowaną opowieść o Spartakusie. A jednocześnie pokazuje on Rzym nie jako potęgę, lecz zgniłe miasto, gdzie korupcja i ambicje polityczne idą ze sobą ręka w rękę (przemowy w Senacie). Nawet wątek miłosny został całkiem nieźle poprowadzony.

spartakus1

Także od strony aktorskiej prezentuje wysoki poziom. Charyzmatyczny Kirk Douglas poradził sobie z rolą Spartakusa naprawdę wybornie. Niepozbawiony sprytu, a jednocześnie bardzo opanowany, uczciwy, ale jednocześnie wrażliwy, niepewny siebie przywódca świadomy swojego położenia. Poza nim najbardziej wybijają się trzy świetnie zagrane postacie: ambitny i wierny tradycji Krassus (Laurence Olivier), skorumpowany Grakchus (Charles Laughton) i lękliwy Batiatus (Peter Ustinov). Poza tym kwartetem warto wyróżnić Jean Simmons (Varinia, dumna żona Spartakusa) i Tony’ego Curtisa (niewolnik Antoninus).

spartakus2

Kubrick nie przepadał nigdy za tym filmem, gdyż nie miał pełnej kontroli nad jego realizacją, czując się zaledwie rzemieślnikiem wynajętym przez Kirka Douglasa. Ale założę się, że niejeden rzemieślnik chciałby mieć w dorobku taki film jak „Spartakus”, który aż do „Gladiatora” pozostawał najlepszym filmem o starożytności. 

8/10

Radosław Ostrowski